UE. Jak szybko uwolnić się od rosyjskiego gazu?

B​ruksela chce o dwie trzecie zmniejszyć import rosyjskiego gazu do UE przed końcem tego roku. Ale przed Unią ciężki spór, jak sfinansować przyspieszenie transformacji energetycznej do 2030 roku.

Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!

Wskutek napaści Rosji na Ukrainę argumenty za szybkim przejściem na czystą energię stały się silniejsze niż kiedykolwiek. Unia może osiągnąć niezależność od rosyjskiego gazu na długo przed końcem tej dekady - ogłosiła wczoraj Komisja Europejska. Rosja dostarcza około 40 proc. całkowitego zużycia gazu w Unii. Ponadto z Rosji pochodzi 27 proc. importu ropy naftowej oraz 46 proc. importu węgla. Pomimo to Frans Timmermans, zajmujący się Zielonym Ładem wiceszef Komisji Europejskiej, przekonywał we wtorek (08.03.2022), że Unia może przyspieszyć swe odchodzenie od paliw kopalnych, jednocześnie łagodząc skutki gwałtownego wzrostu cen energii.

Reklama

- Jeśli kraje UE przyjmą proponowane przez nas rozwiązania, to już do końca 2022 r. moglibyśmy zmniejszyć naszą zależność od rosyjskiego gazu o dwie trzecie. To trudne albo bardzo trudne, ale osiągalne - powiedział Timmermans. Przywódcy 27 krajów Unii zajmą się nowymi pomysłami Komisji Europejskiej na swym szczycie pod koniec tego tygodnia.

Ogłoszony wczoraj plan Komisji Europejskiej opiera się na zwiększaniu importu skroplonego gazu (LNG) oraz gazociągami spoza Rosji (np. Norwegia, Azerbejdżan, Algieria), na szybkim zwiększaniu produkcji energii ze źródeł odnawialnych oraz na redukcji popytu na paliwa kopalne dzięki zwiększaniu efektywności energetycznej (m.in. ocieplanie budynków). Ponadto Komisja już swej styczniowej propozycji co do "taksonomii energetycznej" uznała - pod pewnymi warunkami - elektrownie atomowe za zrównoważone źródła energii

Komisja Europejska przyznaje, że niektóre kraje mogą być zmuszone do dłuższego spalania węgla, by uniknąć "przejściowego" wchodzenia w rosyjski gaz przed przerzuceniem się na źródła odnawialne. Ale zdaniem Brukseli to jest nadal do pogodzenia z celem redukcję emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 55 proc. do 2030 r. oraz z celem neutralności klimatycznej Unii w 2050 r., o ile w kolejnych latach szybko będzie rósł udział energii odnawialnej. To oznacza, że Bruksela nie tylko trwa przy pakiecie przepisów "Fit-For-55" (m.in. w Polsce już podniosły się już głosy na rzecz odroczenia tego projektu), ale zamierza jeszcze mocniej naciskać na jego wdrażanie lub nawet na zwiększenie celów np. co do biometanu.

Komisja Europejska już teraz zaleca, a wkrótce zamierza złożyć projekt przepisów nakazujących napełnianie magazynów gazu w UE do co najmniej 90 proc. swej pojemności do końca września każdego roku.

Magazynowanie gazu, które UE może wspierać finansowo, zostanie uznane za "infrastrukturę krytyczną", czyli poddaną kontroli, czy jej właściciel nie zagraża bezpieczeństwu dostaw. Polska ma już takie kontrole na poziomie krajowym, ale Gazprom w Niemczech jest zarówno dostawcą gazu, jak i posiadaczem części magazynów, co Bruksela uznaje teraz za rozwiązanie niedopuszczalne.

- Średni poziom napełnienia magazynów obsługiwanych przez Gazprom w UE wynosi około 16 proc., podczas gdy w magazynach nienależących do Gazpromu wynosi on 44 proc. - przypomniała dziś Komisja Europejska. Bruksela jest gotowa do koordynacji w uzupełnianiu zapasów gazu, np. poprzez wspólne zamówienia na ten surowiec.

Obronić się przed kryzysem cenowym

Bruksela jest gotowa dostosować reguły dozwolonej "pomocy publicznej" (wsparcia finansowego państwa dla firm, które co do zasady jest zakazane), by zaradzić zakłóceniom gospodarczym w wyniku wojny Rosji przeciw Ukrainie, w tym w wyniku sankcji i spodziewanych kontrsankcji. Jednym z przedstawionych już dziś pomysłów Komisji jest pomoc dla przedsiębiorstw zajmujących się energochłonna produkcją (np. chemiczną) w celu zrekompensowania części wzrostu kosztów spowodowanego szokiem cenowym po inwazji Rosji. Na sfinansowanie takiej pomocy kraje UE mogłyby wprowadzić tymczasowe podatki od zysków firm sprzedających energię. Ponadto kraje Unii mogłyby również wykorzystać wyższe niż oczekiwane przychody z handlu zezwoleniami na emisje CO2 (system ETS).

Wprawdzie dochody z ETS zasadniczo powinny wspierać dalsze redukcje emisji CO2. Jednak już obecnie przepisy pozwalają na ich doraźne użycie dla wsparcia - szczególnie dotkniętych wysokimi rachunkami za energię - gospodarstw domowych o niskich i średnich dochodach. Ponadto Komisja Europejska potwierdza, że kraje UE mogą czy nawet powinny sięgać po regulowanie detalicznych cen energii w odpowiedzi na ich gwałtowne skoki.

Nowy wspólny dług?

Jednak zamortyzowanie gospodarczego szoku wojennego (sankcje, kontrsankcje, kryzys cenowy na rynku energii), który nierównomiernie uderzy w różne kraje Unii, a także wielkie przyspieszenie w Zielonym Ładzie, a może i we wspólnych inwestycjach obronnych może wymagać - jak już teraz suflują m.in. Francuzi - znacznie większych funduszy niż te wysupływanie z systemu ETS, z doraźnych nowych podatków albo z niewykorzystanych resztek po unijnej siedmiolatce budżetowej 2014-2020. Komisja Europejska z ewentualnymi nowymi propozycjami czeka na wyniki szczytu UE w tym tygodniu (oraz kolejnego pod koniec marca), ale w Brukseli już trwają przymiarki do nowego unijnego funduszu, który byłby oparty na wspólnym długu krajów Unii, czyli podobnie jak Fundusz Odbudowy.

Wedle przecieków w Brukseli nowy "instrument solidarnościowy" - o ile dostałby zielone światło od krajów Unii - opierałby się raczej nie na dużych dotacjach jak te z KPO, lecz na tanich pożyczkach. Przypominałby zatem fundusz SURE (łącznie 100 mld euro), który Unia stworzyła podczas kryzysu pandemicznego, by wesprzeć kraje Unii w ratowaniu miejsc pracy. O jakie kwoty chodziłoby teraz? Jeśli nowy fundusz miałby być "tylko" doraźną pomocą dla krajów UE w odpowiedzi na wstrząs wojenny (a nie długofalowym wsparciem również m.in. w polityce obronnej), to wedle niektórych z naszych rozmówców w Brukseli mógłby oprzeć się na "kilkudziesięciu miliardach" euro.

Polska jest wśród krajów, które domagają się szybkiego wprowadzenie unijnego embarga na gaz, ropę i węgiel z Rosji, czemu najgłośniej przeciwstawiają się Niemcy i Włochy.

W rezultacie na zakaz importu rosyjskiego gazu do UE na razie się nie zanosi, o ile to Rosja - zgodnie z pogróżkami - sama nie odetnie dostaw, tym samym rozwiązując sankcyjne dylematy Zachodu. Jednak spora część krajów Unii nie traci nadziei, że Europa zdobędzie się na choćby stopniowo narastające limitowanie importu ropy i węgla.

Na Europę w sprawie wspólnego zachodniego embarga na rosyjską ropę mocno naciskają USA. Jednocześnie Waszyngton prowadzi intensywne rozmowy z innymi krajami wydobywającymi ropę, by za pomocą zwiększenia ich dostaw zrównoważyć lukę po przyblokowanym eksporcie z Rosji, zapobiegając dużemu wzrostowi światowych cen ropy.

Tomasz Bielecki, Redakcja Polska Deutsche Welle

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Deutsche Welle
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »