UE szykuje nam rewolucję. Tymczasem wciąż mało wiemy o tym, co nas czeka
Polacy nie wiedzą, jakie są wymagania związane z dyrektywą budynkową UE. Tak wynika z najnowszego badania. Nie potrafimy też jednoznacznie określić, czym jest termomodernizacja i brakuje nam informacji o dostępnych na rynku rozwiązaniach. Tymczasem nowe unijne prawo zostało już przyjęte, a nasz kraj ma dwa lata na jego wdrożenie.
- Polska, tak jak reszta UE, musi wdrożyć dyrektywę budynkową
- Celem jest zmniejszenie emisji pochodzących ze zużycia energii m.in. na ogrzewanie budynków i ich klimatyzację
- Większość Polaków słabo ocenia swoją wiedzę o termomodernizacji - wynika z badania
- Do przeprowadzenia termomodernizacji badanych najmocniej zachęciłoby wsparcie finansowe
Państwa UE muszą wdrożyć do swojego prawa tzw. dyrektywę budynkową. Chodzi o przepisy w sprawie charakterystyki energetycznej budynków. Jak opisywaliśmy w Interii, zgodnie z nowymi przepisami kraje członkowskie będą musiały zmniejszyć wielkość emisji gazów cieplarnianych pochodzących z sektora budynków. Ich ogrzewanie, oświetlanie i ochładzanie odpowiada za lwią część zużycia energii i emisji szkodliwych dla klimatu gazów w UE.
Na wdrożenie do krajowych systemów nowego prawa są dwa lata. Po tym zacznie obowiązywać szereg wymagań dotyczących ogrzewania budynków czy ewidencji zużycia energii. Państwa będą musiały osiągać określony wskaźnik termomodernizacji. Czyli odpowiedni odsetek budynków w danym kraju będzie musiał być poddany temu procesowi. Wszystko po to, żeby na ogrzewanie (zimą) i ochładzanie (latem) zużywać mniej energii.
Wokół nowej dyrektywy zdążyło już narosnąć wiele niejasności. Pojawiały się obawy, że w budynkach, gdzie nie było termomodernizacji, nie będzie można mieszkać i trzeba się z nich będzie wyprowadzić. Inne obawy dotyczyły nakazów demontażu nowych pieców na gaz czy obowiązku przeprowadzenia drogich remontów.
Jak opisywaliśmy w Interii, nowe prawo nie oznacza żadnej z tych rzeczy. W rozmowie z naszą redakcją uspokajał także wiceminister rozwoju i technologii Ignacy Niemczycki: - Właściciele budynków naprawdę nie mają się czego bać (...). Chcielibyśmy, żeby właściciel, właścicielka byli prowadzeni za rękę de facto w każdym w tym kroku - zapewniał. Jak dodawał, założeniem dyrektywy jest to, że to państwa będą musiały spełniać wymogi określonej wielkości emisji i udziału poddanych termomodernizacji budynków - a nie poszczególni obywatele.
To, że rolę do odegrania będzie miało przede wszystkim państwo, nie zmienia faktu, że aby spełnić unijne wymogi, wiele budynków w kraju trzeba poddać termomodernizacji. Właściciele budynków mogą sobie więc zadawać różne pytania. Na przykład - kto za to zapłaci? Albo - skąd mam wiedzieć, co muszę zrobić w swoim budynku? Lub po prostu - czy moja nieruchomość w ogóle potrzebuje termomodernizacji?
Z najnowszego badania wynika, że takich wątpliwości wciąż jest mnóstwo. Mamy w społeczeństwie niską wiedzę na temat wymogów wynikających z dyrektywy budynkowej - wynika z badania "Nastawienie Polaków do termomodernizacji" zleconego przez ING Bank Śląski. Respondenci, którzy wzięli udział w badaniu, nie potrafili jednoznacznie określić, czym jest termomodernizacja. Brakuje im też informacji o dostępnych na rynku rozwiązaniach.
O nowej dyrektywie słyszał mniej więcej co trzeci właściciel nieruchomości - podają autorzy badania. Jak komentują, "widać więc, że nadchodzące dużymi krokami zmiany pozostają poza świadomością przeważającej części Polaków".
Ponad jedna trzecia (37 proc.) ankietowanych przyznała, że nie ma zdania na temat nowej dyrektywy. Opinie pozostałych są silnie spolaryzowane - prawie równie często wskazują oni negatywny jak i pozytywny wpływ nowych regulacji.
Jeśli chodzi o wiedzę dotyczącą termomodernizacji, to aż 62 proc. z nas ocenia ją nisko - choć większość z badanych spotkała się już z tym terminem.
W takich warunkach ciężko oczekiwać, że Polacy masowo zaczną decydować się na przeprowadzenie wartych niemałe pieniądze inwestycji w termomodernizację swoich domów.
- Z przeprowadzonych przez nas wspólnie z agencją badawczą Minds & Roses badań wynika, że nieco ponad jedna czwarta osób, których dotyczy nowa regulacja, nie planuje podjąć działań z zakresu termomodernizacji - dodaje Stanisław Kijowski, dyrektor ds. strategii w ING Banku Śląskim. - Jest to zaskakująco wysoki odsetek, biorąc pod uwagę korzyści wynikające z tego rodzaju rozwiązań i horyzont czasowy w jakim te decyzje będą wpływały na portfele konsumenckie - wskazuje Kijowski.
Jeśli chodzi o to, skąd wziąć pieniądze na termomodernizację, czterech na pięciu badanych uważa, że inwestycje wymagają kredytu lub innego dofinansowania. Wśród spodziewanych źródeł finansowania zdecydowana większość wskazuje na środki z dotacji oraz programów publicznych - podają autorzy badania. A wśród osób, które w ogóle planują termomodernizację (33 proc. badanych), dominują osoby raczej zamożniejsze, z dochodem gospodarstwa powyżej 10 tys. zł.
Prawie połowa ankietowanych uważa, że to właśnie wsparcie finansowe - ze środków krajowych lub unijnych - byłoby największą zachętą do przeprowadzenia inwestycji.
Finansowanie publiczne prac związanych z dyrektywą rzeczywiście przynajmniej częściowo ma pochodzić ze środków unijnych. Za wejściem w życie dyrektywy idzie także powstanie Społecznego Funduszu Klimatycznego. Dzięki niemu Polska zyska 12 miliardów euro - między innymi na termomodernizację budynków w latach 2026-2032.
Ale potrzeby mogą być dużo większe. Jakie są dokładnie - jeszcze nie do końca wiadomo. - Przyjęta w 2022 roku przez Radę Ministrów "Długoterminowa strategia renowacji budynków" umieszcza te potrzeby na poziomie ok. 400 mld zł do 2030 roku, a w perspektywie do 2050 roku nawet na poziomie ok. 1,5 bln zł. Sądzę jednak, że to jedynie szacunkowe dane - wskazywała niedawno Konstancja Ziółkowska z think tanku Forum Energii. Jak uważa ekspertka, w Polsce póki co brakuje kompleksowych informacji o efektywności energetycznej budynków.
Martyna Maciuch