Układ na przodku

Cel wskazano taki: z końcem 2017 roku Polska Grupa Górnicza ma zamknąć swój bilans na "zero plus". Łatwo na pewno nie będzie...

Porozumienie w sprawie rozpoczęcia działalności Polskiej Grupy Górniczej podpisano 26 kwietnia w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach. To był symboliczny moment jej startu. Albo jak kto woli: przywrócenie do życia największego producenta węgla kamiennego w Unii Europejskiej.

- Powstanie Polskiej Grupy Górniczej, silnego podmiotu górniczego, to przede wszystkim pójście w kierunku wzmacniania bezpieczeństwa energetycznego Polski - oświadczyła premier Beata Szydło tuż przed podpisaniem porozumienia.

Polska Grupa Górnicza to jedenaście kopalń i cztery zakłady, które przeszły do niej z Kompanii Węglowej. Finansowo zaangażowały się w całe to przedsięwzięcie przede wszystkim firmy z sektora energetycznego: spółka Energa Kogeneracja, będąca częścią Grupy Energa, wyłożyła 500 mln zł, PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna z Grupy PGE - tyle samo, PGNiG Termika z Grupy PGNiG - także pół miliona.

Reklama

Z Funduszu Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw FIZAN pochodzi 300 mln zł, z Towarzystwa Finansowego "Silesia" - 400 mln zł. Węglokoks wyasygnował 217 mln zł; ale łącznie, razem z wcześniej poniesionymi nakładami, jego zaangażowanie w PGG wynosi ponad 700 mln zł. Porozumienie podpisali tak że przedstawiciele banków - obligatariuszy Kompanii Węglowej: Alior Bank, BGK, BGŻ BNP Paribas, PKO BP, Bank Zachodni WBK. Sygnowało je 13 organizacji związkowych.

W ramach refinansowania aktualnego programu emisji obligacji Kompanii Węglowej, banki wraz z Węglokoksem zadeklarowały gotowość objęcia ich nowego pakietu wyemitowanego przez PGG na kwotę 1 mld 37 mln zł w trzech transzach spłacanych w latach 2019-2026. Zaangażowanie Węglokoksu sięgnie tu poziomu 421,5 mln zł, a banków - 615,5 mln zł.

Układ

Zawarcie porozumienia w dużym stopniu zależało od postawy wierzycieli Kompanii Węglowej. Zgodzili się wziąć udział w planie ratowania upadającej spółki i polskiego górnictwa pod pewnymi jednak warunkami. PGG ma zatem działać według precyzyjnego biznesplanu, w którym znajdzie się zapis, że koszty produkcji węgla pozostaną pod ścisłą kontrolą; spółka działać będzie efektywnie, sukcesywnie osiągając określone poziomy rentowności.

Osobną kwestią było ustalenie uprawnień strony społecznej. Tu także udało się dojść do zgody: usprawnianie pracy zakładów górniczych ma następować poprzez tworzenie kopalń zespolonych, niektóre świadczenia pracownicze zostaną czasowo zawieszone. By jednak dojść do takich ustaleń, wszystkie umawiające się strony musiały pokonać długą i trudną drogę.

- W pracach nad tym porozumieniem wziąłem udział, podchodząc do nich z nastawieniem propaństwowym i prospołecznym - mówił zaraz po jego podpisaniu Krzysztof Tchórzewski, minister energii. - Ciężko było, ale jakoś poszło. Cieszę się, że zaufanie, które zdobyłem w środowisku górniczym w roku 2007, pozwoliło na osiągnięcie porozumienia.

Zanim go podpisano, w kopalniach Kompanii odbyły się masówki; górnicy przyjęli do wiadomości przedłożony im projekt. Zresztą nie mieli wielkiego pola negocjacyjnego manewru - wszyscy, i oni też, doskonale zdają sobie przecież sprawę z tego, że branża znalazła się w krytycznym położeniu: ceny węgla sięgają dna, maleje popyt, rynek znajduje się w zapaści.

Górnicy zgodzili się więc na zawieszenie wypłat czternastej pensji w tym i przyszłym roku. Natomiast wszelkie inne, dodatkowe świadczenia oraz wysokość wynagrodzeń zostaną utrzymane przynajmniej do 1 stycznia 2018 roku. Czyli do czasu wypracowania nowego zbiorowego układu pracy.

W PGG ma zostać wprowadzony model kopalń zespolonych. Połączone więc zostaną kopalnie Bielszowice, Halemba i Pokój. Piast zostanie scalony z Ziemowitem. Jeden organizm utworzą kopalnie rybnickie: Chwałowice, Jankowice, Marcel i Rydułtowy. Samodzielne pozostaną natomiast kopalnie Bolesław Śmiały oraz Sośnica. Zbędny majątek przekazany zostanie do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Po przejściu do SRK około 3,8-4 tys. pracowników Kompanii skorzysta z osłon socjalnych.

Praca

Jerzy Podsiadło, który zasiadał na fotelu prezesa Węglokoksu do 31 maja, zgadza się z tym, że Polska Grupa Górnicza powinna opierać działalność na nowych założeniach organizacyjnych. Konkretnie chodzi mu między innymi o przejście na sześciodniowy tydzień pracy. Także o zmianę systemu wynagrodzeń: płaca powinna składać się z części stałej oraz zmiennej, uzależnionej od osiąganych przez firmę wyników ekonomicznych. System płac powinien też, według niego, uwzględniać zasadę, wedle której ten, kto pracuje bliżej przodka, powinien zarabiać więcej niż ten, kto wykonuje pracę na mniej uciążliwych stanowiskach.

- Polska Grupa Górnicza ma duże szanse na sukces. Należy jednak zmierzać ku obniżeniu kosztów wydobycia, nawet poniżej 200 zł za tonę - zaznacza Jerzy Podsiadło.

PGG ma być przedsiębiorstwem skoncentrowanym głównie na zaspokajaniu potrzeb rynku wewnętrznego. Jej prezes, Tomasz Rogala, akcentuje tu fakt, iż jej powstanie zapobiega destabilizacji znacznej części sektora górnictwa węglowego.

Katalog istotnych rozwiązań, które należy uwzględnić, budując ekonomiczne i organizacyjne fundamenty PGG, jest niezwykle obszerny. Znajduje się w nim między innymi owa koncepcja tworzenia kopalń zespolonych oraz towarzyszące jej zmiany organizacyjne, które mają doprowadzić do poprawy efektywności zarządzania.

- W kopalniach zespolonych mniej będzie dozoru technicznego; a tu trzeba podkreślić, że jego utrzymanie jest bardzo kosztowne - wyjaśnia prezes Rogala. - A przecież wciąż będziemy musieli obniżać koszty produkcji węgla.

Płaca

Pilną sprawą jest wynegocjowanie w PGG nowego zakładowego układu zbiorowego pracy. Już wiadomo, że negocjacje pomiędzy zarządem spółki a stroną społeczną będą trudne. Ich przedmiot? Między innymi kwestie systemu wynagrodzeń, który - prócz zróżnicowania płac w zależności od stanowiska pracy - musi też uwzględnić i to, że górnicy fedrujący w kopalniach osiągających lepsze wyniki ekonomiczne powinni zarabiać więcej, niż ci, których zakłady nie przynoszą zysków. Szefowie związków zawodowych pewnie się skrzywią na takie rozwiązanie. Do tej pory nie chcieli się na nie zgodzić, przekonując, że doprowadzi ono do skłócenia załóg poszczególnych kopalń. Być może tym razem będą musieli.

- Przewidujemy, że opór się pojawi. Chcemy jednak, w drodze dialogu z przedstawicielami strony społecznej wypracować taką formułę, która pogodzi interesy obu stron - mówi prezes Rogala.

Inna kwestia to skomasowanie w jednym miejscu wielu składników górniczego wynagrodzenia. Przeprowadzenie tej operacji pozwoli zaoszczędzić na likwidacji kosztów obsługi wszelkich dodatkowych świadczeń. A przyniesie korzyść wizerunkową, bo nie będzie się już mówiło o istniejących i nieistniejących przywilejach górniczych.

- Podstawy wynagrodzeń górniczych nie są wysokie. Ale w tej sferze krąży wiele mitów; trzeba więc to wszystko uprościć - przyznaje prezes Tomasz Rogala.

Zarząd PGG przygląda się każdej kopalni. Poza wprowadzaniem zmian w obszarze technologii i produkcji oraz zatrudnienia zajmie się reformą polityki dotyczącej kosztów, sprzedaży, outsourcingu.

- Musimy ocenić, gdzie i w jakim zakresie należy korzystać z usług firm zewnętrznych. Chodzi o to, by nie stać się ich zakładnikiem - podkreśla Tomasz Rogala.

Taktyka

PGG dopiero rozpoczyna mozolne wychodzenie z dołka. Wpędziła ją do niego utrzymująca się od dłuższego czasu dekoniunktura. A sytuacja mogłaby się szybko poprawić, gdyby ceny węgla drgnęły w górę, choćby nawet nieznacznie. Jak policzono, już wzrost cen na poziomie 1,5-2 zł za gigadżula, otwierałby przed PGG całkiem nowe perspektywy i zupełnie odmieniał oblicze spółki.

Polska Grupa Górnicza ma około 40 proc. udziału w rynku węgla.

- Zamierzamy odzyskać tych klientów, których straciliśmy w ostatnich latach. To też stanie się jednym z elementów systemu zarządzania Polską Grupą Górniczą. I ten system, i redukcja kosztów produkcji mają nam umożliwić osiągnięcie wytyczonych celów. Myślę, że da się to zrobić - deklaruje prezes Rogala.

Inwestycje w PGG mają być skierowane tam, gdzie ich efektywność ekonomiczna będzie najwyższa. Czyli w pokłady węgla, które dadzą najwięcej surowca wysokiej jakości i po konkurencyjnej cenie. Grupa ma wydobywać rocznie około 28 mln ton węgla. Będą to głównie materiały energetyczne, choć zamierza się zwiększyć udział w produkcji węgli grubych. Zarząd PGG hamował będzie natomiast eksport, bo ten jest dziś mało opłacalny.

- Zarząd Polskiej Grupy Górniczej, wprowadzając wszystkie te zmiany, powinien wykazać się dużą determinacją i równie dużą odpowiedzialnością - ocenia sytuację Piotr Buchwald, były prezes Wyższego Urzędu Górniczego, wiceprzewodniczący Rady Górniczej działającej przy ministrze środowiska.

Optymiści dowodzą, że w górnictwie jest mnóstwo rezerw, do których można sięgnąć. Według nich, "projekt PGG" może zakończyć się sukcesem. Pesymiści z kolei zwracają uwagę na to, że sama zmiana szyldu i dokapitalizowanie nie wystarczą, by Polska Grupa Górnicza osiągnęła rentowność. Potrzebna będzie bardzo głęboka, ich zdaniem trudna, być może nawet zbyt trudna, reforma wszystkich sfer działalności górniczego molocha.

Czas pokaże, jak PGG odnajdzie się na tym trudnym rynku.

Jerzy Dudała

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Dowiedz się więcej na temat: górnictwo | węgiel | kopalnie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »