Umowa TiSA budzi sporo kontrowersji
Negocjowana przez UE i 23 kraje umowa TiSA ma zliberalizować handel usługami z korzyścią dla unijnych firm oraz konsumentów. Umowa budzi spore emocje - takie jak kiedyś ACTA, a teraz porozumienie TTIP o wolnym handlu między Unią a Stanami Zjednoczonymi.
Negocjowana przez UE i 23 kraje umowa TiSA ma zliberalizować handel usługami z korzyścią dla unijnych firm oraz konsumentów. Ale budzi ona spore emocje - takie jak kiedyś ACTA, a teraz porozumienie TTIP o wolnym handlu między Unią a Stanami Zjednoczonymi.
Negocjacje dotyczące TiSA (Trade in Services Agreement) toczą się od 2013 roku. Obok UE, traktowanej jako całość i reprezentowanej przez Komisję Europejską, biorą w nich udział 23 państwa należące do Światowej Organizacji Handlu (WTO), w tym Australia, Kanada, Kolumbia, Izrael, Stany Zjednoczone i Turcja.
Kraje te posiadają w sumie 70 proc. udziału w światowym rynku usług. Chęć uczestnictwa w negocjacjach wyraziły też wstępnie Chiny (Hongkong jest stroną umowy). "To wielka zagadka, czy Chiny dołączą do TiSA - mówi PAP jeden z urzędników Komisji Europejskiej. - To wielcy taktycy, myślę, że na razie obserwują, w którym kierunku potoczą się negocjacje".
TiSA ma ułatwić handel usługami między krajami, które wezmą udział w porozumieniu, w dziedzinach już objętych układem ogólnym w sprawie handlu usługami (GATS). Jak tłumaczy KE, chodzi o to, żeby "usługodawcy z jednego kraju mogli świadczyć usługi w innych krajach". I tak np. księgowy z Polski mógłby zajmować się podatkami klienta z Kanady.
Komisja Europejska wymienia całą listę korzyści, jakie niesie ze sobą porozumienie. "Przede wszystkim liberalizacja dostępu do usług przyczyni się do wzrostu gospodarczego, a co za tym idzie do stworzenia nowych miejsc pracy" - zaznacza w rozmowie z PAP jeden z unijnych urzędników.
Jak podkreśla KE, Unia Europejska jest największym na świecie eksporterem usług i zatrudnia dziesiątki milionów pracowników. Dzięki TiSA będzie mogła łatwiej eksportować swoje usługi za granicę, a to odbije się korzystnie na gospodarce. Z drugiej strony, wpuszczenie na rynek firm spoza UE da unijnym konsumentom i przedsiębiorcom większą możliwość wyboru oraz wpłynie pozytywnie na konkurencyjność cen.
W zeszłą środę Parlament Europejski poparł negocjacje w sprawie TiSA; "za" głosowało 532 europosłów. "Głosowanie pokazało poparcie dla zmiany kierunku polityki handlowej UE, w interesie europejskich konsumentów i firm" - powiedziała Viviane Reding z Europejskiej Partii Ludowej (EPP), odpowiedzialna za przygotowanie sprawozdania dotyczącego TiSA.
Europosłowie podkreślili, że TiSA powinna ułatwić unijnym firmom dostęp do międzynarodowych rynków, nie może jednak zmuszać rządów państw ani władz lokalnych do wprowadzenia wolnej konkurencji w usługach publicznych ani ograniczać prawa do działań w interesie publicznym.
TiSA ma tylu zwolenników, ilu przeciwników.
A zarzut prywatyzacji usług publicznych jest jednym z głównych, które padają pod adresem porozumienia. Przeciwnicy TiSA boją się, że porozumienie doprowadzi do prywatyzacji publicznej służby zdrowia oraz publicznej edukacji, że w ręce prywatne wpadną firmy zajmujące się poborem, dostarczaniem, uzdatnianiem czy zarządzeniem wodą pitną oraz że doprowadzi do prywatyzacji usług audiowizualnych, co oznaczałoby że na rynek UE szturmem wejdą zagraniczne telewizje, radia, studia filmowe.
"Uważamy, że TiSA jest zamachem na interes publiczny i usługi publiczne, bo nie gwarantuje, że zagraniczne inwestycje w sektorze usług będą faktycznie promowały cele publiczne i zrównoważoną gospodarkę - pisze w oświadczeniu światowa organizacja pracownicza PSI (Public Services International). - Mamy przede wszystkim na myśli osłabianie tak istotnych sektorów, jak opieka zdrowotna i ubezpieczenia, woda i energia, przesyłki pocztowe, edukacja, transport publiczny itp. Znamy przykłady, kiedy sektory te przekazywane były prywatne ręce i wkrótce po tym ceny rosły, a jakość usług obniżała się".
Tymczasem unijni urzędnicy podkreślają, że UE przyjęła już w tym zakresie jasne stanowisko. "Żadna z umów o wolnym handlu, których sygnatariuszem jest UE, nie zmusza rządów państw członkowskich do sprywatyzowania lub deregulacji jakichkolwiek usług publicznych, czy to na poziomie lokalnym, czy krajowym. Nie zmusi ich też do tego TiSA ani żadne inne porozumienie handlowe obecnie negocjowane przez UE" - przekonuje KE.
I dodaje, że TiSA nie wpłynie ani na ograniczanie praw pracowniczych, ani na zmiany w zakresie ochrony danych osobowych, ani nie wywoła niekontrolowanej ekspansji zagranicznych banków.
Przeciwnicy TiSA formułują także zarzut, że negocjacje nie są przejrzyste. Chociaż oficjalnie nie odbywają się poufnie, to jednak zapisy rozmów nie są publicznie dostępne, a dostęp do dokumentów mają jedynie ich uczestnicy. "Negocjacje TiSA, tak jak w przypadku TTIP (negocjacji handlowych między UE a USA - PAP), prowadzone są za zamkniętymi drzwiami, a ich wyniki nieujawniane.
Grozi nam to, że za naszymi plecami dokona się prywatyzacja opieki zdrowotnej czy usług związanych z zarządzaniem wodą pitną" - piszą autorzy petycji "Stop TiSA", zamieszczonej na portalu Avaaz.org. Podpisało się pod nią prawie 350 tys. osób.
KE odpiera i te zarzuty. "Nie ma czegoś takiego jak sekretne porozumienie - mówi PAP urzędnik UE. - Komisja Europejska nie robi też niczego za plecami społeczeństwa. Po prostu kiedy prowadzi się negocjacje, to nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie z nich robił transmisji na żywo".
"Te protesty to irracjonalny lęk przed nieznanym i opór wobec globalizacji. Zresztą zawsze, kiedy w rozmowach uczestniczą USA, pojawiają się obawy. Ludzie boją się, że Amerykanie naruszą nasze standardy społeczne, środowiskowe, że narzucą nam prywatyzację. KE stawia sprawę jasno: nie ma takiej możliwości" - podkreśla urzędnik.
Nastroje społeczne próbuje też uspokoić Parlament Europejski. Wśród środowych rekomendacji znalazła się także ta, by KE po każdej rundzie negocjacyjnej publikowała na swojej stronie internetowej zestawienia i wyjaśniała poszczególne części zawieranego porozumienia. Europosłowie skierowali także do Komisji Europejskiej wskazówki, które uchronić mają firmy z UE przed nieuczciwą konkurencją, w tym: sprecyzowanie zasad międzynarodowych przetargów publicznych w określonych sektorach (głównie mowa o telekomunikacji, transporcie, usługach cyfrowych i finansowych), ograniczenie restrykcji krajów trzecich wobec UE, ograniczenie biurokracji oraz wprowadzenie klauzuli rewizyjnej.
"Ta rezolucja PE nie ma żadnego wpływu na toczące się negocjacje, daje jednak Komisji zielone światło do dalszych rozmów. I czerwone, jeśli mowa o przekraczaniu ustalonych wytycznych" - mówią urzędnicy.
W najbliższym czasie, powinien zostać opublikowany wstępny raport z badania opinii publicznej o TiSA. Ostatnie konsultacje w tej sprawie odbyły się trzy lata temu.
Do lipca 2015 r. odbyło się już 13 tzw. rund negocjacyjnych w sprawie TiSA. Źródła nie wykluczają, że rozmowy mogą się zakończyć jeszcze w tym roku. "Tak przynajmniej twierdzą komisyjni negocjatorzy - mówi jeden z urzędników UE. - Ale oni często bywają huraoptymistyczni".