Upadły bank na sprzedaż
Banca Monte dei Paschi di Siena szuka nabywcy. Kontrola nad najstarszą działającą bankową instytucją świata to niewątpliwy prestiż, jednak również poważny balast, ponieważ mowa o wielkim przegranym ostatnich stress-testów Europejskiego Banku Centralnego. Jak zapewniają znawcy tematu, wbrew pozorom chętnych nie brakuje. Może wydawać się to dziwne, ale bankowy matuzalem został powołany zarządzeniem władz miasta Siena w 1472 r. jako... de facto instytucja charytatywna. Zarządzane przez Kościół tak zwane banki pobożne (montes pietatis) były pomyślane jako alternatywa dla wszechobecnych lichwiarzy.
Rozporządzały one pożyczanymi na niski procent (dokładnie 2/3 wartości przedmiotu przekazanego pod zastaw) sumami bezinteresownie wpłacanymi przez miejscowych wielmożnych. Wraz z rozprzestrzenianiem się chrześcijaństwa idea trafiła również na inne kontynenty, np. jeden z nich do dziś istnieje w Meksyku. W Polsce banki pobożne zakładali bł. Władysław z Gielniowa i Piotr Skarga. Najdłużej przetrwał jeden z nich w Krakowie do 1948 r.
Druga część nazwy banku pochodzi od pastwisk (pasci) w regionie Maremma, z których dochody wielki książę Toskanii Ferdynand II (władający od 1624 r. Sieną) wyznaczył jako zabezpieczenie jego zasobów. Wraz ze zjednoczeniem Włoch rozszerzył on działalność na inne regiony Italii, jako pierwszy na Półwyspie Apenińskim proponując m.in. kredyty hipoteczne. Pamiętał też o swoich korzeniach - 8 sierpnia 1995 r. minister skarbu zatwierdził powstanie dobroczynnej Fundacji Monte dei Paschi di Siena, która angażowała się w renowację zabytkowych budowli i rozwój badań naukowych.
Ważnym momentem w historii banku było wejście na giełdę - 25 czerwca 1999 r. W ciągu następnych siedmiu lat powstało 2000 nowych oddziałów. W poprzedniej dekadzie Monte dei Paschi przejął regionalne instytucje Banca Agricola Mantovana i Banca del Saleto oraz za 10,3 mld euro wykupił od ABN AMRO zamieszaną wcześniej w aferę Bancopoli wenecką Antonvenetę (podporządkowana jej Interbanca na mocy umowy przeszła w ręce Banco Santander). Aby sfinansować ekspansję, sieneńczycy wdali się w oznaczone kryptonimami "Alessandria" i "Santorini" operacje na rynku instrumentów pochodnych, które przyniosły duże straty i spotęgowały problemy banku w okresie światowego kryzysu finansowego.
Ukryciu niepowodzeń miały służyć kolejne kontrakty na derywatywy zawarte z Deutsche Bankiem i japońską Nomurą. Dokładna wysokość strat nigdy nie przedostała się do opinii publicznej. Jest szacowana na 500 do 750 mln euro. W styczniu 2013 r. Bank Włoch był zmuszony wesprzeć skompromitowaną i zniżkującą na giełdzie instytucję 3,9 mld euro. Było to konieczne także dlatego, że już w pierwszej połowie 2012 r. Monte dei Paschi stracił ponad dwa miliardy dolarów z racji spadku wartości włoskiego zadłużenia, które obecnie stanowi jedną ósmą jego rezerw (ok. 25 mld USD). Zarządzająca bankiem fundacja zwlekała z jego dokapitalizowaniem, ponieważ obawiała się utraty kontroli nad nim. W 2012 r. liczba posiadanych przez nią akcji spadła z 55 do 37,56 proc. Obecnie w rękach fundacji jest jedynie 2 proc. udziałów.
Przez cały 2014 r. udziałowcy igrali z groźbą nacjonalizacji. Dopiero w maju doszło do emisji akcji o wartości 5 mld euro. Mimo tego w październiku bank nie przeszedł zorganizowanego przez EBC testu odporności na powrót kryzysu finansowego i otrzymał dwa tygodnie na uzupełnienie 2,1 mld USD niedoboru. Zdaniem cytowanych m.in. przez "The Wall Street Journal" analityków spektakularna klęska trzeciego największego włoskiego banku pod względem wysokości wkładów to wina nie tylko krótkowzroczności zarządu, lecz także nieprzemyślanego zakupu Antonvenety oraz nagminnych interwencji lokalnych polityków. Ogółem dziewięć z 25 instytucji, które najgorzej wypadły w europejskich stress testach, ma swoją siedzibę na Półwyspie Apenińskim.
Władze banku broniły się, że EBC nierzetelnie zanalizował jego sytuację, m.in. zakładając, że musi on spłacić 750 mln euro państwowej pomocy do końca 2016 r., chociaż rzeczywisty termin jest późniejszy. Jednocześnie specjaliści od inwestycji z UBS AG i Citigroup Inc. poszukują chętnych na przejęcie lub fuzję ze spółką. O potencjalnych nabywcach wiadomo na razie tyle, że to duże europejskie banki, które już działają we Włoszech. Transakcją ma być też zainteresowany jeden z mniej znaczących rywali oferenta - UBI Banca, jednak ten dementuje pogłoski. Wykup sieneńskiej instytucji wyklucza także Intesa Sanpaolo.
Na razie nie miały miejsca żadne formalne negocjacje. Nie wiadomo też, ile dotychczasowi udziałowcy otrzymaliby za odsprzedaż praw własności. W tym roku wartość akcji Monte dei Paschi spadła o 40 proc. i wynosi ok. 3,4 mld USD. Na horyzoncie widać już wyznaczony na 2015 r. termin emisji praw poboru, po którego upłynięciu dziewięć banków-sygnatariuszy będzie zmuszone wykupić niesprzedane akcje. Całe zamieszanie może więc pozostać sztuką dla sztuki.
W każdym razie czasy imponowania zakupami dzieł sztuki do gromadzonej w Palazzo Salimbeni kolekcji oraz inwestowania w skądinąd oprotestowywane przez ekologów lotniska dobiegły końca. Po publikacji wyników stress testów w polskiej prasie ogólnie dominował nastrój pokpiwania z Włochów i Greków. Trzeba jednak pamiętać, że ujawniony przez EBC stan rodzimych finansów również pozostawia wiele do życzenia. Może nasi outsiderzy - Getin Bank i BNP Paribas - powinni wziąć przykład z Monte dei Paschi i poszukać nowych właścicieli?
Kordian Kuczma
Autor jest doktorem nauk politycznych PAN