USA: Lokomotywa (na chwilę) stanęła
Po dziesięciu kwartałach wzrostu w tempie ponad 3%, w ostatnich trzech miesiącach zeszłego roku produkt krajowy Stanów Zjednoczonych zwiększył się zaledwie o 1,1%. Inwestorzy się tym nie przejęli.
Gospodarcza lokomotywa globu lekko wyhamuje, lecz wciąż miarowo sunąć będzie do przodu - mówiono w ostatnich miesiącach o koniunkturze za Atlantykiem. Stany Zjednoczone przetrzymały szok cenowy na rynku energetycznym, oparły się inflacji, w miarę udanie wypadł sezon przedświątecznych zakupów. Najświeższe prognozy przewidywały, że roczne tempo wzrostu wyniesie w czwartym kwartale 2,8%. Wynik byłby wprawdzie słabszy od 4,1% notowanych między lipcem a wrześniem, lecz wciąż świetny, choćby na tle Europy.
Przejściowe załamanie?
Tymczasem tempo okazało się ponad połowę niższe od prognoz. Powszechnie odebrano to jako bardzo niemiłe zaskoczenie, jednak nikt nie wątpi, że tryby zacięły się tylko na chwilę i wkrótce Stany znów popędzą do przodu. - To wygląda tylko na chwilowe załamanie. Spora część danych, które otrzymaliśmy ostatnio, jest zdecydowanie bardziej pozytywna. Rynek odebrał raport jako interesującą historię, która ulegnie poprawie w kolejnych miesiącach - powiedział agencji Reutera Robert Sinche, strateg rynku walutowego z Bank of America. - Wierzę, że w pierwszym kwartale nastąpi mocne odbicie - stwierdził w wypowiedzi dla Bloomberga Ken Mayland, szef ClearView Economics z Ohio. Prognozy mówią, że tempo wzrostu znów znajdzie się wyraźnie powyżej 3%.
Nic zatem dziwnego, że mimo złych wieści amerykańskie indeksy giełdowe w ślad za światowymi ostro poszły w piątek w górę. Wkrótce po otwarciu notowań na Wall Street (raport był opublikowany godzinę wcześniej) średnia przemysłowa Dow Jones zyskała prawie 1%. Dolar stracił 0,8% do euro, jednak i tak był silniejszy od średniej z ostatnich trzech miesięcy. Rentowność obligacji, która w ostatnich dniach regularnie rosła, wprawdzie spadła, lecz minimalnie.
Fed i tak podniesie stopy
Zdaniem ekonomistów, słabe wyniki gospodarki nie stanowią zagrożenia dla dalszego podnoszenia stóp procentowych za Atlantykiem. Tym bardziej że opublikowane w raporcie dane o inflacji okazały się nieco wyższe od oczekiwanych. Rezerwa Federalna najprawdopodobniej we wtorek po raz czternasty z rzędu podwyższy główną stopę, do 4,5%. Co do kolejnych posunięć już wcześniej panowała niepewność, między innymi dlatego, że w fotelu prezesa po 18 latach rządów Alana Greenspana zasiądzie Ben Bernanke.
Na gorszą koniunkturę w czwartym kwartale złożył się między innymi mniejszy popyt na samochody, a także wyraźny opór firm przed inwestycjami. Wydatki konsumentów, stanowiące 70% PKB, wzrosły tylko o 1,1% - najmniej od drugiego kwartału 2001 r. - w porównaniu z 4,1% notowanymi w poprzednich trzech miesiącach. Czkawką odbiła się rezygnacja wielkiej trójki koncernów motoryzacyjnych z oferowania wszystkim konsumentom upustów cenowych, przewidzianych wcześniej tylko dla pracowników. Sprawiło to, że w październiku sprzedano w Stanach najmniej aut od siedmiu lat. Dopiero nowe programy promocyjne wprowadzone w listopadzie i grudniu przyniosły ożywienie.
Stłumione inwestycje
Z inwestycjami było nie lepiej - nakłady na dobra trwałe spadły aż o 18%, czyli najmocniej od 1987 r. Ogółem nakłady inwestycyjne, obejmujące m.in. wydatki na budownictwo komercyjne, oprogramowanie i sprzęt, wzrosły tylko o 2,8%, po tym jak kwartał wcześniej tempo sięgnęło 8,5%. Amerykańskie firmy przystopowały z inwestycjami po uderzeniach huraganów nad Zatoką Meksykańską, w wyniku których ceny ropy skoczyły do poziomów najwyższych w historii. Ekonomiści liczą, że w kolejnych miesiącach nastąpi zdecydowana poprawa.
Złym sygnałem dla dalszego rozwoju gospodarki są wyniki sondaży, które wskazują, że społeczeństwo nie akceptuje sposobu sprawowania polityki ekonomicznej przez administrację prezydenta George'a W. Busha. Z jej kierunkiem zgadza się tylko 37% badanych przez Bloomberga i "Los Angeles Times", przy sprzeciwie 59% respondentów. Większość osób uważa, że sytuacja w gospodarce w najbliższym półroczu pogorszy się lub nie ulegnie zmianie, co może działać niekorzystnie na poziom wydatków Amerykanów.
Katarzyna Zajdel-Kurowska, główna ekonomistka Banku Handlowego (należącego do amerykańskiej Citigroup):
Korelacja między PKB w Stanach Zjednoczonych i w Polsce jest bardzo słaba, więc nie należy przeceniać wpływu danych o USA na polską gospodarkę. Stany Zjednoczone mają 2-proc. udział w naszym eksporcie. Może pojawić się jedynie pośredni wpływ: jeśli amerykańska gospodarka "siada", to po pewnym czasie przekłada się to na Europę Zachodnią, a potem również na nas.
Warto podkreślić, że to nie jest pierwszy raz, kiedy dane o PKB w USA są znacznie słabsze od prognoz. Jest szansa, że przy kolejnych szacunkach wzrost okaże się wyższy. Tym niemniej słabsze dane nieco wybijają z ręki argumenty za podwyżką stóp procentowych w Stanach.
Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska:
Te dane wskazują, że mamy do czynienia z jednoczesnym ochłodzeniem koniunktury - co zmniejsza presję inflacyjną w przyszłości - z bieżącym wzrostem cen. Nie zmniejszają niepewności co do przyszłej polityki Fedu. Nie chodzi o podwyżkę stóp na jego najbliższym posiedzeniu, ale raczej o ocenę dalszych perspektyw. Wpływ danych o PKB w USA na sytuację w Polsce jest minimalny. Długotrwałe spowolnienie tego silnika światowej gospodarki, jaką jest amerykańska gospodarka, miałoby oczywiście negatywny wpływ na wzrost u nas. Ale na razie ważniejsze są dane z Niemiec, a tam np. ostatni wskaźnik IFO był bardzo dobry.
Tomasz Goss-Strzelecki, Łukasz Wilkowicz