Usprawnijmy OFE, ale nie likwidujmy
Jeremi Mordasewicz, doradca Zarządu PKPP Lewiatan polemizuje z Robertem Gwiazdowskim na temat systemu emerytalnego, a przede wszystkim jego kapitałowej części.
Robert Gwiazdowski, prawnik i ekonomista z Centrum Adama Smitha, w wywiadzie opublikowanym w dzienniku "Polska" twierdzi, że reforma emerytalna nie przyniosła nam korzyści, a jedynym jej beneficjentem są Otwarte Fundusze Emerytalne, które same zarabiają, ale nie przynoszą zarobku ubezpieczonym. Zdaniem pana Gwiazdowskiego wartość naszych oszczędności gromadzonych w OFE wzrosła mniej niż wyniosła w tym okresie inflacja. Do tego ZUS zapłacił 3 mld zł za "system komputerowy potrzebny na utrzymanie OFE".
Jeżeli te stwierdzenia byłyby prawdziwe, to autorzy reformy emerytalnej powinni przyznać się do błędu, a politycy powinni jak najszybciej zmienić powszechny system emerytalny. Na szczęście dla nas, osób pracujących i płacących składki, a w przyszłości emerytów, twierdzenia Roberta Gwiazdowskiego są nieprawdziwe.
Reforma emerytalna była konieczna, aby uratować system emerytalny przed "bankructwem", a mówiąc ściślej, aby zmniejszyć nierównowagę między wpływami ze składek a wydatkami na emerytury starzejącego się społeczeństwa. Była sprawiedliwa, bo uzależniła wysokość emerytury od długości okresów pracy i pobierania emerytury.
W starym systemie wysokość emerytury w znikomym stopniu zależała od wieku przejścia na emeryturę. Korzystały na tym osoby pracujące w instytucjach, którym politycy przyznali przywilej wcześniejszej emerytury. Na przykład kasjerka, która pracowała w kasie kolejowej czy kopalni, mogła przejść na emeryturę wcześniej niż kasjerka pracująca w sklepie. W efekcie mieliśmy najmłodszych w Europie emerytów, których finansowali nieliczni dłużej pracujący.
Nowy system emerytalny jest sprawiedliwszy: wysokość emerytury jest znacznie bardziej niż w starym systemie uzależniona od tego, ile zgromadzimy składek i od tego jak długo będziemy pobierać emeryturę. W starym systemie kobieta, która opóźniłaby przejście na emeryturę o 5 lat, otrzymałaby emeryturę zaledwie o 10 procent wyższą, a pobierałaby ją znacznie krócej. W nowym systemie kobieta, która zdecyduje się pracować do 65. roku życia otrzyma emeryturę blisko 50 procent wyższą, ponieważ kobieta 60 letnia ma przed sobą przeciętnie 21 lat życia, a kobieta 65-letnia 17 lat. Tak więc nowy system emerytalny jest mniej korzystny dla osób, które utraciły przywilej wczesnej emerytury, ale korzystniejszy dla osób, które będą długo pracować.
To prawda, że część Powszechnych Towarzystw Emerytalnych, czyli firm zarządzających Otwartymi Funduszami Emerytalnymi, do których trafiają nasze składki, dobrze zarabia. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że po 11 latach działalności tylko pięć spośród 21 PTE wypracowały zysk zapewniający zwrot zainwestowanego kapitału i pozwalający na wypłacenie dywidendy swoim akcjonariuszom.
Ale mnie, i jak sądzę większość ubezpieczonych, interesuje przede wszystkim, jaki zysk netto, czyli po potrąceniu opłaty za zarządzanie, OFE wypracowują dla nas. Osoba, która od początku reformy, czyli od połowy 1999 roku do teraz, systematycznie płaciła składkę w wysokości 100 zł miesięcznie, wpłaciła łącznie 13 500 złotych. Przy obecnej wycenie aktywów, czyli akcji i obligacji, które kupiły za nasze składki OFE, i po potrąceniu opłat, jej kapitał wynosi przeciętnie 20 560 złotych. Gdybyśmy nasze składki wpłacali na lokatę do banku zamiast do OFE, to mielibyśmy przeciętnie 18 204 złote.
Wartość realna, czyli po uwzględnieniu inflacji, tych 13 500 złotych wynosi teraz 15 917 złotych i jest wyraźnie mniejsza niż wartość kapitału w OFE. Aby wyliczyć wartość realną systematycznie wpłacanych składek należy uwzględnić, że każda ze 135 dotychczas wpłaconych składek była wpłacona w innym miesiącu i w różnym stopniu uległa inflacji i tak pierwszą składkę z maja 1999 roku należy powiększyć o inflację 46,9 procent, a ostatnią z sierpnia 2010 roku o 0 procent.
Nieprawdziwe jest więc twierdzenie Roberta Gwiazdowskiego, że przyrost naszych oszczędności w OFE jest mniejszy niż inflacja. Nie wiem z jakich źródeł czerpie informacje mój szanowny kolega. A może prawników uczono innej matematyki, może inaczej liczą procenty i inflację? Jeżeli te dane pan Gwiazdowski uznaje za błędne, będę wdzięczny za sprostowanie. W przeciwnym razie oczekuję, że nie będzie siać niepokoju i wprowadzać czytelników w błąd.
Dodatkowo warto zwrócić uwagę na dwa fakty. Po pierwsze, taki wynik OFE wypracowały mimo wyjątkowo dotkliwego kryzysu rynku finansowego. Po drugie, w ubiegłym roku zostały znacząco obniżone opłaty dla PTE za zarządzanie i obecnie przyrost kapitału na naszych kontach w OFE jest szybszy.
Nieprawdziwe jest również twierdzenie pana Gwiazdowskiego, że ZUS wprowadził system informatyczny kosztujący 3 miliardy złotych, bo był on potrzebny OFE. Od 1999 roku w nowym systemie emerytalnym każdy z ubezpieczonych ma swoje indywidualne konto, na którym zapisywane są jego składki. Nawet gdyby część naszej składki nie trafiała do OFE, to i tak system informatyczny byłby niezbędny, bo nie wyobrażam sobie ręcznego prowadzenia kilkunastu milionów indywidualnych rachunków. Jestem zaskoczony, że pan Gwiazdowski, który pełnił funkcję przewodniczącego Rady Nadzorczej ZUS tego nie wie.
Uważam, że likwidacja emerytur kapitałowych, teraz, kiedy już ponieśliśmy koszty wdrożenia nowego systemu, byłaby niewybaczalnym marnotrawstwem. Zamiast demontować nowy system emerytalny powinniśmy skorzystać ze zgromadzonych przez 11 lat doświadczeń i wprowadzić regulacje, które ułatwią funduszom emerytalnym wypracowanie dla nas ubezpieczonych wyższych zysków, powinniśmy poszerzyć możliwości inwestowania OFE i ściślej powiązać wynagrodzenie za zarządzanie z wynikami OFE.
Debata publiczna wymaga odpowiedzialności za słowa. Strasząc ubezpieczonych bez uzasadnienia podważamy zaufanie do systemu emerytalnego i państwa.
Jeremi Mordasewicz
Ekspert PKPP Lewiatan i członek Rady Nadzorczej ZUS
Polska Konfederacja Pracodawców Lewiatan