Ustawa o ratownictwie wymaga szybkiej nowelizacji
W karetkach pogotowia nadal pracuje za mało ratowników medycznych. Czas dojazdu karetek do pacjentów wciąż jest zbyt długi. Nawet 60 proc. wyjazdów zespołów ratunkowych nie jest uzasadnione medycznie.
Od roku obowiązuje ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym (PRM). Mimo zmiany w zasadach finansowania systemu nie udało się skrócić czasu dojazdu karetek do wypadków, a pacjenci traktują zespoły wyjazdowe jak przychodnie na kółkach. Ponadto brakuje wykwalifikowanych ratowników medycznych, wciąż źle funkcjonuje też numer alarmowy 112.
Zdaniem ekspertów potrzebna jest pilna nowelizacja ustawy o ratownictwie medycznym. Doprecyzowania wymaga np. określenie roli centrów powiadamiania ratunkowego oraz zmiana zasad finansowania szpitalnych oddziałów ratunkowych. Dodatkowo należy uprościć system kształcenia ratowników medycznych. W przeciwnym razie w karetkach nadal będą jeździć lekarze, co podwyższa koszty działania całego systemu.
Więcej pieniędzy
Uchwalenie ustawy spowodowało lepsze finansowanie ratownictwa medycznego, ale tylko w pewnym zakresie. Dzięki niej w każdym roku budżet musi zagwarantować pieniądze na pokrycie kosztów tzw. opieki przedszpitalnej, czyli od momentu wezwania karetki do chwili dowiezienia poszkodowanego do szpitala. W tym roku państwo przeznaczyło na ten cel ponad 1,2 mld zł, a w 2008 roku będzi to 1,5 mld zł.
Zdaniem Wojciecha Brachaczka, lekarza koordynatora ratownictwa medycznego w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach, dzięki budżetowemu finansowaniu zespołów ratownictwa medycznego możliwe jest podwyższenie dobowych stawek za ich tzw. pozostawanie w gotowości do udzielania pomocy przez całą dobę.
W mijającym roku karetki typu W (czyli wypadkowe) dostawały w woj. śląskim 1750 zł na dobę za pozostawanie w gotowości, natomiast w 2008 roku stawka ta zostanie podwyższona do 2470 zł. Natomiast w przypadku karetek typu R (czyli ratunkowej) stawka wzrośnie z 2150 zł do 3070 zł.
Niedofinansowane SOR
Sytuacja finansowa stacji pogotowia ratunkowego ulega stopniowej poprawie, ale wciąż słabo opłacane są szpitalne oddziały ratunkowe (SOR).
- Problem polega bowiem na tym, że oddziały te są finansowane jedynie przez NFZ - mówi profesor Wojciech Gaszyński, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Medycyny Katastrof.
NFZ płaci SOR jedynie stawkę ryczałtową za pozostawanie w gotowości do udzielania świadczeń. W 2008 roku zamierza przeznaczyć na ten cel niewiele ponad 30 mln zł.
- W województwie podlaskim stawka dobowa oddziału ratunkowego w szpitalu powiatowym wynosi 2 tys. zł i w przyszłym roku nie planujemy jej podwyższenia - mówi Adam Dębski, rzecznik prasowy podlaskiego NFZ.
Środowisko medyczne uważa, że to zdecydowanie za mało.
- Dlatego budżet państwa powinien płacić za pozostawanie SOR w stanie gotowości, za ich wyposażenie i wynagrodzenie pracowników, a NFZ płacić za faktycznie wykonane usługi - uważa profesor Wojciech Gaszyński. Krzysztof Grzegorek, wiceminister zdrowia powiedział, że w połowie 2008 roku resort przygotuje nowelizację ustawy o PRM, w której zaproponuje, aby także budżet finansował SOR.
Za mało ratowników
Jednym z głównych założeń ustawy o PRM było zwiększenie liczby wykwalifikowanych ratowników, których umiejętności pozwalają im m.in. na samodzielną pracę (bez nadzoru lekarza). Tych jednak wciąż brakuje.
Zdaniem Tomasza Mosiewicza z Wydziału Zarządzania Kryzysowego Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy, personel zespołów ratownictwa medycznego nie spełnia kwalifikacji określonych w ustawie.
- Dotyczy to nawet 60 proc. personelu karetek - dodaje Tomasz Mosiewicz.
Bardzo poważnym błędem ustawy było utrzymanie szkolnictwa pomaturalnego w zakresie ratowników medycznych.
- Główną przyczyną braku ratowników jest kontynuowanie ich kształcenia w szkołach pomaturalnych, bo wydłużało to okres ich nauki. Ratownicy po dwuletnich studiach pomaturalnych nie mają żadnego przygotowania praktycznego. Dlatego decydują się na trzy- lub trzyipół-letnie studia licencjackie - uważa profesor Wojciech Gaszyński.
W ten sposób proces ich kształcenia wydłuża się do pięciu - sześciu lat.
Za dużo karetek z lekarzami
Brak wystarczającej liczby ratowników powoduje, że w większości województw wciąż przeważają karetki pogotowia, w których jeżdżą lekarze (czyli specjalistyczne), a powinny te z ratownikami, czyli typu podstawowego (oznaczone literą P).
Na dostosowanie się do tego województwa mają czas do 2010 roku. Oznacza to zwiększenie kosztów funkcjonowania.
- Koszt zespołu z lekarzem jest wyższy niż karetki z ratownikiem - podkreśla Wojciech Brachaczek.
Ponadto świadomość, że w karetkach jeżdżą lekarze, sprawia, że wciąż wysoki jest odsetek wezwań do przypadków nieuzasadnionych medycznie.
- Z kontroli przeprowadzonej w województwie kujawskim wynika, że tylko 10 proc. wyjazdów było zasadnych, czyli faktycznie życie i zdrowie pacjenta było zagrożone - dodaje Tomasz Mosiewicz.
Dominika Sikora