Uwaga na inwazyjne gatunki w Polsce
Inwazyjne gatunki najczęściej trafiają do środowiska wypuszczane przez ludzi. Trzeba z nimi walczyć, nim się rozprzestrzenią - dlatego ważne jest stworzenie azylów, w których takie zwierzęta mogłyby żyć, nie powodując szkód - mówią eksperci w rozmowie z PAP.
Eksperci: z gatunkami inwazyjnymi trzeba walczyć, nim się rozprzestrzenią?
Do tej pory w Polsce zidentyfikowanych zostało niemal dwa tysiące gatunków obcego pochodzenia - czyli gatunków roślin i zwierząt, które nie znalazły się na terenie naszego kraju w sposób naturalny, ale w wyniku działalności człowieka.
Większość z nich nie jest w żaden sposób szkodliwa - nie oddziałuje negatywnie na przyrodę, gospodarkę czy na zdrowie człowieka. Bez części z nich wręcz nie wyobrażamy sobie dzisiaj życia: rośliny takie, jak ziemniaki, czy zwierzęta takie, jak kury czy świnie, to w większości miejsc na świecie gatunki obce.
"Jest jednak niewielka grupa gatunków, w przypadku której oddziaływania takie są bardzo silne: właśnie te gatunki zwierząt i roślin nazywamy inwazyjnymi gatunkami obcymi" - tłumaczy w rozmowie z PAP dr Wojciech Solarz z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie.
Obce gatunki mogą przedostawać się na nowe terytoria przeróżnymi drogami: według danych zbieranych przez Komisję Europejską istnieje ok. 40 takich sposobów. Gatunki mogą przenieść się na nowe tereny po zlikwidowaniu naturalnej bariery geograficznej (np. wybudowaniu kanału), wydostawać z hodowli czy uprawy w warunkach kontrolowanych - bądź też być przywożone do nowego kraju wraz z importowanymi towarami.
"Nie ma już na szczęście takich pomysłów, jak to było jeszcze w XIX i na początku XX wieku: sprowadzanie obcych gatunków zwierząt i celowe wsiedlanie ich do środowiska, żeby na przykład było ładnie albo żeby zwiększyć liczbę gatunków" - opowiada dr Solarz.
Jak tłumaczy badacz, egzotyczne gatunki zwierząt najczęściej trafiają dzisiaj do środowiska wypuszczane przez dotychczasowych właścicieli. "Wiele z potencjalnie inwazyjnych gatunków - których być może jeszcze nie ma w środowisku naturalnym w Polsce, ale znajdują się na unijnej liście gatunków zakazanych - zostaje przywiezionych do kraju w celu ich hodowli. Następnie uciekają swoim właścicielom albo właśnie są przez nich wypuszczane" - mówi.
Przykładem takiego rozpowszechnionego w Polsce gatunku są choćby pochodzące z Ameryki żółwie czerwonolice. Po wypuszczeniu do środowiska naturalnego stają się one konkurencją dla naszego rodzimego żółwia błotnego: walczą z nimi o pokarm i miejsca odpoczynku, a ponadto mogą przenosić na żółwie błotne pasożyty i choroby.
Dr Solarz przekonuje jednak, że wbrew pozorom, to nie najbardziej rozpowszechnione gatunki inwazyjnych zwierząt i roślin powinny znajdować się w centrum naszego zainteresowania. "Przez to, że są one tak szeroko rozpowszechnione, nie jesteśmy niestety w stanie wiele na nie poradzić. W przypadku takich szeroko rozpowszechnionych gatunków inwazyjnych możemy już tylko próbować ograniczać ich występowanie i negatywny wpływ w określonych miejscach - np. na terenach przyrodniczo cennych, takich jak parki narodowe czy obszary Natura 2000. Natomiast w skali całej Polski jest to niewykonalne - zarówno z powodów technicznych, jak i ekonomicznych" - dodaje ekspert.
"Tak naprawdę powinniśmy więc swoje działania koncentrować na gatunkach, które są jeszcze rzadkie i na tyle mało rozpowszechnione, że istnieje szansa na takie nimi zarządzania, żeby przyniosło to efekt w skali całego kraju" - stwierdza.
Kluczowe jest więc utrzymanie pod kontrolą liczebności obecnych już w Polsce gatunków egzotycznych. Jednym z najbardziej podstawowych sposobów prowadzenia tej kontroli jest właśnie zapobieganie wypuszczaniu tych zwierząt na wolność.
Andrzej Kepel z Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody "Salamandra" zwraca jednak uwagę, że w Polsce praktycznie nie ma możliwości odpowiedzialnego pozbycia się żywych okazów gatunków egzotycznych.
"Jedynym rozsądnym rozwiązaniem byłoby stworzenie azyli, które byłyby w stanie przyjmować te zwierzęta" - stwierdza. Zauważa on, że choć z ekonomicznego punktu widzenia najskuteczniejsze wydaje się usypianie zwierząt - jednak przyjęcie takiej strategii najpewniej przyniosłoby skutek odwrotny od zamierzonego. "Żaden właściciel zwierzęcia, nawet jeśli obecnie niezbyt się nim interesuje i ma dość jego trzymania, nie odda go na śmierć. Świadomość, że zostałyby poddane eutanazji, de facto skutkowałaby tym, że takie zwierzęta nie trafiałyby do punktów, które mogłyby je przyjąć, tylko byłyby wypuszczane na wolność" - tłumaczy.
"Jeżeli chcemy, żeby ludzie, którzy już nie chcą lub nie mogą przetrzymywać takich zwierząt, oddali je - musimy stworzyć miejsca, w których zapewni się im dobre warunki życia, aż do naturalnej śmierci" - mówi Kepel.
Dodaje przy tym, że choć przygotowywane były programy, które miały zaradzić problemowi wypuszczania do środowiska zwierząt egzotycznych, to ich realizacja za każdym razem napotyka barierę finansową. "Organizacje pozarządowe by to mogły zrobić - ale one też musiałyby mieć zagwarantowane środki" - podkreśla.
Borowik amerykański atakuje?
W Polsce obecnie występuje ok. 1400 gatunków grzybów jadalnych i 200-250 gatunków trujących. Większość z nas zbiera jednak grzyby amatorsko i przeciętny Polak jest w stanie rozpoznać najwyżej 15 gatunków jadalnych, m.in. borowiki szlachetne, podgrzybki, kurki, koźlarze, gołąbki lub gąski zielonki.
Zaawansowani grzybiarze, którzy regularnie wyruszają na grzybobranie i mają większe doświadczenie, są w stanie rozpoznać ok. 40-60 gatunków - mówi PAP dr hab. Małgorzata Ruszkiewicz-Michalska z Pracowni Algologii i Mykologii Uniwersytetu Łódzkiego.
Niewielki procent grzybów występujących w Polsce - ok. 200-250 gatunków - to grzyby trujące, natomiast śmiertelnie trujących jest zaledwie kilka. I tu na czoło wysuwa się muchomor sromotnikowy, choć mykologowie wolą nazywać go muchomorem zielonawym ze względu na częste w mediach mylenie nazwy muchomora sromotnikowego ze sromotnikiem bezwstydnym, czyli zupełnie innym, jadalnym grzybem.
"Muchomor zielonawy poza tym, że ma bardzo niebezpieczne trucizny, uszkadzające m.in. nerki lub wątrobę, również bardzo późno daje objawy zatrucia, co jest szalenie niebezpieczne" - dodała dr Ruszkiewicz-Michalska.
Jak podkreśliła, kluczowe przy zbieraniu grzybów jest to, że powinno zbierać się tylko te, które rzeczywiście jesteśmy w stanie rozróżnić. A ponieważ o pomyłkę w tym przypadku jest łatwo, więc lepiej pozostać przy gatunkach dobrze znanych.
Ekspertka radzi, że jeśli pojawią się wątpliwości czy zebraliśmy jadalne grzyby, to można udać się do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. "We wszystkich większych miastach powinien być i najczęściej jest grzyboznawca, który ma uprawnienia do tego, żeby oceniać, czy jest to gatunek jadalny, czy trujący. Ale jeśli nie mamy takiej możliwości, to zdecydowanie najlepszym wyjściem, jeżeli mamy takie wątpliwości, jest takiego grzyba po prostu nie jeść" - dodała.
Ważne jest też to, w co zbieramy grzyby. Nie powinno się ich zbierać w opakowania plastikowe lub foliówki. Jadalne grzyby, poprzez przechowywanie ich w takich warunkach nawet tylko w czasie zbioru, mogą stać się dla nas niebezpieczne ze względu na namnażające się w takich warunkach bakterie i tzw. grzyby "pleśniowe", które wytwarzają różnego rodzaju trucizny. "Sam grzyb w tym przypadku nie jest trujący, ale taki sposób zbioru i przechowywania również później, czyli w zamkniętych plastikowych pojemnikach, jest niebezpieczny" - dodała biolog.
Potraw z grzybów nie powinno podawać się dzieciom do 6-8. roku życia i osobom powyżej 70 lat. "Dlatego, że one są bardziej narażone przy wszelkich zatruciach, łatwiej się odwadniają, tracą sole mineralne, a biegunki i wymioty są w ich przypadku dużo bardziej niebezpieczne, niż u osób dorosłych w dobrej kondycji" - zaznaczyła dr hab. Ruszkiewicz-Michalska.
Ekspertka zwróciła uwagę, że często nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak ważną rolę grzyby pełnią w ekosystemie - przede wszystkim rozkładając materię roślinną, zwierzęcą, a także grzybową.
"Proszę sobie uświadomić, że gdyby nie było grzybów rozkładających drewno, to w ciągu 25-30 lat zabrakłoby na kuli ziemskiej dwutlenku węgla. To oznaczałoby, że rośliny nie miałyby czego wchłaniać, żeby prowadzić fotosyntezę. Nie byłoby żadnego wzrostu roślin, glonów, bo nie byłoby podstawowego substratu. Czyli rola grzybów jest gigantyczna, choć bardzo rzadko uświadamiana. Można sobie wyobrazić, że bez grzybów nasze lasy i świat wyglądałby jak wielkie cmentarzysko nierozłożonych szczątków, roślinnych, zwierzęcych i grzybowych" - dodała mykolog.
Grzyby są także pasożytami, co w przypadku ekosystemu jest niezwykle ważną i wcale nie negatywną rolą, ponieważ wpływają na to, które osobniki przetrwają, a które zginą, gdyż są osłabione. W ich miejsce otwiera się przestrzeń do życia dla innych organizmów. Grzyby stanowią np. 60-70 proc. wszystkich organizmów pasożytujących na roślinach.
Dr Ruszkiewicz-Michalska zwróciła uwagę, że jesteśmy jednym z niewielu krajów w Europie, ale i na świecie, w których znana jest liczba gatunków grzybów. Szacuje się, że wszystkich grzybów - zarówno dużych jak i tych, których nie widać gołym okiem, żyjących w ściółce, roślinach czy zwierzętach oraz porostów, jest w Polsce ok. 14,5 tys. gatunków.
Z tego ok. 4,5 tys. to duże, makroskopijne grzyby, które widzimy w lesie, m.in. grzyby kapeluszowe, hubokształtne, purchawkowate. Wśród nich jest ok. 1400 gatunków grzybów jadalnych. "Ale to nie są tylko te grzyby smaczne, które najczęściej zbieramy. Oczywiście są wśród nich te najbardziej szlachetne, ale większość są to grzyby po prostu jadalne, czyli nie powodujące zatruć i nie mające negatywnego wpływu na zdrowie" - zaznaczyła.
Nie każdy wie, że w Polsce chronione są nie tylko niektóre gatunki zwierząt czy roślin, ale także grzyby - łącznie 117 gatunków grzybów podlega ochronie ścisłej i częściowej.
"W przypadku ochrony gatunkowej bardzo ważne jest to, żeby nie zbierać gatunków, których nie znamy, nie niszczyć owocników, ale również zbierając grzyby - nie grabić ściółki, nie robić tego w sposób destrukcyjny. Każdy gatunek ma swoją rolę, więc nie wolno niszczyć ich bezmyślnie" - podkreśliła biolog.
W przypadku grzybów bardzo ważna jest też ochrona siedlisk, w których występują. Jest ona dużo trudniejsza, bo należy brać pod uwagę cały zespół czynników. W tym przypadku konieczne jest zadbanie o to, aby np. w przypadku inwestycji przemysłowych nie zmienić warunków wodnych, glebowych, żeby ograniczyć emisję zanieczyszczeń, na które grzyby też reagują - podsumowała dr hab. Małgorzata Ruszkiewicz-Michalska.
Borowik wysmukły atakuje?
Tymczasem polskie lasy zalewa borowik amerykański zwany również wrzosowym. Jak podaje polskatimes.pl jako gatunek inwazyjny trafił do nas z USA przez Litwę. Początkowo występował na północy , teraz można już go spotkać innych częściach kraju. Jest doceniany przez grzybiarzy, ma pomarańczowy kapelusz i żółty lub brzoskwiniowy trzon. W przekroju, ma odcień różowawy, przy czym barwa zmienia się pod wpływem utlenienia. Zdaniem ekspertów ze smakera, grzyby maja przyjemny zapach i jest bardzo smaczny.