W szpitalach brakuje lekarzy
Samorząd lekarski nie zgadza się z resortem zdrowia, który uważa, że coraz więcej lekarzy decyduje się na powrót do kraju z emigracji. Nie potwierdza też tego sytuacja w placówkach zdrowia.
Ministerstwo Zdrowia twierdzi, że coraz więcej lekarzy decyduje się na powrót do kraju z emigracji zarobkowej, bo mają szanse na dobre zarobki w kraju.
- Biorąc pod uwagę koszt życia za granicą i nakład pracy, okazuje się, że wielu wybiera powrót do kraju - uważa Adam Fronczak, wiceminister zdrowia.
Jednak na potwierdzenie swoich informacji resort zdrowia nie przedstawia żadnych konkretnych danych. To stwierdzenie wywołało też zdumienie wśród lekarzy.
- Nie ma żadnej możliwości obiektywnego sprawdzenia, czy faktycznie większa liczba lekarzy decyduje się na powrót do kraju - uważa Konstanty Radziwiłł, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Samorząd lekarski dysponuje jedynie informacją o tym, ilu lekarzy pobrało specjalne zaświadczenie, które potwierdza, że ich kwalifikacje zawodowe są zgodne z wymogami unijnymi. Między innymi taki dokument jest wymagany przy podejmowaniu pracy przez specjalistę w innym państwie UE.
- Od momentu przystąpienia Polski do UE takich zaświadczeń zostało wydanych około 7 tysięcy - dodaje Konstanty Radziwiłł.
W 2004 roku wydawano ich około 200 miesięcznie. Obecnie jest ich wydawanych 50-60.
- Ale to nie potwierdza informacji o powrotach do kraju, a tym bardziej że ich powodem jest wzrost zarobków lekarzy - uważa prezes NRL.
Również Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL), nie zgadza się z informacjami resortu zdrowia.
- Pewien wzrost płac lekarzy jest notowany, ale nie jest na tyle znaczący, aby przyciągał lekarzy zza granicy. Jeżeli wracają, to raczej kierując się np. tęsknotą za rodziną - dodaje Krzysztof Bukiel.
Danych o powrotach lekarzy z zagranicy nie potwierdzają też dyrektorzy placówek ochrony zdrowia, gdzie brak lekarzy jest czasem powodem wstrzymywania zabiegów planowych czy wręcz ograniczania możliwości zapisania się w kolejkę do specjalistów.
- Ich brak, szczególnie w niektórych dziedzinach, jest dramatyczny. Zdarza się, że musimy rezygnować z wykonywania świadczeń zdrowotnych, które wcześniej robiliśmy - mówi Danuta Tarka, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Płocku.
Resort zdrowia liczy na to, że zróżnicowanie wynagrodzenia lekarzy rezydentów, czyli takich, którzy w ramach etatów finansowanych z budżetu uczą się konkretnej specjalizacji, zwiększy ich liczbę w przyszłości. W uchwalonej już przez Sejm nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty rząd zaproponował, aby rezydenci zarabiali w zależności od roku specjalizacji i wybranej dziedziny.
Wczoraj w trakcie posiedzenia senackiej Komisji Zdrowia, która zajmowała się projektem, senatorzy PiS zaproponowali wprowadzenie poprawki.
Zgodnie z nią płace rezydentów nie mogłyby być niższe niż 100 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw (obecnie jest to kwota 2,9 tys. zł).
Na taką zmianę nie zgadza się jednak resort zdrowia. Opowiada się za utrzymaniem przepisu określającego, że płace rezydentów nie mogą być niższe niż 70 proc. przeciętnego wynagrodzenia.
Dominika Sikora