Wakacje kredytowe korzystne głównie dla bogatych. Dane dają do myślenia
Wakacje kredytowe z lat 2022-2023 kosztowały banki ok. 14 mld zł, a skorzystali na nich najbardziej bogatsi kredytobiorcy, którzy nadpłacili swoje zobowiązania. Czy w takim razie były potrzebne gospodarstwom domowym przygniecionym wysokością rat kredytów po serii podwyżek stóp procentowych w latach 2021-2022? Owszem, pomogły, ale zaledwie 14-16 proc. kredytobiorców. Pozostali poradziliby sobie bez "wakacji".
Banki podsumowały "wakacje kredytowe" z lat 2022-23. Przypomnijmy - zapowiedział je ówczesny premier Mateusz Morawiecki, kiedy stopa główna NBP wynosiła 4,5 proc. Chodziło o to, by kredytobiorcy, którzy zaciągnęli hipotekę w okresie, gdy stopy były niemal "zerowe", a więc pomiędzy czerwcem 2020, a październikiem 2021 roku, odczuli mniejszy ból z powodu rosnących rat kredytów.
Rząd zdecydował się przysłać do Sejmu ustawę wprowadzającą "wakacje" wbrew stanowisku Komitetu Stabilności Finansowej. Banki miały wtedy w swoich bilansach nieco ponad 450 mld zł takich kredytów. "Wakacje" polegały na tym, że kredytobiorca, który zaciągnął hipotekę w złotych przed 1 lipca 2022 roku mógł zawiesić spłatę czterech rat do końca 2022 roku i kolejnych czterech, po jednej w każdym kwartale 2023 roku.
Wakacje mógł wziąć każdy - nie było żadnych progów ani kryteriów dochodowych, relacji wysokości raty do dochodów spłacających kredy, pułapu wysokości zaciągniętego kredytu. Na "wakacje" można było wysłać kredyt na kilka milionów złotych. I to dopiero były korzyści.
Sejm uchwalił "wakacje" właśnie tego dnia, gdy główna stopa NBP została podniesiona do 6 proc., a ustawa weszła w życie z końcem lipca, gdy wynosiła już 6,5 proc. Potem nastąpiła jeszcze jedna podwyżka - do 6,75 proc. Wskutek tego rajdu stóp raty hipotek zaciągniętych w okresie, gdy pieniądz był najtańszy w historii, wzrosły przeciętnie ok. dwukrotnie.
Banki policzyły, że do 26 listopada 2023 roku "wakacjami" objętych zostało 1,153 mln rachunków o wartości 285 mld zł. To nieco mniej niż pierwotnie oczekiwano. Z ich statystyk wynika, że z "wakacji" skorzystali głównie młodsi kredytobiorcy, z dużych miejscowości, którzy zaciągnęli kredyty na wysokie kwoty (350-500 tys. zł), głównie w latach 2020-21.
Badania ankietowe pokazały, że wskutek wzrostu stóp w naprawdę trudnej sytuacji, wymagającej interwencji lub wsparcia znalazło się 14-16 proc. kredytobiorców, którzy skorzystali z wakacji. To znaczy, że rata kredytu pochłaniała połowę lub więcej ich rozporządzalnego dochodu. Okazuje się, że ponad 80 proc. poradziłoby sobie ze spłatami rat bez "wakacji", choć oczywiście wzrost rat miałby wpływ na bieżącą konsumpcję tych gospodarstw domowych.
"To uświadamia hojność tego instrumentu" - napisali w raporcie "Wpływ czynników regulacyjnych i fiskalnych na wyniki finansowe banków w III kwartale 2023 roku" naukowcy z Zespołu Badań i Analiz Związku Banków Polskich.
W 2022 roku, a więc w pierwszym roku obowiązywania wakacji BNP Paribas Bank Polska przyjrzał się swoim kredytobiorcom i stwierdził, że tylko ok. jedna ósma z nich mogła się znaleźć w kłopotach, gdyby nie zostało wprowadzone moratorium. Dlatego określał wakacje "kosztownym prezentem".
Na co przeznaczyli pieniądze kredytobiorcy, którzy dostali "wakacje" nadmiarowo? Na inne wydatki, których nie uznawali za konieczne - 20 proc. z nich. Kolejnych 12 proc. przeznaczyło te pieniądze na spłaty innych kredytów, a 6 proc. - na spłaty innych zobowiązań. Aż 47 proc. gospodarstw domowych, które miały "wakacje", zaoszczędzone raty przeznaczyło na nadpłatę kredytu hipotecznego.
Nadpłaty kredytów lub wcześniejsza spłata to standardowe postępowanie wielu kredytobiorców, którzy mają nadwyżki środków i starają się pozbyć wcześniej wieloletniego zobowiązania, jakim jest hipoteka. Ale po wprowadzeniu wakacji nadpłaty wzrosły dwukrotnie. Wysokość nadpłat wylicza Biuro Informacji Kredytowej. Według jego danych wcześniejsze spłaty i nadpłaty kredytów mieszkaniowych w 2020 roku wynosiły 18,4 mld zł, a w 2021 roku - 26,7 mld zł. Po wprowadzeniu "wakacji" w 2022 roku skoczyły do rekordowych 52,4 mld zł, a od stycznia do października 2023 roku wyniosły 33,1 mld zł.
Już w połowie zeszłego roku przedstawiciele rządzącego wówczas PiS dawali sygnały, że wakacje kredytowe zostaną przedłużone na 2024 rok. Przed październikowymi wyborami zapowiedział to ówczesny wicepremier Mateusz Morawiecki, a rząd PiS przygotował nawet i przesłał do sejmu projekt ustawy zanim okazało się, że nie uzyskał wotum zaufania. Nowy rząd zastanawia się teraz, czy wprowadzić "wakacje" i w jakiej formule.
Decyzja miała zapaść już tydzień temu, ale nie została podjęta. Projekt Ministerstwa Finansów przewiduje możliwość zawieszenia spłaty czterech rat kapitałowo-odsetkowych w ciągu roku. Skorzystać z wakacji mogliby jednak tylko kredytobiorcy, których rata kredytu przekracza 35 proc. dochodu. Ograniczona byłaby też wysokość kredytu - do 1,2 mln zł. Według Ministerstwa Finansów do "wakacji" uprawnionych byłoby ok. 420 tys. kredytobiorców, a roczny koszt dla banków wyniósłby maksymalnie 3,6 mld zł. Miałyby wejść w życie od 1 kwietnia.
Bankowcy argumentują, że rząd nie powinien wprowadzać kolejnych "wakacji", skoro problemy ze spłatą rat dotyczą relatywnie niewielkiej grupy kredytobiorców, a dostępny jest Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, który może być trwałym mechanizmem systemowym pomocy. Powołują się także na zalecenia Europejskiego Urzędu Nadzoru Bankowego, który wskazywał, że wsparcie kredytobiorców w postaci moratoriów jest dopuszczalne, ale w sytuacjach wyjątkowych i nie może być mechanizmem systemowym.
Z wyliczeń Zespołu Badań i Analiz ZBP wynika, że pomoc z FWK (po proponowanej przez rząd liberalizacji dostępu mogłaby być w większym niż dotychczas stopniu umarzana) jest bardziej korzystna dla znacznie większej grupy kredytobiorców niż "wakacje". Wsparcie z FWK ogranicza do minimum raty przez 36 miesięcy, a możliwość umorzenia "pożyczki" z FWK pozwala obniżyć kwotę, jaką klient ma zwrócić w przyszłości i stanowi dla niego realną korzyść. Wakacje są natomiast bardziej atrakcyjne dla bogatych. Dla tych kredytobiorców, których stać było na kredyt na 800 tys. zł lub jeszcze wyższy.
Jacek Ramotowski