Waldemar Buda: Wzrost gospodarczy Polski w 2023 r. może wynieść powyżej 2 proc.

Wzrost gospodarczy Polski w 2023 r. może wynieść powyżej 2 proc. - ocenił w czwartek minister rozwoju i technologii Waldemar Buda.

Szef resortu rozwoju i technologii pytany w audycji Programu I Polskiego Radia czy przyszłym roku czeka nas recesja, odpowiedział: "Nie spodziewam się".

"W budżecie, pomimo bardzo wysokich cen i projektowania go (budżetu - PAP) we wrześniu i w październiku, przewidywaliśmy wzrost gospodarczy (w 2023 r. - PAP) na 1,7 proc. PKB." - powiedział. "Przy rozwiązaniach dotyczących energii zakładam, że to będzie powyżej 2 proc." - dodał.

W ocenie Budy, "trudno mówić o recesji, to jest marzenie wielu krajów europejskich".

Projekt budżetu na 2023 r. - pierwsze czytanie

W piątek w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu budżetu na 2023 r. Zgodnie z projektem, dochody budżetu wyniosą 604,7 mld zł, a wydatki 672,7 mld zł. Deficyt budżetowy ma być nie większy niż 68 mld zł. Wzrost PKB w roku 2022 ma wynieść 4,6 proc., a w roku 2023 - 1,7 proc. Inflacja średniorocznie ma wynieść 9,8 proc.

Reklama

Zdaniem ministra konsekwencje obecnego kryzysu potrwają "nawet 2-3 lata". "Musimy wyjść z tej sytuacji, uregulować sobie miks energetyczny, doprowadzić do sytuacji, w której zbiorcze surowce wpływające na miks mają rozsądną cenę, rozsądne źródła" - mówił.

Stwierdził, że jeśli "wojna na Ukrainie by się zakończyła, logistyka by się otworzyła, również przez kraje południowe i wschodnie (...) to wtedy różne rynki się ustabilizują i chęć podnoszenia cen, myślenia pesymistycznego w biznesie będzie dużo mniejsza".

Buda o limitach cen prądu dla gospodarstw domowych

Minister Buda, odpowiadając na pytania słuchaczy m.in. o limit cen prądu dla gospodarstw domowych, który został ustalony na 2 tys. kWh wskazał: "Powyżej tego limitu wcale tak drogo nie będzie".

"Pokazaliśmy stawkę na poziomie 693 [zł] (...) co jest akceptowalne. To nie jest tak, że do 2 tys. kWh stara cena, a później razy pięć. Później lekko więcej, ale też bez przesady" - powiedział.

Zdaniem Budy to jest limit, który "nas mobilizuje do tego, żeby oszczędzać". Zwrócił uwagę, że te 2 tys. dla gospodarstw domowych kosztuje 11 mld zł. "Wydawało nam się, że jeżeli podwyżka powyżej 2 tys. będzie o 30 proc., to jesteśmy w stanie to udźwignąć, bo cały rachunek będzie nie większy niż, przy np. 3 tys., nie większy niż 10 -15 proc." - mówił. Dodał, że energia na świecie zdrożała cztery razy.

Jak zaznaczył, wyznacznikiem, uprawniającym do skorzystania z limitu, jest licznik. "Nawet jeśli ktoś wydzieli sobie licznik i uzna, że ma osobne gospodarstwo, naraża się na kłopoty" - stwierdził. Zwrócił uwagę, że gminy naliczają osobne opłaty za np. śmieci, doliczają za różne inne elementy, gdzie podatki są od osoby. "Nawet jeśli pojawi się kilka osób, które można by rozdzielić w tym limicie - to gross jest takich, które skorzystałyby z podwójnego limitu, a byłoby to nieuzasadnione" - ocenił.

Zobacz również:

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Waldemar Buda | wzrost gospodarczy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »