Walendziak i Piechota, czyli dwugłos w sprawie gazu
Nie da się z dnia na dzień dokonać takiej dywersyfikacji, w której można by było w pełni uniezależnić się od jednego ze źródeł - uważa Jacek Piechota, wiceminister gospodarki. Panowie poszliście na rosyjski dyktat i dziś pod ten dyktat podlegamy - odpowiada mu wieslaw Walendziak, poseł PiS.
Tomasz Skory: Panie ministrze, czy pan czuje się odpowiedzialny za bardzo dobitnie wczoraj wykazane zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego kraju?
Jacek Piechota: Czuję się odpowiedzialny i to jest konstytucyjny obowiązek, odpowiedzialność ministra do spraw gospodarki, za stan bezpieczeństwa energetycznego kraju. Mamy do czynienia z sytuacją, w której z każdej strony, tam gdzie odbieramy gaz, w tym konkretnym przypadku, mogą nastąpić różnego rodzaju perturbacje. Mamy do czynienia z sytuacją, w której całe historyczne uwarunkowania powodują, że nie da się z dnia na dzień, z roku na rok, dokonać takiej dywersyfikacji, której można by było w pełni uniezależnić się od jednego ze źródeł. To przewidywał poprzedni rząd, który w 2000 roku, przyjmując rozporządzenie podpisane jeszcze przez premiera Buzka, zakładał cały harmonogram dywersyfikacji dostaw. Zgodnie z nim dopiero w 2019 roku poniżej 50% gazu miało pochodzić z jednego źródła, jeżeli chodzi o import. Nie oczekujmy cudów, bo cudów nie ma w gospodarce. My tę dywersyfikację prowadzimy zgodnie z tamtym rozporządzeniem. Nie zostało ono uchylone i zgodnie z tamtym rozporządzeniem w roku ubiegłym 78 proc. importowanego gazu pochodzi ze strony rosyjskiej.
Wiesław Walendziak: Kiedy wicepremier Pol podpisywał porozumienie rządowe z wicepremierem Kristienko ogłoszono, że wszelkie kłopoty w rozliczeniach polsko-rosyjskich, jeżeli chodzi o obrót gazem, ustają, jest zapewnione bezpieczeństwo i jest ogólnie sympatyczna atmosfera współpracy. Tak naprawdę tym porozumieniem wicepremier Pol zwolnił Rosjan z wypełnienia umowy jamalskiej w części inwestycyjnej, jeżeli chodzi o budowanie tzw. drugiej nitki tego gazociągu.
Jacek Piechota: Panie pośle, nieprawda. Porozumienie wyrenegocjowane - straszne określenie - przez pana premiera Pola w żaden sposób nie zwalnia strony rosyjskiej z realizacji drugiej nitki.
Tomasz Skory: Ale jej nie ma.
Wiesław Walendziak: Mówię o faktycznym wymiarze tego porozumienia i konsekwencji tegoż porozumienia. Po roku co się dzieje? Po roku Rosjanie mogą zakręcać kurek, nie specjalnie nas o tym informując, bo to się robi na telefon; na telefon poinformowano polskich odbiorców, że za chwilę gazu nie będzie. Wicepremier Pol dowiaduje się z prasy, że Rosjanie budują gazociąg po dnie Bałtyku i omijają Polskę, by się połączyć z Europą Zachodnią.
Jacek Piechota: Nie z prasy, panie pośle. Z Komisji Europejskiej.
Wiesław Walendziak: Traktują nas bardzo niepoważnie. Polska dała się sprowadzić do roli niepoważnie traktowanego partnera negocjacyjnego, a stało się tak dlatego, że niezależnie, czy panowie mieliście przekonanie do kontraktu norweskiego, czy nie, to nie warto było - choćby z pragmatycznego punktu widzenia - ogłaszać publicznie, że jak dojdziecie do władzy, to zrobicie wszystko, by ten kontrakt nie wszedł w życie. A ja, odwołując się do wypowiedzi publicznych, np. Leszka Millera, powiem, że takie wrażenie można było odnieść. W momencie, kiedy rząd Buzka podpisywał wstępne porozumienie z Norwegami, Leszek Miller zabierał głos i mówił, że jak dojdziemy do władzy, ten kontrakt w tej postaci nigdy nie wejdzie w życie.
Tomasz Skory: I go nie ma.
Wiesław Walendziak: Powiem tak: niezależnie od szczegółów oceny tego kontraktu, był to błąd. I robienie wczoraj na gwałt spotkania ze Statoilem z Norwegii, memorandum, cokolwiek, to jest to oczywiście element wywierania presji na Rosjan, tylko to wszystko jest bardzo nieudolne.
Jacek Piechota: Chciałem panu podziękować za trzy bardzo ważne tezy, które pan sformułował. Pierwsza - druga nitka Jamału. Nawet, gdyby była druga nitka, to na końcu siedzieliby ci sami Rosjanie, więc nie formułujmy jakichś tez, że to by cokolwiek zmieniało, jeśli chodzi o nasze uzależnienie od Rosjan. Pod drugie, dziękuję za określenie wstępne porozumienie z Norwegami, bo ono padło po raz pierwszy ze strony opozycji, a to rzeczywiście było wstępne porozumienie. To porozumienie zakładało, że Norwedzy znajdą jeszcze dodatkowego odbiorcę na dodatkowe 3 mld metrów sześc. i wtedy dopiero, gdy gazociągiem można będzie przesyłać min. 80 mld metrów sześc. kontrakt norweski będzie mógł być zrealizowany. Niestety, obie strony przyznały wczoraj publicznie, że tamta prognoza zapotrzebowania na gaz była zdecydowanie zbyt optymistyczna, nie było takiego zapotrzebowania przesyłu i nie było ekonomicznego uzasadnienia, dlatego nie było kontraktu. I trzecia doskonała teza. Panie pośle, litości. Pan wyraził ogromny komplement pod adresem rządu. Jeżeli pan uważa, że w ciągu kilkunastu godzin można do Polski ściągnąć wiceprezesa Statoilu, w ciągu kilkunastu godzin nocnych wynegocjować tego porozumienia, to przepraszam, są pewne granice śmieszności. Prace między PGNiG a Statoilem i Dongiem duńskim trwały cały czas. Rozmowy i poszukiwanie możliwości zwiększenia dostaw z kierunku zachodniego i realizacji technicznych warunków do dywersyfikacji dostaw, by zrealizować wasze rozporządzenie z 2000 roku, po prostu cały czas trwały. To był wyjątkowy zbieg okoliczności, że w jednym dniu Rosjanie zakręcili kurek, a w drugim dniu w Polsce byli Norwedzy. Jak można formułować tezę, że w ciągu kilkunastu godzin można coś takiego zorganizować? Jesteśmy bardzo skuteczni, z tego rozumiem.
Wiesław Walendziak: Skuteczni w rozwalaniu sensownych projektów - bez wątpienia. Kluczową kwestią był sposób renegocjowania umowy jamalskiej ponad rok temu i to był fatalny rzeczywiście błąd, ponieważ Rosjanie nas straszyli, że będziemy płacili za gaz, którego nie jesteśmy w stanie odebrać, ale oni nie mieli najmniejszej ochoty do zbudowania całej infrastruktury inwestycyjnej i technologicznej. Na tym polega problem, żeście panowie poszli na rosyjski dyktat i dziś pod ten dyktat podlegamy w sposób oczywisty.
Tomasz Skory: Dziękuję za rozmowę.