Wciąż grożą nam wojny celne. Analitycy ostrzegają przed konsekwencjami

Przemieszczenie łańcuchów dostaw, przenoszenie inwestycji i produkcji do USA może zająć całe lata, choćby nie wiem jak Donald Trump cisnął przedsiębiorstwa i korporacje cłami. Faktycznie, powstaje "wielobiegunowy" świat, co oznacza przebudowę całej globalnej gospodarki, ale zanim przedsiębiorstwa zaczną w nim działać efektywnie wzrost będzie wolniejszy, a inflacja wyższa - ostrzegają analitycy banku inwestycyjnego Morgan Stanley.

Być może dotarło to do Donalda Trumpa, który zaczął się cofać. Już za pierwszej kadencji zmierzał do "oddzielenia" Chin od amerykańskiej gospodarki. Po ponownym objęciu władzy w styczniu, na początku kwietnia wprowadził 145-procentowe taryfy na towary z Chin, co spotkało się z odpowiedzią 125-procentowymi cłami i zakazami eksportu ze strony Chin. 12 maja USA i Chiny uzgodniły obniżenie taryf na 90 dni. Towary z Chin mają podlegać w USA stawce 30 proc., a amerykańskie, importowane do Chin - 10 proc.

Reklama

Mimo to "wojny celne" wciąż grożą całej światowej gospodarce. Stwarza to presję na firmy, żeby przyspieszyły dywersyfikację źródeł surowców i dóbr pośrednich. W związku z tym może dojść do zmniejszenia produkcji, wzrostu jej cen, zwiększenia ryzyka związanego z ciągłością dostaw. Będzie miało to daleko idące konsekwencje dla gospodarek i rynków finansowych - ostrzegają analitycy Morgan Stanley.

"Ostatnie kilka miesięcy pokazały wyraźnie, że decydenci, zwłaszcza w USA, chcą promować swoją wizję bezpieczeństwa narodowego i gospodarczego poprzez mniejszą otwartość handlu i większą kontrolę łańcuchów dostaw oraz kluczowych technologii" - powiedział Michael Zezas, globalny dyrektor ds. instrumentów o stałym dochodzie i badań nad polityką publiczną w Morgan Stanley, cytowany w raporcie banku "How Tariffs Are Breaking Supply Chains" ("Jak cła zakłócają łańcuchy dostaw"). 

Ciosy w łańcuchy dostaw

Globalne łańcuchy dostaw doznały już wcześniej kilku bolesnych ciosów. Pierwsze zadała im administracja Donalda Trumpa w czasie jego poprzedniej kadencji prezydenckiej, potem nadeszła pandemia, następnie Rosja napadła na Ukrainę. Każde z tych wydarzeń spowodowało konieczność zmiany źródeł dostaw surowców, dóbr pośrednich lub towarów. Europa np. postanowiła zrezygnować z rosyjskiej ropy i gazu.

To - według analityków Morgan Stanley - była pierwsza faza transformacji łańcuchów dostaw. W jej wyniku znaczna część mocy produkcyjnych zasilających w towary rynek USA przeniesiona została do Meksyku i Indii. Najczęściej w tej pierwszej fazie dochodziło do rozbudowy mocy produkcyjnych tych przedsiębiorstw, które już były tam zakorzenione. I tak np. w Meksyku nastąpiła gwałtowna rozbudowa sektora motoryzacyjnego.

W ocenie analityków Morgan Stanley teraz nadchodzi druga faza transformacji łańcuchów dostaw i dostosowanie ich przebiegu do "wielobiegunowego" świata. Napędzać ma ją to, że administracja USA chce, aby globalne i lokalne firmy inwestowały w przenoszenie produkcji do USA.

"Firmy będą musiały zacząć produkować w krajach, które tradycyjnie nie są kojarzone z produkcją niektórych dóbr. A to całkowicie zmienia ryzyko" - mówi starszy ekonomista globalny w Morgan Stanley Rajeev Sibal.

"Nie będzie łatwo zmniejszyć zależności od Chin"

Przeniesienie produkcji do USA lub krajów położonych bliżej, albo doznających mniejszych restrykcji handlowych będzie wynikiem bardzo złożonych decyzji. Firmy muszą rozważyć wszystkie aspekty dotyczące łańcucha dostaw i kosztów zaopatrzenia, dostępności siły roboczej, konkurencji rynkowej i możliwego wpływu geopolityki. Szczególnie trudno jest przenieść produkcję w przypadku towarów zaawansowanych technologii i specjalistycznych, a zwłaszcza z miejsc, gdzie powstały już wyspecjalizowane ekosystemy.   

"Nasze dane dotyczące łańcuchów dostaw pokazują, że w przypadku wielu towarów nie będzie łatwo zmniejszyć zależności od Chin i innych geopolitycznie odległych eksporterów" — mówi Rajeev Sibal.

"To oznacza, że znalezienie rozwiązań zajmie lata, a nie miesiące, a koszty mogą w tym czasie być wysokie" - dodaje.

Choć znamy na razie dopiero pierwsze dane o wymianie handlowej za kwiecień, a więc pierwszy miesiąc niemal pełnego obowiązywania amerykańskich ceł, pokazują one wyraźnie, że światowy handel stara się sobie radzić bez Ameryki. Choć dane o produkcji w Chinach były słabe, indeks PMI dla sektora wytwórczego spadł do 49,0, co było najsłabszym odczytem od grudnia 2023 roku, chiński eksport do USA także mocno spadł, to całkowity eksport Chin wzrósł w kwietniu o 8,1 proc., co znacznie przekraczało oczekiwania. Mocno zwiększył się do krajów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN).

Koszty będą wyższe

Eksport Tajwanu także gwałtownie przyspieszył w kwietniu pomimo niewielkiego spowolnienia dynamiki eksportu do USA z powodu 10-procentowych ceł. Wzrost eksportu wyniósł aż 29,9 proc. licząc rok do roku, a do krajów ASEAN wzrósł do 60,2 proc. rok do roku i był to najwyższy wzrost od 2010 roku. Mocno zwiększył się też eksport Tajwanu do Chin kontynentalnych i Hongkongu, do 22,3 proc. rok do roku, z 12,6 proc. rok do roku w marcu, a do Japonii - o 13,3 proc. rok do roku po spadku o 4 proc. w marcu. Dane o wymianie handlowej USA w kwietniu będą znane na początku czerwca.

Analitycy Morgan Stanley uważają, że obecna faza restrukturyzacji łańcuchów dostaw może mieć silny wpływ na gospodarkę światową, gdyż firmy będą bardziej skłonne przerzucać wyższe koszty wynikające z ich inwestycji na konsumentów. 

"Główną zmianą w stosunku do poprzednich faz nearshoringu jest to, że we wcześniejszych fazach marże pochłaniały znaczną część kosztów (inwestycji). W dzisiejszym otoczeniu firmy wskazują, że mają mniejsze możliwości i mniejszą chęć, aby to (na siebie) przyjąć" - mówi Andrew Pauker, strateg ds. akcji amerykańskich w Morgan Stanley. 

To powoduje, że decyzje inwestycyjne stają się wolniejsze i trudniejsze, a koszty rosną. W nowym "wielobiegunowym" świecie wzrasta ryzyko wolniejszego wzrostu gospodarczego i wyższej inflacji. 

"Ponieważ produkcja nie może zostać szybko przestawiona, w grę wejdą wyższe koszty wynikające z taryf i innych barier handlowych" - mówi Rajeev Sibal.

W piątek 23 maja Donald Trump zagroził Unii Europejskiej cłami w wysokości 50 proc. "Nasze dyskusje z nimi nie prowadzą donikąd!" - napisał prezydent USA w mediach społecznościowych.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: inwestycje | USA | Morgan Stanley
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »