Węgiel na fali. Tak dobrze nie było od lat
Węgiel stawia się pod pręgierzem nie tylko przy okazji szczytu klimatycznego. Można byłoby odnieść wrażenie, że era tego paliwa się skończy. Tymczasem na świecie ma się on najlepiej od lat!
Ocena stanu i kondycji światowego górnictwa węgla kamiennego zależy od tego, gdzie patrzymy. Jeżeli skoncentrujemy się na Unii Europejskiej, to rzeczywiście zauważymy spadek zużycia. Trzeba jednak pamiętać, że UE na światowym rynku węgla nie jest znaczącym graczem.
W roku 2017 do UE sprowadzono 171 mln ton węgla kamiennego; największym importerem były Niemcy, które importowały 47,9 mln ton. Dużymi importerami węgla są także Hiszpania, Francja, Włochy, Holandia i Wielka Brytania - wszystkie te kraje kupiły za granicą więcej węgla niż Polska (13,4 mln ton).
W roku 2017 import węgla do UE był większy niż w roku 2016 (167 mln t), choć daleko stąd do poziomu z 2014 r. (205 mln t). Można się spodziewać, że w kolejnych latach import będzie spadał, ale na pewno nie do zera. Warto też pamiętać, że w tych statystykach ujmowany jest zarówno węgiel energetyczny, jak i koksowy.
Unia Europejska i inne kraje wysoko rozwinięte są w skali świata miejscami wyjątkowymi pod tym względem, że zużycie energii elektrycznej jest ustabilizowane. Pozostała część globu, którą zamieszkuje większość światowej populacji, jest znacznie mniej rozwinięta gospodarczo i ma znacznie mniejsze zużycie energii.
Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) zwraca uwagę, że na świecie blisko miliard ludzi nie ma dostępu do energii elektrycznej. To cywilizacyjna przepaść z punktu widzenia UE, gdzie słusznie promujemy efektywność energetyczną.
Z danych IEA wynika, że najgorsza sytuacja pod względem dostępu do energii elektrycznej jest w Afryce Subsaharyjskiej, jest jej pozbawionych około 600 mln osób, w krajach Azji bez dostępu do energii pozostaje ok. 350 mln osób.
Kilka państw może pochwalić się dużymi osiągnięciami w dostępności do energii. W Indonezji wskaźnik elektryfikacji wynosi niemal 95 proc., w porównaniu z 50 proc. w 2000 r. Bangladesz wykonał w tym czasie skok z 20 do 80 procent, a Kenia z 8 do 73.
Co to oznacza dla zużycia energii i jej potencjalnych źródeł?
W najbliższych latach w krajach rozwijających będziemy obserwowali dwa zjawiska: dostarczanie energii do tych osób, które do tej pory jej nie miały, a jednocześnie ludzie, którzy już energię mają, będą zwiększać jej zużycie, dzięki wykorzystaniu m.in. sprzętów AGD i RTV.
Kraje rozwijające się wykorzystają wszystkie możliwe technologie produkcji energii, aby zaspokoić rosnące zapotrzebowanie. Będą to technologie odnawialne, ale także energetyka jądrowa (chce ją budować m.in. Egipt, Wietnam, Bangladesz, Indie i Chiny) oraz - bo dlaczego nie - energetyka węglowa.
Agencja zwraca uwagę, że w Indonezji, Pakistanie, Bangladeszu, na Filipinach i w Wietnamie łącznie mieszka ponad 800 milionów ludzi, ale ich średnie roczne zużycie energii na jednego mieszkańca to zaledwie jedna siódma zużycia w Europie.
IEA prognozuje, że zwiększenie produkcji węgla, wspierane przez nowe elektrownie, stanie się głównym motorem wzrostu popytu na to paliwo w wymienionych krajach.
Pomimo znacznej uwagi mediów poświęconej dezinwestycjom i odchodzeniu od węgla, trendy rynkowe okazują się odporne na zmiany. Po dwóch latach spadku globalne zapotrzebowanie na węgiel wzrosło o 1 proc. w 2017 r. do 7,58 mld ton - informuje IEA. Uzasadnieniem przyrostu zapotrzebowania na węgiel był silniejszy globalny wzrost gospodarczy, który zwiększył zarówno produkcję przemysłową, jak i zużycie energii elektrycznej.
IEA prognozuje, że światowy popyt na węgiel będzie stabilny do 2023 r. Spadki w Stanach Zjednoczonych i Europie mają być zrównoważone wzrostem w Indiach i innych krajach azjatyckich - choć Chiny, główny gracz na globalnym rynku węgla, będą stopniowo zmniejszać zapotrzebowanie. (...)
Dariusz Ciepiela
Więcej informacji na portalu wnp.pl