Węgry: Zaraz wracam
Statystyka, geografia i polityka determinują współpracę gospodarczą Polski i Węgier. Jeśli liberalny kurs premiera Orbána poderwie gospodarkę, możemy się spodziewać ożywienia tej kooperacji.
W marcu ubiegłego roku Rada Europejska przyjęła opinię potępiającą Węgry oraz Hiszpanię za brak postępów w ograniczaniu deficytu budżetowego. Nad obu państwami zawisła groźba utraty setek milionów euro z funduszy spójności. Decyzja była niemal jednogłośna. Polska znalazła się wśród niewielu wyjątków.
Premier Donald Tusk przyznał później, że w kuluarach szczytu miał okazję rozmawiać o sytuacji na Węgrzech z szefem ich rządu.
- Premier Viktor Orbán usłyszał i ode mnie, i od pani premier Słowacji, że zawsze może liczyć na naszą solidarność - powiedział przedstawicielom prasy.
Ten przejaw polskiej wobec Węgier lojalności i wsparcia ma swoje szczególne znaczenie. Donald Tusk podkreślał bowiem także w Brukseli, że Polska, a Słowacja nawiasem mówiąc też, popierają pogląd, wedle którego sankcje wobec krajów, które nie wypełniają przyjętych zobowiązań, powinny mieć charakter automatyczny; tak by naprawdę spełniały swą dyscyplinującą rolę.
Nie było to jego pierwsze, tak wyraźne opowiedzenie się za polityką premiera Orbána. W styczniu ubiegłego roku przewaliła się nad Węgrami fala krytyki za naruszenie praw UE. Bruksela zakwestionowała między innymi nową ustawę o banku centralnym ograniczającą jego rolę i niezależność. Amnesty International krytykowała zmiany w węgierskiej konstytucji.
U nas posłowie SLD skierowali interpelację do premiera z apelem o zareagowanie na to, że ich zdaniem Węgry naruszają "podstawowe standardy demokracji Rady Europy i OBWE". Szef SLD Leszek Miller zaapelował podczas obrad Rady Krajowej partii do szefa polskiego rządu, by ten porzucił "rolę adwokata węgierskiego diabła".
- Część opinii dotyczących sytuacji na Węgrzech jest przesadzona albo niesprawiedliwa - oświadczył wtedy Tusk.
- Te słowa i te gesty zostały dobrze odebrane w Budapeszcie - mówi Marek Kłoczko, sekretarz generalny Krajowej Izby Gospodarczej, który Węgry zna i traktuje je jak swoją drugą ojczyznę, gdyż spędził tam 8 lat.
- Przypomniały o kilkusetletniej przyjaźni obu narodów, a także o bliskości ich losów na różnych etapach historii.
Marek Kłoczko uważa także jednak, że o ile na poziomie "powszechnym" wzajemna sympatia nigdy nie była kwestionowana, to na poziomie budapeszteńskich elit Polskę przez kilka dziesięcioleci traktowano protekcjonalnie.
Teraz, w różnych wymiarach i w nowej rzeczywistości, znów zbliżają nas do siebie wspólne interesy gospodarcze; i te regionalne, i te globalne.
Dziś problemem numer jeden Węgier jest ich nadmierny dług publiczny oraz zbyt duży deficyt budżetu państwa.
Oczywiście nie powstał on sam z siebie.
Jest konsekwencją nieograniczenia skłonności do życia na kredyt kilku poprzednich rządów koalicyjnych.
Problemem numer dwa jest zbyt wolne tempo odbudowy gospodarki po głębokiej recesji 2009 roku, gdy skurczyła się ona o 6,7 proc. Radca handlowy Ambasady Węgier w Polsce Anna Wisniewski, mówiąc o stanie i perspektywach węgierskiej gospodarki, podkreśla, że jej kraj przoduje pod względem otwartości gospodarki, którą można mierzyć relacją handlu zagranicznego do PKB.
Jednak owa otwartość ma też drugą stronę medalu: nadmierne uzależnienie się od głównych rynków zbytu i panującej tam w danym momencie koniunktury. W istocie, wobec relatywnie małego rynku wewnętrznego oraz potencjału inwestycyjnego, właśnie eksport jest motorem rozwoju Węgier.
A ten silnik czasami się krztusi...
Węgierska gospodarka ożywiła się w latach 2010-11, lecz tempo wzrostu, nieco tylko przekraczające jeden procent, nie zniwelowało ubytków z roku 2009. Co więcej, w ubiegłym roku znów nastąpił spadek, szacowany na 0,8-0,9 proc. Produkcja przemysłowa Węgier znajduje się dziś na poziomie 2004 roku. Z trwającej od ponad sześciu lat recesji nie może wyjść tamtejsze budownictwo.
Według naszego Ministerstwa Gospodarki, przygotowywane w latach 2010-11, czyli już przez obecny rząd, programy reform strukturalnych - plany Szecheny'ego i Kálmána Szélla, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.
Węgry zaczęły tonąć, choć ich poziom zadłużenia nie robi takiego wrażenia, jak długi Grecji, Hiszpanii czy Włoch.
Niemniej agencje ratingowe obniżyły w 2011 roku ich wiarygodność do poziomu śmieciowego.
Węgry mają też wiele problemów społecznych. Tamtejszy PKB jest, w przeliczeniu na osobę, o ponad 100 euro niższy niż przed kryzysem. Węgrzy, najszybciej w naszym regionie Europy weszli w fazę ujemnego przyrostu naturalnego.
Kontrowersyjna polityka Viktora Orbána jest niechętnie odbierana nie tylko wewnątrz kraju, co wyrażało się w kilkusettysięcznych, ulicznych protestach, ale i poza jego granicami.
Węgierski premier zdecydował się bowiem na kroki, które nie mieszczą się ani w schematach przyjętych w Unii Europejskiej, ani w podręcznikach ekonomii.
Podjął dyskusję z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Więcej: gotów był odrzucić jego pomoc, byle tylko ten nie wytykał palcem niektórych aspektów węgierskiej polityki gospodarczej.
- Mamy nadzieję, że z bożą pomocą nie będziemy musieli, zamiast demokracji, wymyślać innych politycznych systemów, które należy wprowadzić, aby nasza gospodarka przeżyła - Orbán z sarkazmem komentował działania MFW jeszcze latem zeszłego roku.
Jednak wraz z upływem czasu ochota węgierskich polityków do napinania muskułów wyraźnie się zmniejszyła, a do głosu doszedł pragmatyzm. Pod presją Komisji Europejskiej i wobec groźby utraty środków unijnych, Węgrzy aż dwukrotnie wprowadzali kolejne pakiety oszczędnościowe.
Już w 2011 roku zadłużenie publiczne spadło do 80,6 proc. W 2012 r. - do 76,8 proc., czyli poziomu znacznie niższego niż średnia w Unii Europejskiej.
Maleje też deficyt budżetu państwa, który w 2009 roku przekraczał 6 proc. W 2012 roku spadł do 3,8 proc., a plany na 2013 r. zakładają osiągnięcie poziomu 2,9 proc. Do 3,8 proc. zmaleje według założeń budżetowych wskaźnik inflacji; stopa bezrobocia - do 7 proc. PKB ma wzrosnąć o 1,2 proc. Liberał Orbán prowadzi zatem politykę potu i krwi. W silnie rozdyskutowanym społeczeństwie, mimo parlamentarnej przewagi jego Fideszu rządzącego w koalicji z Chrześcijańsko-Demokratyczną Partią Ludową, jego koncepcje oczywiście nie wzbudzają aplauzu.
Owszem, małe i średnie przedsiębiorstwa korzystają z dziesięcioprocentowej stawki podatku CIT, a obywatele z szesnastoprocentowego podatku PIT, lecz dwa lata temu rząd podniósł podstawową stawkę VAT do 27 proc. W pakietach oszczędnościowych znalazł się szereg nowych podatków. Wśród nich jest na przykład podatek od niezdrowej żywności, zwany chipsowym, oraz podatek od długości podziemnych przewodów i kanałów posiadanych przez firmy i samorządy. Te nieco egzotyczne obciążenia fiskalne mimo wszystko świadczą jednak o determinacji rządu w dążeniu do zbicia deficytu.
Ostatecznie o sukcesie zadecyduje jednak nie polityka zaciskania pasa, lecz rozwój gospodarczy; spadek bezrobocia i wzrost przychodów. Wszystko to ma nastąpić w bieżącym roku.
- Silną stroną naszej gospodarki jest jej konkurencyjność, zarówno na rynku europejskim, jak i na poziomie globalnym - przekonuje Anna Wisniewski.
- Tę jej cechę należy wymienić obok takich czynników wzrostu jak wysoka jakość rynku pracy, wydajność czy duża swoboda gospodarcza.
Pani radca przypomina tu owe istotne przepisy tworzące system podatkowy: firmy osiągające dochody do 500 mln forintów płacą dziesięcioprocentowy CIT, dopiero te, które znajdą się powyżej tego poziomu - dziewiętnastoprocentowy.
Zwraca też uwagę na to, że węgierski szesnastoprocentowy PIT jest niższy niż w większości krajów europejskich.
Rząd Viktora Orbána zakłada kontynuowanie przedsięwzięć konsolidujących finanse. Jego plany obejmują dalsze obniżenie deficytów publicznego i budżetowego oraz dalszy wzrost konkurencyjności gospodarki. Służyć temu mają kolejne reformy strukturalne; między innymi zmiany w systemie płac, w systemie refundacji leków i w transporcie publicznym oraz w szkolnictwie wyższym.
- Naszą konkurencyjność chcemy także podnosić, realizując Narodową Strategię Innowacji - uzupełnia ten obraz Anna Wisniewski. - Rząd znowelizował przepisy o działalności badawczo- rozwojowej, zmienił kryteria jej finansowania i pomocy. Z poziomu 1,2 proc. PKB wydatków na sferę badawczo- rozwojową, zamierzamy do końca dekady dojść do 1,8 proc. Chcemy też przyciągnąć nowe, globalne centra rozwoju oraz podwyższyć do 56 tys. liczbę osób pracujących w sektorze B+R.
Od czasu wejścia obu naszych krajów do Unii Europejskiej, Polska zachowuje dodatnie saldo wymiany towarowej z Węgrami.
Przychodzi nam to stosunkowo łatwo, bowiem Węgry zajmują dopiero 14. miejsce na liście naszych zagranicznych partnerów handlowych. My dla bratanków znad Dunaju jesteśmy ósmym odbiorcą ich dóbr eksportowych.
Węgry eksportują do Polski wyroby motoryzacyjne. To połowa wolumenu naszej wymiany. Inne towary przetworzone stanowią aż 40 jego procent. Tylko 7 proc. to produkty rolno-spożywcze.
Liczby są istotne także dlatego, że ich wymowa obala stereotypowe postrzeganie Węgier jako kraju sprzedającego nam głównie wino i paprykę.
Warto też podkreślić, że od roku 2004 nasza wzajemna wymiana towarowa wzrosła ponad dwukrotnie.
Obecność Węgrów widoczna jest dziś także na naszym rynku inwestycyjnym.
Pierwsza była firma Richter Gedeon, która przejęła zakłady Polfa w Grodzisku Mazowieckim. Teraz największą aktywność wykazują firmy deweloperskie.
Te dane statystyczne, także geograficzna i polityczna bliskość Polski i Węgier, determinują nasze wspólne poszukiwania możliwości rozszerzania działalności biznesowej.
- Sądzę, że aktywność firm węgierskich w Polsce może wzrosnąć, bowiem jest ona nie tylko dużym rynkiem zbytu, ale i punktem wyjścia na inne rynki, szczególnie te w Europie Wschodniej - przewiduje Anna Wisniewski.
Szanse na spełnienie się tych prognoz są całkiem spore. Między innymi dlatego, że Polska, ciążąc bardziej ku wschodowi, Węgry - ku południu, po pierwsze: obejmują duży obszar potencjalnej aktywności gospodarczej, a po drugie: wzajemnie się w ten sposób uzupełniają. Ministrowie gospodarki rozmawiali już o możliwości podejmowania wspólnych przedsięwzięć promocyjnych w Azji, Ameryce Południowej i Afryce.
Istotne jest także to, że na unijnym forum przedstawiciele rządów obu krajów zajmują często podobne stanowisko wobec wielu spraw i problemów.
Dotyczy to między innymi wieloletniego budżetu unijnego, sposobu postrzegania roli funduszy spójności oraz polityki regionalnej. Nasze poglądy są też podobne w kwestii polityki handlowej Unii.
- Mamy podobne wizje przyszłości Unii Europejskiej. Węgry wspierają działania Polski w obszarach związanych z polityką wschodnią - kontynuuje pani radca. - Uważamy, że bardzo ważne jest wspólne wystąpienie krajów Grupy Wyszehradzkiej w sprawie polityki klimatycznej. Zgadzamy się z poglądem Polski, że trzeba zapewnić warunki konkurencyjności naszym, tak zwanym rynkom konwergującym.
Wiele wskazuje na to, że owa niedawna godzina próby, przed którą stanął historyczny sojusz Polski i Węgier, stanie się przyczynkiem do dalszego zacieśnienia naszych wzajemnych relacji gospodarczych. Węgierski kurs na "powrót do wzrostu" może oznaczać faktyczny impuls dla ożywienia kontaktów i wykorzystania nadal nieuruchomionego ich potencjału.
Węgry są rynkiem wschodzącym z gospodarką wolnorynkową. Węgierska gospodarka zajmuje 50. miejsce na świecie, biorąc pod uwagę PKB liczone parytetem siły nabywczej.
Węgry mają wiele złóż surowców. Są one jednak ograniczone. W kopalniach odkrywkowych wydobywa się boksyty.
Eksploatowane są złoża rud manganu, miedzi, cynku, ołowiu, uranu, węgla brunatnego i kamiennego, rudy żelaza.
Także niewielkie złoża ropy naftowej i gazu ziemnego.
Przemysł motoryzacyjny: autobusy i samochody ciężarowe (fabryki General Motors, Audi, Forda).
Przemysł środków transportu: lokomotywy spalinowe, wagony, statki rzeczne.
Przemysł maszynowy: obrabiarki, maszyny rolnicze, silniki elektryczne, sprzęt oświetleniowy i telekomunikacyjny Poza tym rozwinięty jest przemysł metalurgiczny z hutnictwem aluminium oraz chemiczny, spożywczy i tekstylnoodzieżowy.
Piotr Stefaniak