Wenezuela nadal błądzi - miesiąc pracy za pół petro
Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro ogłosił gospodarczą rewolucję. Dewaluacja lokalnej waluty przekroczyła 95 proc., wynagrodzenia minimalne wzrosły 30-krotnie, a wartość boliwara będzie od tej pory uzależniona od kondycji kryptowaluty petro. Czy te zmiany w jakikolwiek sposób pomogą ustabilizować sytuację w tym kraju? - pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
5,9 mln boliwarów - tyle kosztował dolar tuż przed denominacją wprowadzoną w weekend według danych "Dolartoday". To ok. 700 razy więcej niż rok temu, a to oznacza, że inflacja obliczana na podstawie kursu walutowego sięgnęła 70 tys. proc.
Od dziś natomiast Wenezuelczycy będą rozliczać się nowym boliwarem. 100 tys. starych boliwarów zostało zamienione na jedną jednostkę odświeżonej waluty. Czysto księgowe działanie (denominacja - obcięcie 5 zer) zostało jednak połączono z oficjalną dewaluacją. Do tej pory kurs dolara ustalany przez bank centralny był na poziomie niespełna 300 tys. boliwarów, a czarnorynkowy dochodził do 6 mln.
Rząd, dokonując dewaluacji, uznał, że dolar jest wart faktycznie ok. 6 mln starych boliwarów (95 proc. dewaluacji), czyli ok. 60 nowych.
W tym kontekście działanie gabinetu Maduro wydaje się racjonalne. Dostosował się do rynkowej sytuacji. Kolejnym elementem, który można odebrać pozytywnie, jest próba uszczelnienia rynku paliw. Do tej pory benzyna w Wenezueli była praktycznie za darmo, podczas gdy jej wartość bez podatków i innych obciążeń wynosi w przeliczeniu na polską walutę ok. 2 zł/litr.
W Wenezueli państwo dopłacało nie tylko do każdego litra, ale także stymulowało nielegalny przemyt.
Według planów oszczędności w związku z nowym systemem sprzedaży paliw mają wynieść 10 mld dolarów rocznie. Nawet jeżeli benzyna nadal będzie w znacznym stopniu dotowana, to i tak można uznać, że jest to ruch w dobrym kierunku urealnienia cen.
Zapowiedziano również wzrost podatków i zwiększenie pensji minimalnej. Teraz będzie ona wynosić miesięcznie 1800 boliwarów, czyli 30 dolarów amerykańskich (110 zł).
To o ponad 30 razy więcej niż do tej pory. Kwota, wbrew wyrażanym opiniom, nie powinna wywołać dodatkowej presji inflacyjnej, gdyż w sektorze prywatnym i tak zarobki były dużo wyższe oraz wyrażone w dolarach, a w państwowym oferowano paczki żywnościowe, co także wiązało się przecież z kosztami.
Wymienione zmiany, w bieżącej sytuacji Wenezueli, wydają się logiczne. Zostały wycelowane w przynajmniej czasowe ustabilizowanie warunków ekonomicznych. Jednak wraz z propozycją reform pojawiła się kwestia powiązania bolivara z kryptowalutą petro. KIlka miesięcy temu wenezuelskie władze wprowadziły na kryptowalutowy rynek swoją jednostkę, by obejść amerykańskie sankcje i rozliczać się z nabywcami wenezuelskiej ropy poza oficjalnym systemem bankowym.
Teraz natomiast petro ma wejść pod strzechy z wyceną 3600 boliwarów, czyli obecnie 60 USD (dwa minimalne wynagrodzenia). Z weekendowego przemówienia Maduro wynika, że petro ma mieć stały kurs wymiany do boliwara, ale już zmienny do dolara. I ten punkt reformy wydaje się skazany na niepowodzenie, a tym samym przekreśla wszystkie pozostałe. Dlaczego?
Biorąc pod uwagę zerowe zaufanie do lokalnej waluty i wcale nie większe do petro, można oczekiwać, że jakiekolwiek nadwyżki boliwarów będą natychmiast wymieniane na dolary. Wszystkie większe transakcje także prawdopodobnie będą przeprowadzane w USD bądź w innej twardej walucie.
Wiele wskazuje również na to (mimo braku aktualnych danych statystycznych), że sprzedaż ropy za granicę, która odpowiada za prawie 100 proc. eksportu kraju, nie jest wystarczająca, by sprostać importowi.
W 2015 r. - według oficjalnych danych Banku Centralnego Wenezueli - deficyt na rachunku obrotów bieżących Wenezueli wyniósł 16 mld dolarów (ponad 7 proc. PKB). Tymczasem obecnie cena ropy jest wyższa niż w 2015 r., na dodatek jej wydobycie w Wenezueli spadło o połowę. Istnieje zatem olbrzymie ryzyko, że dalej krajowi będzie brakować dolarów, zwłaszcza że kapitał zagraniczny omija Wenezuelę szerokim łukiem.
Naturalną konsekwencją takiego stanu rzeczy będzie szybka dewaluacja petro, a tym samym również nowego boliwara. W efekcie rząd zacznie znowu drukować pusty pieniądz, by opanować sytuację, jak to miało miejsce przez ostatnie lata. Jednak zamiast zamierzonego celu, takie działania tylko spotęgują spadkową presję na nową lokalną walutę i powiązaną z nią kryptowalutę.
Tym samym pomysł przedstawiony podczas weekendu zakończy się podobną katastrofą jak rządy Maduro przez ostatnie lata. Nadal będzie brakować leków, wody, żywności, a kraj jeszcze głębiej pogrąży się w kryzysie humanitarnym.