Widmo recesji krąży po świecie. Polska gospodarka też jest zagrożona
Banki centralne na całym świecie nie mają wyboru - muszą podnosić stopy procentowe. Robią to jednak na tyle ostrożnie, że szybkie przezwyciężenie wysokiej inflacji nie będzie możliwe. W dodatku, stajemy w obliczu tendencji recesyjnych, a w najlepszym razie stagnacyjnych.
♦ W Stanach Zjednoczonych spowolnienie gospodarcze jest prognozowane na koniec przyszłego roku
♦ Bank Anglii spodziewa się stagnacji w Wielkiej Brytanii w 2024 roku
♦ W Polsce już w tym roku możliwe jest wystąpienie recesji technicznej
♦ Z wysoką inflacja będziemy żyć jeszcze przez 5-7 kwartałów
PKB Stanów Zjednoczonych skurczył się w pierwszym kwartale tego roku o 1,4 proc. w ujęciu annualizowanym. Oznacza to, że gdybyśmy traktowali kwartał jak cały rok, gospodarka USA zmniejszyłaby się właśnie o tyle w 2022 roku. Można to uznać za poważny symptom nadciągającej recesji. Poluzowania polityki monetarnej z tego powodu nie będzie. Wręcz przeciwnie - bardzo wysoka inflacja zmusza amerykański bank centralny do zaostrzania kursu.
Federalny Komitet Otwartego Rynku podniósł ostatnio stopy procentowe o 50 punktów bazowych i oficjalnie przedstawił plan rozpoczęcia od 1 czerwca zacieśniania ilościowego (QT), czyli zmniejszania zasobów skarbowych papierów wartościowych i papierów wartościowych zabezpieczonych hipoteką. Przewodniczący Fed Jerome Powell podkreślił, że 50 punktów bazowych powinno być "na stole" na kolejnych dwóch posiedzeniach ( 14-15 czerwca i 26-27 lipca). Jednocześnie wykluczył jednorazowe podwyżki o 75 punktów bazowych, wspomniał natomiast o perspektywie przejścia z czasem na ścieżkę 25 punktów.
Wojna wywołana przez Rosję w Ukrainie utrudnia handel zagraniczny i zwiększa światową inflację. Szczególnie groźne są wysokie ceny ropy naftowej. W tej sytuacji rynki wydają się być zaniepokojone programem zmniejszania sumy bilansowej Rezerwy Federalnej, a perspektywa dalszych sankcji nakładanych na Rosję podnosi poczucie niepewności.
Jak przewiduje Michał Stajniak z XTB, w takich okolicznościach i przy zaostrzanej polityce pieniężnej jest bardzo duże prawdopodobieństwo pojawienia się w USA recesji. W dodatku, są prognozy, że Fed szybko nie zmniejszy tempa zacieśnienia polityki pieniężnej i w przyszłym roku stopa wzrośnie do 5-6 proc. To według ekspertów Deutsche Banku może wywołać trend recesyjny.
Bardzo złym sygnałem jest obserwowane właśnie w USA zjawisko odwrócenia (inwersji) krzywej rentowności. Polega na tym, że oprocentowanie 2-letnich obligacji przewyższa rentowność 10-letnich papierów dłużnych. Inwersje zawsze poprzedzały wszystkie najcięższe recesje w USA począwszy od lat 50. minionego stulecia.
Zdaniem analityków Deutsche Banku, podwyżki stóp procentowych, zacieśnianie ilościowe i rosnąca inflacja mogą przełożyć się na wzrost bezrobocia w USA nawet o kilka punktów procentowych. Znaczne spowolnienie gospodarcze miałoby nastąpić pod koniec przyszłego roku. Historia pokazuje, że Fed nigdy nie był w stanie skorygować nawet wyraźnie mniejszych niż teraz przekroczeń celów inflacyjnych i niekorzystnych wskaźników zatrudnienia bez wpędzenia gospodarki w poważną recesję. Rodzi to obawy, że teraz będzie podobnie.
"Uważamy za wysoce prawdopodobne, że Fed będzie musiał jeszcze mocniej nacisnąć na hamulec, a do powstrzymania inflacji potrzebna będzie głębsza recesja. Zapewne będzie ona wynikiem wzrostu stóp procentowych do poziomów nieobserwowanych od dłuższego czasu" - czytamy w raporcie Deutsche Banku.
W podobnym położeniu jak Stany Zjednoczone jest Wielka Brytania. Bank Anglii (BoE) ostatnio trzeci raz z rzędu podniósł stopy o 25 punktów bazowych. Ekonomiści ze Standard Chartered spodziewają się takiej samej podwyżki w czerwcu. Kolejny ruch w górę miałby nastąpić w sierpniu i prawdopodobnie byłby ostatni w tym roku.
W 2023 roku - zdaniem Standard Chartered - stopy w Wielkiej Brytanii zostaną podniesione jeszcze dwukrotnie. W sumie główna stopa z obecnego 1 proc. wzrośnie do 2 proc. Jednocześnie Bank Anglii przedstawił słabe prognozy PKB na przyszły rok, a w dodatku spodziewa się stagnacji gospodarczej w 2024 roku i wzrostu inflacji do 10 proc.
Na tle Fed i BoE Europejski Bank Centralny wydaję się być odosobniony w swojej niechęci do zacieśniania polityki monetarnej. Jednak rynki przewidują, że w lipcu dojdzie do podwyżki stóp w strefie euro o ćwierć punktu procentowego. Członek Rady Prezesów EBC Francois Villeroy de Galhau przyznaje, że stopy procentowe mogą zostać podniesione powyżej zera jeszcze w tym roku. Zasugerował też zakończenie skupu obligacji w czerwcu. W jego ocenie, byłoby to rozsądne, jeśli gospodarka strefy euro nie doświadczy kolejnego załamania.
Problem w tym, że złe tendencje na przykład u naszych zachodnich sąsiadów nie są wykluczone. Natychmiastowe odcięcie od rosyjskiego gazu doprowadziłoby do recesji w Niemczech i do pojawienia się zjawiska długoterminowej inflacji. Liczni polscy ekonomiści przypominają, że jesteśmy ekonomicznie ściśle związani z Niemcami. Wskaźniki koniunktury za Odrą są ostatnio słabe, a gdyby doszło do ostrego hamowania niemieckiego przemysłu mocno uderzyłoby to w polską gospodarkę.
Ekonomiści PKO BP uważają, że nie można w najbliższych miesiącach wykluczyć tak zwanej technicznej recesji w Polsce, czyli spadku PKB dwa kwartały z rzędu. Taki scenariusz jest tym bardziej prawdopodobny im dłużej trwać będzie wojna w Ukrainie i im szybciej nastąpi rezygnacja z surowców dostarczanych przez Rosję. Poważnym problemem w skali globalnej jest też nowa fala Covid-19 w Chinach i ogłaszane w tym kraju lockdowny, których następstwem będą osłabione łańcuch dostaw towarów.
Te dwa minusowe kwartały mogą zdarzyć się w Polsce już w tym roku, jednak nie oznacza to, że bilans 12 miesięcy będzie zły. Cały ten rok nasza gospodarka z pewnością zakończy wynikiem dodatnim - szacuje się, że PKB wzrośnie co najmniej o 3 proc. Przed nami więc raczej spowolnienie niż załamanie ekonomiczne. Bardzo nam pomaga wyjątkowo dobry punkt wyjścia, gdyż na początku 2022 rok nasza gospodarka była rozpędzona - PKB w ostatnim kwartale 2021 roku miał dynamikę rzędu 7,3 proc.
Jest bardzo prawdopodobne, że w najbliższych miesiącach doświadczymy w Polsce spowolnienia tempa wzrostu gospodarczego przy utrzymującej się wysokiej inflacji. Historia uczy, że podwyżki stóp procentowych obniżają inflację dopiero po 2-3 latach. Tyle czasu zajmuje "wysysanie" z rynku nadmiaru pieniądza. Ten nadmiar powstał w okresie walki z pandemią, kiedy to Narodowy Bank Polski, rząd, Bank Gospodarstwa Krajowego i Polski Fundusz Rozwoju "wydrukowały" i wprowadziły do obiegu 200 miliardów złotych.
W dodatku, na około 200 miliardów złotych szacowane są następne wydatki rządu, których celem ma być głównie łagodzenie skutków drożyzny. Złożą się na nie: tarcze antyinflacyjne, trzynaste i czternaste emerytury, kontynuacja programu Rodzina 500+, kwoty uzyskane w ramach "Polskiego Ładu", pieniądze na dozbrojenie armii i transfery dla uchodźców z Ukrainy.
Wszystkie dodatkowe wydatki to jednak broń obosieczna - z jednej strony mają chronić ludzi przed skutkami wzrostu cen, ale z drugiej podsycają inflację (jak każdy inny nadmiar pieniędzy). Sytuację komplikuje fakt, że ciągle mamy bardzo ujemną realną stopę procentową. Wynosi ona ponad 7 proc. i jest różnicą między inflacją (12,3 proc.), a stopą referencyjną NBP (5,25 proc.). W rezultacie Polacy wolą wydawać pieniądze niż je oszczędzać. Tymczasem rosnąca skłonność do oszczędzania jest najważniejszym instrumentem ograniczania inflacji.
W podręcznikach ekonomii czytamy, że stopy procentowe powinny "przyduszać" inflację. W Polsce przestały to robić na przełomie lat 2016-17. - W tej chwili nasza inflacja jedzie ferrari, a gonimy ją na rowerze - komentował kila tygodni temu Maciej Leściorz z CMC Markets.
Niektórzy eksperci uważają, że Rada Polityki Pieniężnej powinna w 2017 roku podnieść stopę referencyjną z 2 do 4 proc. Dla wielu Polaków byłby to szok, ale NBP dałaby w ten sposób wyraźny sygnał, że nie zgadza się na rosnącą inflację. Efektem takiego działania byłby między innymi mniejszy popyt na mieszkania i na kredyty hipoteczne. Dziś szacuje się, że jeśli nasza główna stopa procentowa wzrośnie do 7,5 proc., to wysokość raty dla kredytu o wartości 500 tysięcy złotych podskoczy do około 80 proc. średniego wynagrodzenia w Polsce.
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!
Jak podkreśla członek RPP Rafał Sura, wytyczną zaostrzania polityki pieniężnej jest tak szybkie, jak będzie to tylko możliwe sprowadzenie inflacji w granice celu NBP, to jest poniżej 3,5 procent. Dodaje jednak, że dynamika cen towarów i usług w 2022 i 2023 roku nadal bardzo będzie odbiegać od celu. W tym samym duchu wypowiada się prezes NBP, który nie ukrywa, że inflacja zostanie "zduszona" dopiero w perspektywie 5-7 kwartałów.
Jacek Brzeski