Wielka prezydencka manipulacja
Prezydent jest bliski rozwiązania Sejmu - taka informacja dotarła wczoraj na polityków i inwestorów. Wystarczyło kilkadziesiąt minut, aby złoty stracił względem euro ponad trzy grosze. Ostatecznie okazało się, że to tylko "straszak" na Samoobronę i LPR. Wszystko wyglądało jednak jak szeroko zakrojona manipulacja.
W warunkach, w których pakt obowiązuje, nie widzę przesłanek do rozwiązania parlamentu - usłyszeliśmy wczoraj późnym wieczorem w telewizyjnym orędziu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, na które nerwowo czekała Polska. - Pakt stabilizacyjny nakłada szczególne obowiązki na ugrupowania, które go podpisały, a które nie tworzą rządu - dodał prezydent. O północy minął ostatecznie termin, w którym wykorzystać mógł opóźnienie z przyjęciem budżetu na 2006 r. przez parlament i zarządzić nowe wybory. Do wczorajszego popołudnia nikt jednak nie spodziewał się, że takie zagrożenie istnieje. 3 lutego PiS podpisał przecież słynny "pakt stabilizacyjny" z Samoobroną i LPR. Zapewniał on rządowi większość w parlamencie. Przedstawiciele trzech partii mieli się dziś spotkać, by omówić plan prac na najbliższe posiedzenie Sejmu. Tyle tylko, że Samoobrona, jak i LPR zgadzały się z forsowanymi przez PiS projektem ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym i planami zmian w lustracji.
Niespodziewanie o 15.17 PAP podał na podstawie nieoficjalnych źródeł, że prezydent jest bliski podjęcia decyzji o rozwiązaniu parlamentu. Parę minut później informację potwierdził Reuters. Rynek zareagował gwałtowną wyprzedażą złotego i obligacji. Kurs złotego spadł szybko z 3,89 do niemal 3,92 za euro. Rentowność obligacji wzrosła o 5-6 punktów bazowych. Informacja o wcześniejszych wyborach odwróciła także trend wzrostowy WIG20. Tuż przed godz. 15.17 indeks największych spółek miał 2800 pkt, by szybko stracić 30 pkt. Na zamknięciu sesji WIG20 spadł o 0,85%, do 2788 pkt. Zapowiedzią wcześniejszych wyborów zaskoczeni byli nawet politycy PiS. - Czekamy na sygnały od prezydenta - mówili.
Otoczenie L. Kaczyńskiego sugerowało potem, że powodem wahania są problemy przy współpracy PiS z innymi ugrupowaniami, które podpisały pakt. - Ostatnie wydarzenia pokazują, że rozwiązanie to może być mało stabilne - mówił Maciej Łopiński, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta. - Wcześniejsze wybory są rozważane w sytuacji, gdy opozycja i partie, które podpisały pakt, zadeklarowały poparcie zmian w podatkach, paraliżujących finanse publiczne - tłumaczył też Przemysław Gosiewski, przewodniczący klubu PiS. Dziennikarze spekulowali, że Samoobrona i LPR żądały obniżenia stawek podatkowych, na co nie godził się resort finansów. Spory mogły także dotyczyć poprawek Senatu do ustawy budżetowej.
Tymczasem sygnatariusze paktu dziwili się, że L. Kaczyński dostrzega brak stabilności w Sejmie. - Nie mam żadnych argumentów, aby wypowiedzieć pakt i myślę, że nie będę mieć - mówił Andrzej Lepper, przewodniczący Samoobrony. Podobnie broniła się LPR: Nie było żadnych wypowiedzi, które mogłyby świadczyć o tym, że Liga chce podważyć pakt stabilizacyjny - mówił szef Roman Giertych. Późnym popołudniem spotkali się z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim, aby wyjaśnić stanowisko tej partii w sprawie wcześniejszych wyborów. Sygnatariusze podpisali w końcu aneks do umowy, w którym zapisali, że będą wspólnie uzgadniać wszelkie poprawki do projektów ustaw.
Rynki uspokoiły się dopiero na koniec dnia. Złoty odrobił część strat. Dochodowość papierów 2-letnich zatrzymała się na poziomie 4,35%, a pięcioletnich - 4,75%. - Skala spadków była ograniczona dzięki zagranicy. Inwestorzy zagraniczni nie wierzyli w to, że prezydent rozwiąże parlament. Dla nich byłoby to niezrozumiałe - wyjaśnił Paweł Kielek, szef działu fixed income w ABN Amro Bank Polska.
Komentarz
Oszukani. Rzadko się zdarza, że "ktoś z otoczenia" głowy państwa wprowadza rynek w błąd. Niemniej jednak inwestorzy tym razem mogą czuć się oszukani. Cała sytuacja do złudzenia przypomina wypuszczenie fałszywej informacji na rynek. Tyle tylko, że ów rynek nie kończy się na graczach giełdowych, ale obejmuje całe społeczeństwo. Trudno zatem spodziewać się, by sprawą zajęła się Komisja Papierów Wartościowych i Giełd czy nawet przyszły Urząd Nadzoru Finansowego. Ocena należy do wyborców - ci jednak trochę jeszcze poczekają.
Marcin Materna, analityk Millennium DM:
Obecna sytuacja, z rządem opartym na niestabilnym pakcie stabilizacyjnym, jest zła, ale inwestorzy już się przyzwyczaili do egzotycznych aliansów politycznych i nie brali ich pod uwagę w swoich decyzjach.
Andrzej Powierża, analityk BDM:
Po ostatnich wyborach spadki zatrzymywali głównie inwestorzy zagraniczni. Polscy raczej niezadowoleni z wyników - sprzedawali walory. Teraz jednak to niekoniecznie musi się powtórzyć, bo inwestorzy z zagranicy może lepiej będą chcieli się przyjrzeć sytuacji wewnętrznej Polski. Przedtem wystarczyła ogólna wiedza o tym, że do władzy dochodzi prawica. Tak naprawdę o stabilizacji będzie można mówić we wrześniu po wyborach do władz lokalnych. Wówczas pojawią się konkretne i wiążące decyzje gospodarcze.
Wojciech Kuryłek, główny ekonomista Kredyt Banku:
Decyzja o rozwiązaniu Sejmu byłaby dla Rady Polityki Pieniężnej argumentem, żeby wstrzymać się z obniżkami stóp aż do wyników wyborów. Ale z punktu widzenia polityki fiskalnej te wyniki tak wiele znów by nie zmieniły. Budżetu na 2006 r. nie ma, ale dla rządu obowiązujący jest projekt ustawy budżetowej. Chyba wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że późną wiosną mogło dojść do napięć związanych z konstruowaniem budżetu na 2007 r. W maju i tak mielibyśmy więc do czynienia ze wzrostem niepewności.
Konrad Krasuski
Łukasz Wilkowicz
Michał Chmielewski