Wirtualna rzeczywistość w wojsku i biznesie

Ostatnio np. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazowe kupiło 2 mld metrów sześciennych gazu, którego nie ma. Polska armia kupiła kołowy transporter opancerzony, którego - co prawda - jeden egzemplarz istniał (nawet o mało się nie spalił, a później utopił), ale jego producent już praktycznie nie istniał, więc nie bardzo wiadomo skąd miałyby się wziąć następne. Ale w zamian za to Polska dostanie offset, którego też nie ma.

Ostatnio np. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazowe kupiło 2 mld metrów sześciennych gazu, którego nie ma. Polska armia kupiła kołowy transporter opancerzony, którego - co prawda - jeden egzemplarz istniał (nawet o mało się nie spalił, a później utopił), ale jego producent już praktycznie nie istniał, więc nie bardzo wiadomo skąd miałyby się wziąć następne. Ale w zamian za to Polska dostanie offset, którego też nie ma.

Wirtualna rzeczywistość jest niezwykle kusząca. Wiedzą o tym doskonale zwolennicy Matrixa, zdają sobie z tego sprawę entuzjaści gier symulacyjnych. Siedząc w wygodnym fotelu, popijając zimne drinki (bezalkoholowe), można wcielić się np. w Colina McRae i pędzić samochodem klasy WRC, o mocy 300 KM, przez bezdroża Australii, z zawrotną prędkością ponad 200 kilometrów na godzinę.

Nawet "czołówka" czy wielokrotne dachowanie nie boli, a w razie niepowodzenia zawsze można nacisnąć "load game". Jeszcze bardziej porażające jest to przy różnego rodzaju "strzelankach" - i wymiana myśli, przy tej okazji, przez siedmio czy ośmiolatków: to ile jeszcze masz żyć?

Reklama

To, co daje radość w komputerowych grach rzadko jednak sprawdza się w rzeczywistości, a próby przeniesienia doświadczeń ze świata wirtualnego do świata realnego kończą się śmiesznie, a czasami nawet tragicznie. Jednak próby nieustannie trwają. Ostatnio np. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazowe kupiło 2 mld metrów sześciennych gazu, którego nie ma. Polska armia kupiła kołowy transporter opancerzony, którego - co prawda - jeden egzemplarz istniał (nawet o mało się nie spalił, a później utopił), ale jego producent już praktycznie nie istniał, więc nie bardzo wiadomo skąd miałyby się wziąć następne. Ale w zamian za to Polska dostanie offset, którego też nie ma. W sumie więc wszystko jakby się zgadzało - również w biznesie obracamy się w wirtualnym świecie. I tylko kasa jest realna.

Jest to poniekąd spełnienie marzeń inwestorów finansowych: kupić towar (czy cokolwiek innego) w kontrakcie terminowym (bez fizycznej dostawy) i w momencie zapadania kontraktu zainkasować różnicę w cenie. Nie trzeba niczego przewozić, przechowywać, brudzić sobie rąk - czysty biznes. Nie mamy tylko pewności czy takim wirtualnym gazem, na przykład, da się coś ogrzać, czy takim wirtualnym transporterem da się jeździć po poligonie, i bronić ojczyzny - w razie potrzeby, czy taki wirtualny offset da jakieś realne miejsca pracy. Chyba jednak nie.

Podobnie jest z marzeniami lobbysty, czy takiego według ustawy, czy bez ustawowego. Najlepiej jest popierać projekt, lobbować na jego rzecz, który i tak musi wygrać. A nie ma większej gwarancji, że coś zaistnieje niż fakt, że już zaistniało. I właśnie w ten sposób postanowili zadziałać lobbujacy na rzecz producenta kołowego transportera opancerzonego, fińskiej firmy Patria Vammas Oy, i dostawcy wieży bojowej do tego transportera, włoskiej OTO Melara. W offset, który będzie realizowany z okazji zawarcia tego kontraktu, wpisali umowy realizowane od lat przez firmy, które nie miały pojęcia, że firmy Patria i OTO Melara istnieją, a co dopiero, że robią interesy za ich pośrednictwem. I tak oto, miast realnych umów offsetowych na sumę 8 mld złotych, co było przedmiotem dumy Ministerstwa Obrony Narodowej przy rozstrzyganiu przetargu, 4 mld może być jedną wielką lipą.

To, że transporter Patria, którego nie ma, nie mieści się do samolotu transportowego Herkules (który mamy mieć) - to już naprawdę drobiazg. I tylko interesuje nas ogromnie jeszcze jedno. Jak okaże się, że samoloty wielozadaniowe, które kupiliśmy, tak w ogóle wyglądają ładnie, ale nie latają - bo nie zamówiliśmy silników, a związany z tym offset już wykorzystaliśmy, nawet o tym nie wiedząc, to będziemy mieli już tzw. "pełny komplet". W odróżnieniu od niepełnego kompletu jaki mamy teraz.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »