Władcy łatwych pieniędzy niszczą gospodarkę USA
Tani pieniądz, kreowany przez Fed, szkodzi amerykańskiej gospodarce, do tego kreuje bańki spekulacyjne - przekonuje znany publicysta Christopher Leonard w swojej książce "The Lords of Easy Money: How the Federal Reserve Broke the American Economy".
Podczas posiedzenia Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) w 2012 r. trwa spór o to, czy i jak złagodzić politykę pieniężną. Richard Fisher, prezes Fed z Dallas, zwraca uwagę, że dobrze mu znana firma Texas Instruments nie inwestuje i nie tworzy miejsc pracy, co niejako stoi w sprzeczności z tym, czego spodziewał się Fed. Podkreśla, że jest to bolesne dla Teksasu, gdyż firma ta to największy podmiot w tymże stanie. Na co przewodniczący Rezerwy Federalnej Ben Bernanke odpowiada: "Prezesie Fisher, namawiam pana, aby nie przywiązywał pan zbyt dużej wagi do opinii i działań osób i firm z sektora prywatnego, które nie są dostatecznie wyedukowane w dziedzinie ekonomii".
Zdaniem autora "The Lords of Easy Money" (Simon & Schuster, 2022) Christophera Leonarda anegdota ta celnie ilustruje podejście Fed do polityki pieniężnej oraz postawę wobec "osób niedostatecznie wykształconych w dziedzinie ekonomii", nawet jeśli te osoby są praktykami - działającymi biznesmanami lub podmiotami.
Z książki Leonarda płynie jeden podstawowy wniosek: większość akademickich ekonomistów głównego nurtu wierzy, że zręczne manipulowanie polityką pieniężną i pokrewnymi jej dźwigniami może zwiększyć zatrudnienie lub pomóc kontrolować inflację.
"Prawda jest jednak taka, że każda tego rodzaju interwencja odbywa się za pośrednictwem systemu finansowego - złożonego organizmu, składającego się z milionów indywidualnych bankierów, tysięcy banków, setek tysięcy osób oszczędzających na emeryturę, zarządzających funduszami, inwestorów private equity, giełdowych day traderów i innych. Każdy z tych podmiotów jest odmienny, ma swoje własne motywacje, poglądy i prognozy. Fed tak naprawdę nie rozumie do końca mechanizmu, którym steruje, nie wie jak dokładnie system finansowy wpływa na tzw. main street, czyli firmy i przeciętnych Smithów" - przekonuje Leonard.
Według autora książki, w ostatnich dekadach w środowisku decydentów Fed dało się znaleźć tych, którzy rozumieją zło super-luźnej polityki pieniężnej, ale można ich było policzyć na palcach jednej ręki. Jednym z takich "jastrzębi" był Thomas Hoenig, prezes Kansas City Fed w latach 1991-2011, który zaczynał karierę jeszcze w latach 70. XX w., po tym jak ukończył ekonomię na State University w stanie Iowa. W erze ultra-niskich stóp i luzowania ilościowego po 2008 r. Hoenig był "odszczepieńcem" w Federal Open Market Committee. Zdaniem Leonarda, był on jedynym z członków FOMC, który rozumiał, że inflacja cen aktywów może być równie niebezpieczna, co inflacja monetarna. Hoenig wiele razy ostrzegał po 2008 r., że w gospodarce - na skutek "gołębiej" polityki pieniężnej - gromadzą się ryzyka finansowe, które prędzej czy później wybuchną niczym wulkan.
Innym "bohaterem" dla Leonarda jest John Feltner, który pracował w fabryce w Indianapolis, należącej do Rexnorda - producenta precyzyjnych łożysk kulkowych i innych elementów, z siedzibą w Milwaukee. Feltner zwrócił uwagę na zły stan maszyny, którą obsługiwał. Doszedł do wniosku, że występuje tu chroniczne niedoinwestowanie firmy. Prześledził jej losy i okazało się, że firma Rexnord często przechodziła z rąk do rąk, a w rozwoju generalnie bazowała na tanim długu. W 2016 r. w końcu "ślizganie się" dobiegło końca i Rexnord ogłosił zamknięcie fabryki, w której pracował Feltner.
Leonard uważa, że historia firmy Rexnord jest świetną ilustracją mechanizmu, który niszczy amerykańską gospodarkę. "Tani dług i tani pieniądz odzierają biznes z racjonalności. Biznes przestaje myśleć o przyszłości, o inwestycjach, a pogrąża się w inżynierii finansowej. Nie tworzy nowych produktów, nie szuka rozwiązań w celu zwiększenia wydajności i podniesienia płac pracowników. Zaciąga chętnie tani dług i dokonuje skupu akcji własnych na potęgę. To są o wiele łatwiejsze sposoby zarabiania pieniędzy, niż wymiana maszyn lub rozszerzenie działalności o nowe rynki" - wskazuje Leonard.
Jak podkreśla autor "The Lords of Easy Money", zrozumienie bodźców tworzonych przez super-luźną politykę pieniężną stanowi wyzwanie dla obu stron amerykańskiej sceny politycznej. Demokraci, którzy uwielbiają ideę regulacji wszelakich, będą przerażeni, gdy dowiedzą się, że pokryzysowy behemot regulacyjny - czyli ustawa Dodd-Frank - pomógł dużym bankom w tłamszeniu mniejszych. Z kolei Republikanie zapewne będą się czuć nieswojo, gdy zrozumieją, że super-tani pieniądz przyczynił się do rozmnożenia się projektów na rynku gazu łupkowego, z których większość szybko upadła. "Optymizm przedsiębiorców, którzy przedstawiali swoje marzenia o szczelinowaniu na Wall Street, był nieograniczony. Pieniądze napłynęły do nich pod postacią środków w zamian za emisję taniego długu korporacyjnego. Te środki trafiały do nieprzejrzystych firm o wątpliwej sytuacji finansowej, którym tradycyjne banki nie udzielały pożyczek. To się musiało skończyć tak, jak się skończyło" - uważa Leonard.
Według dziennikarza, Fed nie uczy się na swoich błędach. "Interwencje z początku pandemii przypominają te, które miały miejsce na początku wielkiego kryzysu sto lat temu. Mamy już dowody na to, że Fed się pomylił, w postaci inflacji cen konsumpcyjnych. Historia sugeruje, że powinniśmy przygotować się na kolejny kryzys finansowy, ale nadejdzie on w momencie, w którym wszyscy będą się najmniej go spodziewać. A piszę to po to, by decydenci z Fed-u nie powiedzieli, że ich nie ostrzegano" - stwierdza, nieco narcystycznie, Leonard.
Leonard swoją książką uwypukla często pomijaną kwestię, a mianowicie, że Rezerwa Federalna tak naprawdę obejmuje dwie hierarchie: Radę Gubernatorów w Waszyngtonie i banki regionalne. Kiedy Fed powstawał w 1913 r., został zaprojektowany tak, by prowincja mogła w jakimś stopniu kontrolować centralę. Była to pochodna działalności takich populistów, jak William Jennings Bryan, który tęsknił za bardziej dostępnymi kredytami dla rolników.
Zdaniem Leonarda, istnieje ideologiczna przepaść między przewodniczącymi FOMC a szefami regionalnych banków należących do Fed, takimi jak Hoenig. Publicysta podkreśla, że szefowie Rezerwy Federalnej, którzy rządzili w ostatnich dekadach, byli formowani w nienormalnych czasach. Tymczasem w oddziałach Fed często spotyka się właśnie takie "dinozaury", jak Hoenig, dla których okresem formacyjnym były lata 70. XX w., czyli lata epokowej inflacji i baniek na ropie, metalach szlachetnych i ziemi uprawnej. "Hoenig widział z bliska, jak bolesne było pęknięcie baniek. Widział wzbierającą falę upadłości banków. Bernanke natomiast widział w swoim życiu zawodowym tylko rzędy cyferek" - stwierdza złośliwie Leonard.
Leonard nie unika w swojej książce subiektywnego spojrzenia. Według niego, polityka Fed-u z ostatnich lat zasiała ziarno przyszłych baniek i pogłębiła nierówności ekonomiczne. "Każdy dolar wydrukowany w trakcie QE wywierał presję na dolary, które już istniały, jak woda wlewająca się do przepełnionego basenu" - opisuje malowniczo Leonard.
Słabością książki Leonarda jest z pewnością jej emocjonalność. Ona aż kipi od negatywnych uczuć do centrali Fed w Waszyngtonie, do najważniejszych twarzy Rezerwy Federalnej. Leonard w pewnym momencie wymienia całą litanię "wrednych" uwag Bena Bernanke na temat Hoeniga, ale jednocześnie nie przytacza żadnej, jaka padła z ust tego drugiego. Ludzie z Wall Street zawsze są opisywani jako typy spod ciemnej gwiazdy - ale czy wszyscy rzeczywiście są źli?
Czasami wydaje się także, że Leonard obwinia Fed o wszystkie bańki spekulacyjne, jakie miały miejsce od powstania Rezerwy Federalnej w 1913 r. Przecież to niedorzeczność, gdyż powstają one również na skutek "zwierzęcych" instynktów - bez nich nie byłoby baniek, nawet gdyby Fed bezustannie drukował morze dolarów. Można nawet odnieść wrażenie, że Leonard sugeruje, iż zamierzeniem Fed-u jest kreowanie baniek, co z pewnością jest niedorzeczne.
Poza tym, Leonard dopuszcza się uproszczeń, a raczej popełnia błędy merytoryczne. Pisze nie raz, że w latach 2007-2017 bilans Fed-u urósł pięciokrotnie, czyli że w tym okresie "wydrukował" on kilka razy więcej dolarów, niż przez pierwsze sto lat swojego istnienia. Ale problem jest taki, że bilans Fed nie pokazuje wprost ile dolarów jest wpuszczanych do obiegu, on nie jest miarą pieniędzy w obiegu.
Z pewnością jednak "The Lords of Easy Money" jest książką godną polecenia wszystkim, którzy interesują się gospodarką USA oraz polityką pieniężną. Pokazuje bowiem niepokojący mariaż bankierów centralnych z polityką oraz ich odklejenie od rzeczywistości gospodarczej. Niemniej, bliżej jej do beletrystyki, niż do książki z dziedziny ekonomii.
Piotr Rosik
Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.
***