Władze Chin zdają sobie sprawę z groźby kryzysu finansowego - ekspert
- Utrzymanie umiarkowanie wysokiego celu wzrostu gospodarczego świadczy, że chińskie władze są świadome ryzyka kryzysu finansowego - ocenił hongkoński politolog Joseph Cheng, komentując poniedziałkowe wystąpienie chińskiego premiera Li Keqianga.
Na otwarciu dorocznej sesji parlamentu premier przedstawił w Wielkiej Hali Ludowej w Pekinie sprawozdanie z pracy rządu i wytyczył cele na zbliżający się rok. Zgodnie z przewidywaniami ekspertów potwierdził cel wzrostu chińskiej gospodarki na poziomie "około 6,5 proc." PKB, czyli niższym niż średnia z ostatnich pięciu lat.
- To ważne, ponieważ pokazuje, że (chińscy przywódcy) zachowują powściągliwość. Nie chcą pompować pieniędzy w gospodarkę, by ją stymulować i osiągnąć większe tempo wzrostu - powiedział Joseph Cheng, emerytowany wykładowca Uniwersytetu Miejskiego Hongkongu.
W 2017 roku wielu ekonomistów zwracało uwagę na rosnące zadłużenie chińskiej gospodarki, a agencja S&P obniżyła z tego powodu rating kredytowy tego kraju. W grudniu na roboczej konferencji gospodarczej chińscy przywódcy uznali ryzyko finansowe za kluczowe wyzwanie dla chińskiej gospodarki.
- (Władze) doskonale zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa kryzysu finansowego" oraz z tego, że "o ile na szczeblu centralnym zadłużenie nie jest wysokie, to wśród rządów lokalnych i przedsiębiorstw państwowych jest ono bardzo wysokie" - ocenił Cheng. "Rozumieją, że kryzys finansowy mocno podważyłby legitymację władzy reżimu - dodał. Jego zdaniem fakt, że władze w Pekinie mają świadomość zagrożenia, "znacznie zmniejsza" ryzyko wystąpienia kryzysu.
Li zapowiedział w poniedziałek zastosowanie stanowczych metod, aby rozprawić się z przestępstwami finansowymi i wezwał rządy prowincji, by wzięły odpowiedzialność za podlegające im władze lokalne, które z kolei powinny wypełnić swoje własne zobowiązania.
Determinację władz w Pekinie w walce z przestępczością gospodarczą i chaosem na rynku finansowym pokazały już ostatnie tygodnie. Organy nadzorcze przejęły niedawno kontrolę nad prywatnym konglomeratem ubezpieczeniowo-inwestycyjnym Anbang, a jego prezesa prokuratura podejrzewa o nielegalne zbieranie funduszy i defraudacje.
W ubiegłym tygodniu media spekulowały również na temat rzekomego dochodzenia przeciwko prezesowi koncernu energetycznego CEFC Ye Jianmingowi, ale firma zaprzeczyła tym doniesieniom.
W swoim sprawozdaniu premier określił w poniedziałek ryzyko finansowe jako jedną z trzech "kluczowych bitew" toczonych przez chińskie władze. Pozostałe dwie to walka z zanieczyszczeniem środowiska i redukcja ubóstwa.
Według Chenga, chińskie władze są zdeterminowane, by również na tych polach zrealizować wytyczone wcześniej cele. Pekin zapowiadał całkowitą eliminację biedy w Chinach do końca 2020 roku oraz znaczną redukcję średnich wskaźników PM2,5 - stężenia szczególnie szkodliwych dla zdrowia drobnych cząstek w powietrzu.
W poniedziałek Li oznajmił, że aby "bronić błękitu naszego nieba", Chiny zredukują w tym roku moce produkcyjne stali o 30 mln ton i wydobycie węgla o 150 mln ton oraz obniżą emisje dwutlenku siarki i tlenku azotu o 3 proc. Identyczny cel redukcji emisji na 2017 rok został osiągnięty z nawiązką.
W Chinach absolutną kontrolę sprawuje partia komunistyczna, a parlament jest według ekspertów instytucją w dużej mierze ceremonialną, która jedynie zatwierdza decyzje najwyższego kierownictwa. Władza nad partią w coraz większym stopniu koncentruje się natomiast w rękach prezydenta kraju Xi Jinpinga, który jest jednocześnie sekretarzem generalnym KPCh.
Podczas XIX zjazdu partii w październiku ubiegłego roku Xi zapowiedział, że do 2035 roku Chiny staną się rozwiniętym krajem socjalistycznym, a do roku 2050 - "bogatym, silnym, demokratycznym, cywilizowanym, harmonijnym i pięknym mocarstwem", z "armią światowej klasy", co będzie spełnieniem "snu o wielkim odrodzeniu narodu chińskiego".
Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata w Biznes INTERIA.PL