Właściciel ogrodził jezioro i wyciął drzewa. "Takiej dewastacji dawno nie widziałem"
Właściciel działki w okolicach Kościerzyny (woj. pomorskie), na której zlokalizowane jest jezioro Wielkie Oczko, otoczył je dwumetrowym płotem. Jego działania zablokowały dostęp do zbiornika nie tylko turystom, ale także żyjącym w otoczeniu zwierzętom. Ponieważ Wielkie Oczko leży na terenie obszaru Natura 2000, zareagowała policja. Teraz sprawa trafi do prokuratury.
Sprawą ogrodzenia jeziora Wielkie Oczko zajmie się prokuratura - informuje "Gazeta Wyborcza".
Jak wskazuje dziennik, Sąd Rejonowy w Kościerzynie zajął się sprawą po wszczęciu postępowania przez policję, która dopatrzyła się w działaniach właściciela wykroczenia. Sąd uznał, że sprawa jest jeszcze poważniejsza i ogrodzenie jeziora oraz wycięcie wokół niego drzew należy traktować jako przestępstwo.
Według "Gazety Wyborczej" właścicielem jeziora jest przedsiębiorca z Kościerzyny. Ogrodził je dwumetrowym płotem i wyciął otaczające jezioro drzewa. Przez ogrodzenie niemożliwy jest dostęp do ścieżki przyrodniczej otaczającej jezioro. Co gorsza, dostępu do zbiornika nie mają też zwierzęta mieszkające w otaczającym Wielkie Oczko lesie.
"Zabrał dostęp do wody jeleniom, sarnom, dzikom, lisom, wydrom, borsukom, jenotom i licznej rodzinie chronionego bobra europejskiego, która tam mieszkała od wielu lat. Pod topór poszły dęby, jałowce, brzozy, jesiony i olsy" - komentuje w mediach społecznościowych lokalny radny Andrzej Kowalczys, który nagłośnił sprawę.
"Zniszczono żeremia i piękną edukacyjną ścieżkę wokół jeziora. Zapadł też wyrok na bardzo rzadką, szczególnym prawem chronioną - lobelię dortmanna. Żeby napić się wody (najbliżej jest Małe Oczko), zwierzyna musi pokonać nasyp kolejowy, tory i drogę. Spychacze, koparki, ciężarówki zrobiły swoje, tak że przedsiębiorca budowlany może być dumny. Takiej dewastacji dawno nie widziałem" - dodawał radny we wpisie opublikowanym w maju 2022 roku na portalu Facebook.
Ogrodzeniem jeziora zajęła się policja. "Wszczęto postępowanie o wykroczenie z artykułu ustawy o ochronie przyrody, który zabrania realizacji przedsięwzięć o negatywnym oddziaływaniu na obszarze Natura 2000, i skierowała sprawę do sądu" - podaje "Gazeta Wyborcza".
Sąd uznał, że sprawa jest poważniejsza i zmienił kwalifikację czynu. - Po ocenie biegłego sąd zmienił klasyfikację czynu z wykroczenia na przestępstwo - mówi cytowany przez dziennik Andrzej Penk, kierownik Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego. I dodaje: - Sprawa znajduje się w tej chwili prokuraturze, który prowadzi sprawę z urzędu. Nam zależy na tym, żeby ogrodzenie zostało zlikwidowane. Przyroda się nie odbuduje, jeśli płot zostanie. Jeśli to się zmieni, za kilka lat natura może wrócić do poprzedniego stanu.
"Co słychać nad Wielkim Oczkiem? Od roku niewiele się zmieniło. Spacerniak, który był kiedyś piękną leśną ścieżką ma się dobrze. Błyszczący, wysoki płot nadal grodzi zwierzętom dostęp do wody (...) Teraz Sąd rozstrzygnie, czy złamane zostało prawo, nastąpiła dewastacja przybrzeżnej lobelii, miała miejsce likwidacja żeremi bobra i czy wycinka drzew była legalna" - wskazuje z kolei we wpisie z maja tego roku Andrzej Kowalczys.