Właściciele składów węgla rozkładają ręce. PGG odpiera zarzuty
Obecna sytuacja jest nie do pozazdroszczenia ze względu na braki węgla. Co gorsza, sytuacja nie ulega poprawie, a czasu do rozpoczęcia sezonu grzewczego coraz mniej. Właściciele składów węgla rozkładają ręce i obawiają się, że nowe zasady współpracy z Polską Grupą Górniczą niewiele zmienią.
Z jednej strony firmy handlujące opałem twierdzą, że system sprzedaży Polskiej Grupy Górniczej (PGG) uderza w nich bezpośrednio, bo cały handel odbywa się za pośrednictwem sklepu internetowego. Z drugiej - że wymogi tyczące się Kwalifikowanych Dostawców Węgla, czyli firm współpracujących z PGG, są dla większości podmiotów zaporowe.
Tomasz Głogowski, dyrektor biura katowickiej Centrali Polskiej Grupy Górniczej, nie zgadza się z tymi zarzutami.
- Wybór sieci miał charakter otwarty i transparentny, każdy z przedsiębiorców mógł wziąć w nim udział, a głównym kryterium była cena za usługę dostawy - przypomina przedstawiciel PGG.
Wiadomo już, że pierwsi dostawcy pojawią się w sklepie internetowym PGG od dzisiaj, od wtorku, 30 sierpnia. - Kwalifikowani Dostawcy Węgla będą wykonywać usługę transportu i wydania klientowi węgla kupionego bezpośrednio w e-sklepie PGG. System znacznie ułatwi dystrybucję węgla oraz będzie korzystny dla naszych klientów - dodaje Tomasz Głogowski.
A co z oskarżeniem o niszczenie hurtowego rynku węgla? Zdaniem dyrektora Głogowskiego, nie może być o tym mowy. - Dzięki dostawcom wprowadzamy jednolity standard obsługi logistycznej w możliwie najniższych cenach transportu dla klienta finalnego - dodał Tomasz Głogowski.
Problem w tym, że cena za usługę dostawy była rzeczywiście głównym kryterium przy wyborze Kwalifikowanych Dostawców Węgla, ale nie jedynym. Aby zostać partnerem PGG, dostawcy musieli także dysponować utwardzonym i zabezpieczonym składem węgla oraz odpowiednią infrastrukturą (chodzi chociażby o legalizowaną wagę oraz odpowiednie samochody zdolne odebrać z kopalni węgiel i dostarczyć odbiorcom finalnym). Tyle że składy węgla niekoniecznie dysponują logistycznym zapleczem.
Czytaj także: Jak dostać dopłatę do ogrzewania gazem?
- W tej chwili na składach jest węgiel już po 3,5 tys. zł za tonę. Dodam, że ja nie mam czym handlować, bo działa system deklaracji. Czyli ja nie mogę kupić węgla inaczej, niż przez zebranie zamówień od ludzi, zwykle z ograniczeniem wynoszącym 3 tony na osobę - mówi właściciel dostawy węgla z Sulejówka, firmy M-Trans. Jego zdaniem, jakość węgla pozostawia bardzo wiele do życzenia. - Wysokokaloryczny węgiel z Bogdanki czy KWK Budryk jest paliwem niezbyt dobrze sprawdzającym się w domowych warunkach. Ze względu na oszczędności spalamy węgiel w niższej temperaturze, przez co tworzy się gruby osad. Po zimie wszystkie kominy od pieców wykorzystujących taki koksowniczy w gruncie rzeczy opał będą do całkowitej wymiany - ostrzega sprzedawca.
Polska wprowadziła embargo na rosyjski węgiel już kilka miesięcy temu. Za złamanie zakazu importu z Rosji grożą 3 lata więzienia i 20 mln zł kary. W efekcie tysiące ton węgla cofnięto z polskiej granicy lub zarekwirowano, jeżeli w grę wchodziły kontrakty zawarte przed rosyjską inwazją. Dotyczy to nie tylko węgla z Rosji, ale nawet takiego, który wydobyto np. w Kazachstanie, a przez Rosję jedynie przejeżdżał.
Tymczasem Jastrzębska Spółka Węglowa (JSW), która w połowie sierpnia na niewielką skalę rozpoczęła sprzedaż węgla energetycznego z kopalni Budryk dla indywidualnych odbiorców, sprzedała dotąd ponad 1,1 tys. ton węgla typu orzech, obsługując ok. 370 klientów. Wcześniej JSW, wyspecjalizowana w węglu koksowym dla przemysłu stalowego, nie prowadziła indywidualnej sprzedaży węgla opałowego. Jej rozpoczęcie w kopalni Budryk ma wesprzeć odbiorców ogrzewających swoje domy tym paliwem w sytuacji braków węgla na rynku. Można kupić jednak maksymalnie trzy tony.
Zakupu węgla dokonuje się bezpośrednio w kopalni Budryk w Ornontowicach. Oferta JSW spotkała się z olbrzymim zainteresowaniem - odbiorcy czekają w kolejce na załadunek węgla nawet cztery dni. Jak powiedział w poniedziałek PAP rzecznik spółki Tomasz Siemieniec, kopalnia dokłada wszelkich starań, aby - poprzez rejestrację oczekujących - uporządkować kolejkę i sprawnie prowadzić załadunek. Jednak, w porównaniu ze sprzedażą poprzez PGG, jak i z zapotrzebowaniem na węgiel energetyczny w Polsce, oferta JSW stanowi kroplę w morzu potrzeb.
Problemem jest także jakość importowanego węgla. Jak na Twitterze zauważyła posłanka Platformy Obywatelskiej, Gabriela Lenartowicz, do portu w Gdyni przyjechał węgiel. "Okazuje się, że z tony na opał nadaje się maksymalnie 200 kilogramów. Czyli z kilkunastu ton można odsiać co najwyższej tonę tzw. węgla grubego.