Wodór - co zrobić, by nie wypaść z gry?
Polska musi aktywniej działać, by być dostawcą rozwiązań dla przemysłu wodorowego, a nie tylko tanią siłą roboczą, choć będziemy też zapewne również kupować gotowe technologie i dostosowywać je do naszych warunków. Już teraz uczelnie powinny opracować efektywny system kształcenia, także w postaci kursów i studiów podyplomowych, by zapewnić dostępność kard dla sektora.
- Wyścig się rozpoczął i mamy szansę wykorzystać naszą wiedzę, by odegrać w tym procesie istotną rolę. Mamy cele związane z produkcją wodoru, z jego wykorzystaniem w transporcie, w przemyśle. Musimy koncentrować się na rozwoju technologii: ogniw wodorowych, elektrolizerów, magazynowania. To pozwoliłoby nam zająć dobrą pozycję w łańcuchu wartości gospodarki wodorowej, by sprzedawać swoje know-how, a nie tylko być dostarczycielem siły roboczej - mówił w Rzeszowie podczas VI konferencji naukowej poświęconej bezpieczeństwu energetycznemu Szymon Byliński z Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
- Jako kraj nie możemy skupić się na ostatnim ogniwie łańcucha dostaw, na integracji istniejących technologii. Musimy budować własne. Mamy ogromne kompetencje w inżynierii materiałowej, nanomateriałowej - wtórował mu Dawid Cycoń, prezes ML System.
Eksperci uważają jednak, że nie oznacza to, iż nie będziemy pozyskiwać gotowych rozwiązań. - Część technologii powinniśmy rozwijać samodzielnie, ale też mądrze kupować, z dostępem do dokumentacji. To szansa, by technologie rozłożyć na czynniki pierwsze, udoskonalać i adaptować do naszych warunków - mówił Grzegorz Tchorek z Uniwersytetu Warszawskiego.
Uczestnicy debaty podkreślali, że Polska musi dynamicznie działać, by nie wypaść z wyścigu. Potrzeby krajowej gospodarki, a szczególnie ciepłownictwa, które oparte jest dziś na węglu, mogą stymulować rozwój technologii wodorowych. Wiele aktywności podejmowanych będzie oddolnie, bo przemysł bardzo potrzebuje dekarbonizacji. Koszty emisji są dla firm coraz bardziej dotkliwe.
- Firmy transportowe, które świadczą usługi dla dużych korporacji, już dziś są pytane, w jaki sposób się zazieleniają. To jest warunkiem utrzymania się w łańcuchu dostaw. Wszyscy są zdeterminowani. Transformacja będzie realizowana szybko i oddolnie - podkreślał Tomoho Umeda z Krajowej Izby Gospodarczej, członek zarządu Hydrogen Poland.
Problemem może okazać się finansowanie, projekty wodorowe są bowiem drogie. - Mamy tu dużo niewiadomych, są one obciążone luką finansową, kosztowne. Podejmowane indywidualne działania nie zepną się finansowo - mówiła Katarzyna Pamuła-Wróbel z kancelarii Olesiński i Wspólnicy. Dlatego ważne jest działanie skoordynowane, umożliwiające łączenie kompetencji różnych podmiotów, w tym również partnerstwo publiczno-prywatne.
Eksperci wskazywali, że duże pole do popisu, jeśli chodzi o technologie wodorowe, jest m.in. w lotnictwie i w kosmonautyce. I Polska może to wykorzystać, szukając własnych innowacyjnych rozwiązań. Poza tym technologie wodorowe wymagają udoskonalenia jeśli chodzi o opłacalność ich stosowania, efektywność, skalowalność. - Na to powinniśmy się nastawić, na budowę przewag technologicznych - zaznaczał Cycoń.
Gospodarka polska będzie potrzebowała wykwalifikowanych kadr. Uczelnie już teraz powinny uruchamiać nowe kierunki, kluczowe z punktu widzenia sektora wodorowego. Chodzi zarówno o studia pełnowymiarowe, jak i podyplomowe, czy nawet kursy. - Uczelnie mogą być katalizatorem procesu - zaznaczał Jarosław Sęp, prorektor ds. rozwoju i współpracy z otoczeniem Politechniki Rzeszowskiej. - Bez zaangażowania potencjału polskich uczelni trudno będzie nam zbudować własne know-how. Musimy się spieszyć. Świat jest w biegu, musimy dynamicznie działać - dodał.
Wyzwaniem jest nie tylko pozyskanie wykwalifikowanej kadry i finansowanie inwestycji, ale też dostęp do surowców i minerałów. Jakub Kupecki z Instytutu Energetyki przekonywał, że zapewnienie sobie dostępu do materiałów to kluczowa kwestia. - Gdybyśmy dziś rozebrali jakikolwiek elektrolizer czy ogniwo paliwowe, to w nim jest kilkanaście pierwiastków, do których dostęp jest bardzo istotny nie tylko dla sektora wodorowego, ale i bateryjnego - mówił.
Dodał, że z regionów niestabilnych politycznie sprowadzane jest ok. 70-80 proc. pierwiastków, choćby kobalt. - To nam daje do myślenia. Powinniśmy szukać alternatywnych dostaw. (...) Dopóki kupujemy minerały w małej skali, ryzyko jest minimalne. Ale gdy zaczniemy być widoczni jako konkurencja dla innych gospodarek, problemem może być kwestia bezpieczeństwa dostaw - poinformował.
Monika Borkowska
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami