Wojna osłabia hrywnę
Od początku wybuchu wojny ukraińska waluta osłabiła się w stosunku do amerykańskiego dolara o prawie 50 procent. Wiele czynników wskazuje, że trudno powstrzymać ten proces.
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc
- Na początku wojny oficjalny kurs ukraińskiej waluty wynosił 28,98 hrywien za amerykańskiego dolara
- Jak zapewniają w NBU, obecny poziom rezerw walutowych jest wystarczający dla zapewnienia stabilnego kursu hrywny
- NBU pozwolił bankom na otwieranie dla klientów indywidualnych bezgotówkowych depozytów walutowych z "zamrożeniem" tej waluty na 3 miesiące
Na początku wojny oficjalny kurs ukraińskiej waluty wynosił 28,98 hrywien za amerykańskiego dolara, kurs "kantorowy" był do niego zbliżony. 24 lutego ukraiński bank centralny (NBU) ustalił kurs na 29,25 i utrzymywał go na tym poziomie do 21 lipca, kiedy to skokowo zdewaluował hrywnę o 25 proc. do poziomu 36,56 za jednego dolara. To teraz oficjalny kurs banku centralnego. W punktach wymiany walut trzeba jednak zapłacić za amerykańską walutę już ponad 41 hrywien i z dnia na dzień ta cena rośnie. W rządowej prognozie makroekonomicznej na 2023 r. mowa już o kursie na poziomie 50 hrywien za dolara.
Decyzja NBU była o tyle zaskakująca, że jeszcze w czerwcu Komitet Polityki Monetarnej banku centralnego informował, że jego członkowie "doszli do wniosku, że podtrzymanie stabilności kursu wymiany w obecnych warunkach jest rękojmią cenowej i finansowej stabilności. Kursowa stabilność pozostaje bezalternatywną kotwicą dla oczekiwań, mechanizmem subsydiowania krytycznie ważnego importu i odpowiednio - głównym instrumentem powstrzymywania presji inflacyjnej i podtrzymania wytrzymałości systemu finansowego. W szczególności dzięki usztywnieniu kursu hrywny dla krytycznego importu - sytuacja w zakresie inflacji pozostaje pod kontrolą", a korekta oficjalnego kursu hrywny w obecnej sytuacji "jedynie stworzy niepotrzebne szoki dla podmiotów gospodarczych, pogorszy oczekiwania, zmieni wysokość cen w kraju o odpowiedni procent".
Jak wyjaśniał NBU lipcowa dewaluacja kursu to wynik zmian w gospodarce Ukrainy w czasie wojny oraz wzmocnienia amerykańskiego dolara względem innych walut. "Taki krok pozwoli zwiększyć konkurencyjność ukraińskich producentów, zbliżyć warunki kursowe dla różnych grup biznesu i ludności oraz podtrzymać stabilność gospodarki w warunkach wojny." - informował regulator.
W ocenie ukraińskiego banku centralnego ustalenie kursu na poziomie 29,25 na początku wojny pomogło zabezpieczyć stabilną pracę systemu finansowego Ukrainy. W okresie pięciu miesięcy - po wybuchu wojny - zaszły bowiem zarówno w ukraińskiej, jak i światowej gospodarce istotne zmiany. Nowy kurs hrywny - zdaniem NBU - stanie się kotwicą dla gospodarki i ją wzmocni w niepewnych warunkach.
"Kontynuowanie polityki stałego kursu pozwoli narodowemu bankowi utrzymać kontrolę nad dynamiką inflacji, a także podtrzymywać nieprzerwaną pracę systemu finansowego. To kluczowy warunek stabilnego funkcjonowania gospodarki" - komentował szef NBU Kyryło Szewczenko.
W ocenie NBU decyzja o dewaluacji hrywny zwiększy napływ walut i tym samym sprzedaż walut przez eksporterów, zminimalizuje spekulacyjne zachowania uczestników rynku i pozwoli ustabilizować oczekiwania kursowe. Jak przekonuje ukraiński regulator, zmiana oficjalnego kursu hrywny nie wpłynie przy tym znacząco na poziom inflacji, która w ostatnich miesiącach zależy w głównej mierze od wywołanych działaniami wojennymi zmian podaży towarów i usług oraz zwiększonych kosztów logistyki, a także od dynamiki cen na rynkach światowych.
Jak zapewniają w NBU, obecny poziom rezerw walutowych jest wystarczający dla zapewnienia stabilnego kursu hrywny.
Zdaniem Wasilija Furmana, wiceszefa Rady NBU decyzja banku centralnego z lutego o ustaleniu kursu hrywny na poziomie 29,25 była logiczna i dowiodła swojej efektywności - pozwoliła na korzystną wymianę hrywien na waluty obce przez wielomilionową rzeszę uchodźców z Ukrainy, sfinansować krytycznie ważne pozycje importowe oraz sprzyjała powstrzymywaniu oczekiwań inflacyjnych i dewaluacyjnych.
Co zatem się zmieniło, że zdecydowano się na skokową dewaluację o ogromnej skali?
Jak przekonuje Furman od tego czasu zmieniła się sytuacja w gospodarce kraju - Ukraińcy po pierwszym szoku wywołanym pełnoskalową agresją Rosji starają się zabezpieczyć swoje oszczędności, a biznes szuka sposobów zwiększenia dochodów. To zaś wymaga zmiany dotychczasowej polityki gospodarczej, w tym polityki kursowej banku centralnego. Nie bez znaczenia jest także wzmocnienie pozycji dolara wobec innych walut na rynkach światowych.
W tej sytuacji - choć dotychczasowy kurs ukraińskiej hrywny powstrzymywał wzrost inflacji - ale jednocześnie był kulą u nogi dla ukraińskich producentów i eksporterów, którzy tracili zdolność konkurencyjną. Zmuszeni oni byli odsprzedawać pozyskaną z transakcji walutę po kursie NBU, ale za towary i usługi wykorzystywane w swojej działalności płacili z uwzględnieniem realnego kursu wolnorynkowego, wyższego o kilkanaście procent od oficjalnego.
Utrzymywanie stabilnego kursu obciążało też rezerwy walutowe Ukrainy - interwencje walutowe NBU w marcu pochłonęły 1,8 mld dolarów, w kwietniu 2,2 mld dolarów, w maju 3,4 mld dolarów, a w czerwcu aż 4 mld dolarów. W efekcie rezerwy walutowe naszego sąsiada spadły z 28,1 mld dolarów na początku wojny do 22,8 mld dolarów w czerwcu.
Utrzymanie status quo w tej sytuacji groziło dalszym szybkim wydrenowaniem rezerw banku centralnego.
"W takich warunkach pod koniec roku mówilibyśmy nie o zachowaniu stabilności makroekonomicznej a krokach broniących system finansowy od upadku" - podsumował Wasilij Furman, podkreślając że NBU nie miał w tej sytuacji innego wyjścia jak skokowa dewaluacja hrywny, a alternatywą było udawane utrzymanie stabilnego dotychczasowego kursu przez maksimum 6 miesięcy.
Doradca ukraińskiego ministra finansów Witalij Łomakowycz widzi w decyzji NBU jednak więcej minusów niż plusów. Zwraca przy tym uwagę na niekonsekwencję regulatora - NBU wielokrotnie informował, że ustalony na początku wojny kurs hrywny do dolara i innych walut obcych pozostanie do końca wojny na niezmiennym poziomie, wielokrotnie przy tym podając argumenty za korzyściami płynącymi z takiego właśnie rozwiązania.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
NBU faktycznie zrównał oficjalny kurs hrywny z kursem wolnorynkowym, tyle tylko, że ten drugi natychmiast zaczął "uciekać" - za hrywnę z dnia na dzień, a potem i z godziny na godzinę trzeba było płacić więcej i więcej.
I choć NBU przekonuje, że skokowa dewaluacja hrywny o 25 proc. da w konsekwencji zaledwie 2-3 procentowy impuls inflacyjny, to zdaniem eksperta to jest nierealne - gwałtowna dewaluacja hrywny doprowadzi do równie gwałtownego wzrostu cen paliw, a to przełoży się na ceny towarów i usług. W ocenie Łomakowycza utrzymywanie kursu na pierwotnie założonym poziomie było nierealne, ale dewaluować hrywnę należało do poziomu znacznie niższego niż ten wolnorynkowy "kantorowy", a dla zabezpieczenia podaży walut należało zobowiązać eksporterów do sprzedaży części otrzymywanej od kontrahentów walut na rynku wewnętrznym.
Czy można walczyć z dewaluacją hrywny? Ukraiński bank centralny sam przyznaje, że oznaczałoby to marnotrawienie rezerw walutowych, co absolutnie nie wchodzi w grę. Ukraina przerabiała to zresztą w 2013 r. kiedy ekipa Janukowycza roztrwoniła niemal do zera rezerwy banku centralnego, sztucznie utrzymując zaniżony kurs narodowej waluty.
Próbą poradzenia sobie z psychologicznym aspektem procesu dewaluacji - dewaluacyjnymi oczekiwaniami samych Ukraińców jest pakiet restrykcji nałożonych przez regulatora pod koniec lipca na niebankowe instytucje zajmujące się wymianą walut, którym m.in. zakazano publicznego prezentowania kursów wymiany walut na tablicach umieszczonych na zewnątrz tych punktów. Uczciwie trzeba powiedzieć, że próba to mało udana i bardziej przypomina słynne powiedzenie: "stłucz termometr - nie będziesz miał gorączki" niż rozwiązuje problem.
Również próba "pokazania kto tu rządzi" niewiele dała. Ukraiński regulator wycofał licencje dla podmiotów zajmujących się obrotem walutami, które łącznie kontrolowały ponad 15 proc. rynku, motywując to łamaniem przez nie prawa, ale trudno powiedzieć, by przyniosło to istotny efekt dla pozostałych uczestników rynku.
Znacznie więcej sensu miała decyzja NBU, która realnie zwiększyła podaż walut. I to z nią, jak się zdaje należy wiązać chwilowe uspokojenie sytuacji i stabilizację kursu. Bankom komercyjnym pod koniec lipca zezwolono na sprzedaż w formie gotówki połowy kwoty skupionej przez nie waluty w formie bezgotówkowej (wcześniej mogły one odsprzedawać w formie gotówkowej jedynie skupioną przez siebie gotówkę).
Dodatkowo wprowadzono też kilka innych istotnych zmian:
W celu zrównoważenia popytu i podaży na rynku walutowym NBU pozwolił bankom na otwieranie dla klientów indywidualnych bezgotówkowych depozytów walutowych z "zamrożeniem" tej waluty na 3 miesiące - co miałoby zmniejszyć parcie Ukraińców na zakup waluty gotówkowej, w poszukiwaniu sposobu ochrony swoich oszczędności przed inflacją.
NBU wprowadził ograniczenia dotyczące wydatków walutowych na cele nie będące priorytetem w warunkach toczącej się wojny. Wprowadzono zmiany tam, gdzie dochodziło do wymiany hrywny na walutę obcą - dotyczące możliwości wypłacania pieniędzy w bankomatach za granicą, ograniczono kwotę wydatków bezgotówkowych dokonywanych za granicą za pomocą kart hrywnowych, znacząco ograniczono kwotę środków jaka z rachunków hrywnowych może być przelewana za granicę. To sposób walki z tzw. turystyką walutową - masowym podejmowaniem z bankomatów za granicą walut obcych rozliczanych po oficjalnym kursie.
Zabroniono bankom kupna za walutę u zagranicznych instytucji finansowych gotówkowej hrywny.
Michał Kozak
Dziennikarz ekonomiczny, korespondent Obserwatora Finansowego na Ukrainie
***