Wszyscy zapłacimy za zbyt duże wydobycie niechcianego węgla
Kopalnie wydobywają za dużo węgla. Tak ogromnych zapasów nie było od lat. Ceny węgla są dużo wyższe niż na Zachodzie. Ktoś będzie musiał za to zapłacić. Kto? Podatnicy.
Po niedoborach węgla z przełomu 2017 i 2018 r. nie ma już śladu. Dziś zapasy węgla kamiennego są ponad dwukrotnie wyższe i ciągle rosną. Na początku października energetyka zawodowa i przemysłowa miała niemal 8,8 mln ton węgla na swoich placach. Z kolei przy kopalniach leżało 4,7 mln ton tego surowca, z czego 0,3 mln ton kupionego już, ale jeszcze nieodebranego, przez energetykę.
- Zwały węgla są tak duże, że ich wykorzystanie zapewniłoby w kraju produkcję energii elektrycznej i ciepła przez trzy miesiące - mówi w rozmowie z MarketNews24 Bartłomiej Derski, ekspert WysokieNapiecie.pl.
Zwały w górnictwie są już trzy razy wyższe, niż na początku 2018 r. i wciąż rosną, bo firmom energetycznym powoli kończy się już miejsce na placach przy elektrowniach czy elektrociepłowniach. W dodatku kto może, ten importuje paliwo, bo polski węgiel jest dziś o kilkadziesiąt procent droższy od zagranicznego.
Tak wysokie ceny górnicy dyktują dzięki umowom ze stałą ceną. Przez kilkanaście ostatnich lat górnicy i energetycy wypracowali tzw. formuły cenowe, które pozwalały lepiej lub gorzej określać rynkową cenę węgla. Choć bowiem "czarne złoto" jest najważniejszym polskim surowcem, to przez 30 lat wolnej Polski nie dorobiliśmy się nawet giełdy surowcowej z prawdziwego zdarzenia i indeksu określającego rynkowe ceny polskiego węgla.
- Ze względu na całą serię kampanii wyborczych rząd przerwał restrukturyzację polskiego górnictwa węgla kamiennego - komentuje B.Derski. - Teraz ratunkiem dla kopalń jest eksport, ale na każdej tonie sprzedanego węgla kopalnie będą tracić 100 zł.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze