Wszystkie oczy zwrócone na Francję. Inwestorzy boją się efektu domina
Niedzielna, pierwsza tura przedterminowych wyborów parlamentarnych we Francji będzie uważnie obserwowana nie tylko przez zwolenników partii politycznych, ale również inwestorów, we Francji i Europie. Obawiają się zwycięstwa skrajnych ugrupowań, które obiecały m.in. obniżenie podatków. Taki scenariusz - ostrzegają analitycy - najpierw pociągnie w dół francuską giełdę, potem krajów strefy euro, reszty kontynentu i wpłynie na parkiety po drugiej stronie oceanu.
Francja ma problemy finansowe. Dług publiczny wynosi 110 proc. PKB, a zeszłoroczny deficyt budżetowy był na poziomie 5,5 proc. Sytuacje wykorzystują skrajne ugrupowania. W programach wyborczych zarówno skrajna prawica (Zjednoczenie Narodowe RN), jak i skrajna lewica (m.in. Francuska Partia Komunistyczna) kuszą wyborców obietnicami dużego wzrostu wydatków i obniżki podatków. Potencjalni wyborcy tych partii, których przybywa, nie chcą słyszeć, że takie działania spowodują wzrost zadłużenia i deficytu a także naruszą przepisy Unii Europejskiej.
Dlatego inwestorzy - nie tylko z Francji - będą bardzo uważnie śledzić wyniki przedterminowych wyborów, aby zdecydować, czy w poniedziałek uciekać od aktywów powiązanych z rynkiem francuskim. Wprawdzie będzie to dopiero pierwsza tura głosowania, jednak analitycy mają nadzieję, że uzyskają wskazówki pozwalające przewidzieć przyszły skład parlamentu i kolor rządu.
Odkąd na początku czerwca Emmanuel Macron rozwiązał parlament i ogłosił wybory, niepewność rynków dała się we Francji odczuć. Tamtejsi analitycy wskazują m.in. na instrumenty o stałym dochodzie, których premia za ryzyko (rrp - risk premium) wzrosła z 50 do ponad 70 punktów bazowych. A indeks CAC 40 skupiający nad Sekwaną spółki o najwyższej kapitalizacji, od początku czerwca odnotował stratę na poziomie 7,4 proc. W tym czasie euro spadło z 1,09 do 1,07 dolara.
Obawy o konsekwencje niedzielnych wyborów pokonały Atlantyk. Według Wall Street, jeśli ich rezultat doprowadzi do blokady parlamentarnej, CAC 40 może odczuć dodatkowe spadki akcji o 5 proc. Jeśli wygra skrajna opcja - z prawej albo lewej strony sceny politycznej - prognozuje spadki o 10 proc. I ostrzega przed utratą nawet 20 proc. wartości najdroższych spółek, jeśli doszłoby do rezygnacji Macrona i nastąpiłby polityczny zwrot w rządzie.
Ciemne chmury gromadzą się nie tylko nad Francją. Z analizy Citibank wynika, że na przyszłości europejskich inwestorów ciąży fakt, że trudno jest odizolować Paryż. Według wyliczeń nowojorskiego banku, na każde 10 proc. wzrostu lub spadku paryskiej giełdy, Euro Stoxx grupujący 50 największych przedsiębiorstw strefy euro, wzrośnie lub spadnie o 8,2 proc.
Zachowanie francuskiego parkietu najbardziej mają odczuć Niemcy i Włosi - wynika z analizy Citi. Przestrzegają przed nim również hiszpańscy eksperci. Expanción, najbardziej poczytna gazeta ekonomiczna kraju ostrzega, że na zachowanie CAC 40 zareaguje IBEX - indeks grupujący w Madrycie 35 największych spółek giełdowych. Na każde 10 proc. wahnięcie paryskiego parkietu, madrycka giełda ma odpowiedzieć zmianą cen akcji o 8,4 proc. “Oznacza to, że jeśli francuski parkiet spadnie o 20 proc., hiszpański może to zrobić o ponad 16 proc.” - czytamy w Expansión. W ostatnim miesiącu Ibex spadł o 3,3 proc.
Jak wskazuje ponadto "Financial Times" niewykluczone, że jeśli doszłoby do paniki na rynku, interwencję może podjąć Europejski Bank Centralny. Dokładniej chodzi o opcję skupowania długu państw należących do strefy euro. Władze EBC mają zaplanowane coroczne spotkanie na poniedziałek powyborczy - chociaż data została wyznaczona dużo wcześniej niż dzień wyborów, niewątpliwie ich wyniki będą omawiane.
Co więcej, cytowany przez "FT" Fabio Panetta, stojący na czele włoskiego banku centralnego i zasiadający w Radzie Prezesów EBC przyznał, że europejski bank powinien być "przygotowany na radzenie sobie z konsekwencjami" wstrząsów spowodowanych "wzrostem niepewności politycznej w krajach". Dodał, że EBC powinien być gotowy do wykorzystania "pełnego zestawu narzędzi".
Optymistycznych prognoz nie mają też duże banki inwestycyjne. Goldman Sachs zakłada, że nowy parlament bez wyraźnej większości i niestabilny rząd uniemożliwią działania na rzecz ograniczenia deficytu Francji. Jeśli jednak partia Le Pen osiągnie większość, “akcje paryskiej giełdy uzależnione od krajowego biznesu mogą zostać ukarane” - czytamy w prognozie banku. Barclays opublikował nawet listę spółek najbardziej wrażliwych na wygraną skrajnej prawicy i wzrost premii ryzyka. Znalazły się na niej m.in. Société Générale, BNPParibas i Veolia.
Z sondażu przeprowadzonego po wtorkowej debacie telewizyjnej największych formacji politycznych Francji wynika, że największe poparcie, 36 proc., ma skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe. Dałoby mu to od 220 do 260 mandatów. Za lewicowym Nowym Frontem Ludowym opowiedziało się 28 proc. ankietowanych. (od 180 do 210 mandatów), a obóz prezydenta Emmanuela Macrona miałby liczyć na 21 proc. wyborców i od 75 do 110 mandatów.