Wydawcy: Drogie podręczniki to mit?
Za kilka dni rozpoczyna się rok szkolny. Dla rodziców oznacza to niemałe wydatki. Tylko za komplet podręczników do kolejnej klasy przyjdzie im zapłacić kilkaset złotych. To znaczne obciążenie dla rodzinnego budżetu - przyznają wydawcy - ale pojedyncza książka nie jest droga. Kosztuje tyle samo, co powieść czy kryminał.
Jarosław Matuszewski z Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych nie zaprzecza, że jednorazowy zakup podręczników to często spory kłopot dla rodziców dzieci w wieku szkolnym. Najuboższym pomaga rząd. W tym roku przeznaczy 128 mln zł na wyprawki dla dzieci z takich rodzin. Jednak skala problemu jest większa.
- Byłoby pewnie najlepiej, gdyby udało się stworzyć system, w którym rodzic mógłby płatność za komplet podręczników rozłożyć na 10 miesięcy. Ale stworzenie takiego systemu należy raczej do sieci księgarń czy do dystrybutorów, a nie do wydawców - ocenia w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria Jarosław Matuszewski. - Z wyjątkiem klas 1-3, to nauczyciele decydują o wyborze podręczników od różnych wydawców. W związku z czym to, że WSiP stworzy system ratalny spowoduje, że rodzic będzie mógł kupić w ten sposób dwie książki albo cztery, a nie komplet.
Paradoksalnie, czasem ułatwieniem może być podzielenie książki na dwie części na każdy semestr tak, by rozłożyć wydatek związany z jej zakupem na wrzesień i luty.
Jak podkreśla rzecznik WSiP, wydawcy również starają się pomóc rodzicom, proponując rządowi pewne rozwiązania i rozmawiając z sieciami dystrybucyjnymi o obniżce ich kosztów, które stanowią ok. 35 proc. ceny podręcznika.
- Prawie połowa ceny podręcznika to są koszty niezwiązane z produkcją, tylko z podatkiem VAT i z uplasowaniem tego produktu, czyli przypadające księgarzom, dystrybutorom, na transport i całą logistykę. 25 proc. to przygotowanie podręcznika, koszty autorskie, koszty ilustracji. Kolejne 20 proc. to jest druk, oprawa i cała ta techniczna strona. Około 10 proc. to jest marża wydawców - mówi Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego.
Marża, która od lat pozostaje na niezmienionym poziomie. W 2006 roku Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową w raporcie "Rynek podręczników w Polsce - skutki administracyjnego regulowania cen" udowodnił, że podtrzymywane przez dużą część opinii publicznej przekonanie o wysokich zyskach wydawców edukacyjnych jest mitem.
Rzecznik Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych podkreśla, że dla wydawców każdorazowa zmiana w programie nauczania, wprowadzana przez resort edukacji, to duże wyzwanie. Proces przygotowania nowego podręcznika trwa około 2-3 lat.
- Trzeba nie tylko przygotować książki zgodne z podstawą, ale i z oczekiwaniami nauczycieli i modelami nowoczesnej edukacji. Dzisiaj, żeby przygotować podręcznik, nie tylko trzeba przygotować wersję papierową, ale trzeba przygotować wersję elektroniczną, ćwiczenia, rozmaite materiały metodyczne dla nauczycieli. To jest duża praca i duże wyzwanie dla firmy - podkreśla Jarosław Matuszewski.
Wciąż jednak bardzo opłacalne. Według szacunków wartość całego rynku wynosi od 800 mln zł do nawet 1 mld złotych. Dzięki temu możliwa jest na rynku konkurencja.
- Efekt coraz lepszej edukacji w Polsce wynika również z tego, że są coraz lepsze podręczniki, bo jest konkurencja między wydawcami. Więc chcemy, żeby tak jak do tej pory, nadal była konkurencja między wydawcami, czy to w wersji papierowej czy elektronicznej - mówi Jarosław Matuszewski.
Eksperci ostrzegają, że proponowany przez rząd projekt e-podręcznik może zaszkodzić tej konkurencji. Zgodnie z jego założeniami, za trzy lata, obok tradycyjnych książek, do każdego przedmiotu będzie dostępny jeden bezpłatny e-podręcznik, z którego ma korzystać około 40 proc. uczniów i nauczycieli.
I chociaż nie wszystkim wydawnictwom projekt w takim kształcie przypadł do gustu, to większość z nich proces cyfryzacji w polskich szkołach popiera i od lat się do niego przygotowuje.
- Tworzymy e-podręczniki, dzięki którym nauczyciele mogą prowadzić lekcje. Nazywamy je multibookami. Tworzymy e-ćwiczenia, dzięki którym nauczyciel może zdecydować, czy uczeń ma zrobić pracę domową w wersji papierowej czy elektronicznej.
Cyfryzacja w tym zakresie to już jest fakt. To się dzieje - podkreśla rzecznik WSiP. - Poza tym chcielibyśmy takiego rozwiązania, w którym Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego umożliwia korzystanie z rozmaitych zasobów narodowych, zgromadzonych w Bibliotece Narodowej czy muzeach. Chcielibyśmy, żeby te wszystkie zasoby zostały udostępnione centralnie, i żeby mogli z nich korzystać nauczyciele, uczniowie i wydawcy.
Podręczniki są drogie czy to tylko fanaberia rodziców? Dołącz do dyskusji na Forum INTERIA.PL
Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze