Wzrosną ceny podręczników!
Nowela ustawy oświatowej zmienia zasady wyboru podręczników. Wydawcy: z powodu zmian w przepisach ceny książek mogą wzrosnąć.
Od września 2007 roku uczniowie będą kształcić się, korzystając z jednego zestawu podręczników wybranego przez szkoły. Wtedy ruszy też program Tani Podręcznik, dzięki któremu 1,6 mln uczniów z najuboższych rodzin otrzyma bezpłatne pomoce naukowe. Wydawcy podręczników zapowiadają jednak, że w wyniku zmian w ustawie o systemie oświaty mogą nie zdążyć z drukiem odpowiedniej liczby książek dla uczniów. Od września 2007 r. książki wcale nie muszą być tańsze.
- Realna jest groźba wzrostu cen podręczników, bo zmiany wprowadzone w prawie wymuszą konsolidację na rynku wydawniczym - tłumaczy Piotr Marciszuk, prezes Polskiej Izby Książki.
Nowe zasady
Zgodnie z nowelą ustawy oświatowej, którą na ostatnim posiedzeniu przyjął Sejm, rada pedagogiczna szkoły ma raz na trzy lata wybierać w porozumieniu z rodzicami tzw. szkolny zestaw podręczników. Do każdego poziomu nauczania może w danej szkole obowiązywać tylko jeden podręcznik, czyli np. wszystkie klasy drugie w danym gimnazjum będą korzystać z tych samych podręczników do wszystkich przedmiotów.
Szkoła, według projektu, ma wybierać podręczniki na następny rok szkolny do końca maja. Ma to ułatwiać grupowe zakupy i uzyskiwanie rabatów. W opinii rządu rozwiązania te mają zapewnić możliwość wymiany podręczników pomiędzy poszczególnymi rocznikami klas w danej szkole, a w rezultacie - zmniejszyć koszty zakupu książek.
- Nie wierzę, że podręczniki będą tańsze, bo duże firmy wydawnicze na pewno znajdą sposoby na rady pedagogiczne i rady rodziców - komentuje prof. Tadeusz Zgółka, rzeczoznawca MEN ds. oceny podręczników szkolnych.
Z opinią rządu nie zgadzają się jednak przede wszystkim przedstawiciele wydawnictw oświatowych.
Będzie drożej
- Żaden wydawca nie zaryzykuje druku bez konkretnych zamówień, a nikt nie wie, kiedy je otrzyma, skoro szkoły mają decydować o wyborze książek w maju. Dodatkowo resortowi brakuje systemu informatycznego, który zebrałby zamówienia z 30 tys. szkół - tłumaczy Piotr Marciszuk.
W jego opinii wydawcy nie zdążą z drukiem ponad 50 mln podręczników w ciągu np. dwóch miesięcy.
Dodatkowo według wydawców wprowadzane zmiany w zasadach tworzenia zestawu podręczników oznaczają bankructwa wielu małych wydawnictw. Ujednolicenie podręczników w szkołach spowoduje bowiem spadek zainteresowania nowymi książkami, bo uczniowie różnych roczników coraz częściej będą się nimi wymieniać.
- A spadek liczby konkurentów na rynku wydawniczym zaowocuje wzrostem cen podręczników - mówi Piotr Marciszuk.
Wydawcy już teraz mają problemy ze sprzedażą podręczników z powodu niżu demograficznego, a co za tym idzie coraz mniejszą liczbą uczniów. Z badań firmy Biblioteka Analiz wynika, że co roku liczba uczniów w szkołach podstawowych i gimnazjach spada o około 3-4 proc. MEN wielokrotnie podkreślało jednak, że ich celem nie jest dbanie o interes wydawców.
- Chcemy więcej pieniędzy zachować rodzicom w kieszeni, a mniej wydawcom - mówił w Sejmie minister Roman Giertych.
W jego opinii, skoro istnieje obowiązek szkolny, a więc także obowiązek zakupu pomocy naukowych, to rząd może ograniczyć zyski wydawców, które zdaniem wicepremiera w ostatnich latach były wysokie. Nie uda się tego jednak osiągnąć za pomocą tzw. kiermaszy książek, które miały ułatwiać wymianę podręczników przez uczniów. Sejm odrzucił poprawkę do noweli, która nakładała na szkoły obowiązek ich organizacji.
Te same książki
Do nowych zasad ustalania obowiązujących podręczników sceptycznie nastawieni są także niektórzy eksperci. Szczególne kontrowersje budzi rozwiązanie, zgodnie z którym do każdego poziomu nauczania może w danej szkole obowiązywać tylko jeden podręcznik. Oznacza to, że np. uczniowie pierwszych klas gimnazjów będą mieli ten sam podręcznik do nauki języka angielskiego bez względu na stan przygotowania do nauki. Podręczniki nie będą także dostosowane do tego, czy uczniowie uczyli się już wcześniej danego języka obcego.
- To tak jakby lekarzowi nakazać leczenie wszystkich chorób za pomocą jednego antybiotyku - tłumaczy Jacek Popko z Wydawnictwa Oxford.
Na inne zagrożenia wskazują posłowie. W opinii Krystyny Szumilas, przewodniczącej sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży podręczniki będą dodatkowo - przynajmniej w tym roku - droższe niż w latach poprzednich.
- Jeśli np. w czterech klasach tego samego rocznika szkoły obowiązują obecnie różne zestawy podręczników, to uczniowie przynajmniej trzech klas we wrześniu będą musieli zakupić inny zestaw książek. We wszystkich klasach szkoły podręczniki mają być przecież takie same - mówiła w Sejmie Krystyna Szumilas.
Takie rozwiązanie może także oznaczać większy wpływ polityki na krajowy system oświaty.
- Wprowadzenie jednego podręcznika w szkołach oznacza przecież łatwiejszą kontrolę nad ich treścią - uważa poseł Tomasz Iwiński.
Unia sfinansuje
Zmiany w ustawie o systemie oświaty to nie jedyny pomysł MEN na obniżenie kosztów zakupu książek dla uczniów. Roman Giertych, minister edukacji narodowej, zapowiadał, że 1,6 mln uczniów pochodzących z biednych rodzin otrzyma we wrześniu 2007 roku książki dzięki uruchomieniu programu Tani Podręcznik.
Zakup tanich książek ma być realizowany w ramach ósmego priorytetu: Rozwój wykształcenia i kompetencji w regionach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, który w 80 proc. finansowany jest z Europejskiego Funduszu Społecznego. Za jego realizację będą odpowiadały m.in. urzędy marszałkowskie. To one będą musiały wypracować szczegółowe zasady wdrażania programu z samorządami oraz MEN.
W opinii ekspertów udzielenie pomocy najuboższym już od 2007 roku jest niemożliwe. Należy bowiem najpierw przygotować szczegółowe zasady realizacji programu, w tym przeprowadzić przetargi, a to może potrwać znacznie dłużej niż sześć miesięcy.
- Sama procedura przetargowa trwa pół roku. Aby książki trafiły do szkół już we wrześniu, przetargi powinny być ogłoszone w marcu - uważa Stanisław Szelewa, dyrektor wydziału oświaty i wychowania Starostwa Powiatowego w Świdnicy.
Zasady wdrożenia programu Tani Podręcznik resort edukacji ma opracować w ciągu najbliższych kilku tygodni.
Łukasz Guza