Wzrost 3,3 proc. jest pewny!
Podwyżki dla nauczycieli w przyszłym roku na pewno wyniosą 3,3 proc.; tyle wynika z projektu budżetu państwa, nad którym pracuje Sejm - uważa minister edukacji Katarzyna Hall. Według niej, parlament będzie starał się w toku prac nad projektem wygospodarować jak najwięcej środków na podwyżki.
"Na 3,3 proc. nauczyciele na pewno mogą liczyć, natomiast jak dużo więcej dostaną - pokaże życie i analiza budżetu" - powiedziała Hall w poniedziałek podczas konferencji prasowej. Zaznaczyła, że projekt jest autorstwa poprzedniego rządu. "Dołożymy wszelkich starań by w budżecie znaleźć jak najwięcej środków dla nauczycieli" - podkreśliła.
Przedstawiciele największych związków zawodowych działających w oświacie, z którymi w poniedziałek rozmawiała Hall poinformowali dziennikarzy, że podczas niego nie padły żadne konkrety. "Mamy je poznać tuż po dokładnym przeanalizowaniu przyszłorocznego projektu budżetu przez rząd" - powiedział prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz.
Przypomniał, że ZNP domaga się wzrostu średniego wynagrodzenia nauczyciela stażysty (czyli na najniższym stopniu awansu zawodowego) z 82 proc. do co najmniej 100 proc. kwoty bazowej dla pracowników sfery budżetowej określonej w ustawie budżetowej. "To powinno przełożyć się na 50 proc. wzrost wynagrodzeń zasadniczych wszystkich nauczycieli" - zaznaczył.
Także Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" domaga się znacznych podwyżek. Choć w sierpniu "S" podpisała z poprzednim rządem porozumienie w którym zapisano, że wynagrodzenia w państwowej sferze budżetowej w roku 2008 r. wzrosną w stosunku do roku 2007 r. łącznie o 9,3 proc., to przedstawiciele oświatowej "S" przyznają, iż liczyli i liczą na więcej.
Minister edukacji podtrzymała także swoje wcześniejsze zapowiedzi, że resort będzie pracował nad taką zmianą podstaw programowych nauczania by w przyszłości móc ewentualnie obniżyć wiek obowiązku szkolnego z siedmiu do sześciu lat. "Pomysł obniżenia wieku obowiązku szkolnego jest pomysłem godnym wdrożenia w niedługim czasie z uwagi na sytuację demograficzną - najmniej liczne roczniki wchodzą do szkół. To moment kiedy tego typu zamysł jest najłatwiej przeprowadzić" - zaznaczyła Hall.
"Nie jest to jednak tylko operacja techniczno-organizacyjna. Musi mu towarzyszyć praca programowa" - dodała. Wyjaśniła, że chodzi o dostosowanie podstaw programowych nauczania do możliwości dzieci w danym wieku. Zaznaczyła także, że nie wykluczone, iż samą operację włączenia do systemu edukacji dzieci młodszych trzeba będzie rozłożyć na kilka lat - dwa, trzy. "Gdy będziemy mieli analizy (dotyczące możliwości zmian w podstawach programowych oraz organizacyjnych w związku z włączeniem do systemu dzieci młodszych ) będziemy mogli odpowiedzialnie podjąć decyzję" - podkreśliła Hall.
Minister edukacji poinformowała także, że resort będzie prowadził prace nad wprowadzeniem tzw. bonu oświatowego. Wyjaśniła, że chodzi o to, by środki z budżetu państwa, które +idą+ za dzieckiem, nie tylko trafiały do samorządów, ale też do konkretnych szkół. Przypomniała, że już teraz kwoty z subwencji oświatowej jakie otrzymują poszczególne samorządy są różnej wysokości w zależności m.in. o typów prowadzonych przez nie szkół.
Hall pytana czy nie obawia się, że wprowadzenie bonu oświatowego spowoduje zamykanie niektórych szkół, odpowiedziała, że już teraz szkoły są zamykane, m.in. z powodu nie wystarczających środków. Zdaniem minister, bon umożliwi sprawiedliwsze dzielenie pieniędzy w oświacie.