Zamach stanu

Piłkarski kartel chce odsunąć od władzy UEFA, skończyć z Ligą Mistrzów i zastąpić ją Superligą najbogatszych klubów Europy.

O tym, że planowana jest rewolucja w europejskich rozgrywkach wiadomo od dawna, ale nikt nie spodziewał się, że prace są tak zaawansowane i że wywrócenie klubowej piłki w Europie do góry nogami może nastąpić już w 2021 roku. Tak wynika z informacji internetowych znanych jako "Football Leaks", które wypływają w publikacjach tygodniku "Der Spiegel".

Żaden z wcześniejszych projektów nie był tak blisko realizacji jak obecny. Wręcz poraża skala przedsięwzięcia i cynizm najbardziej wpływowych działaczy piłkarskich, którzy za nic mają sportową solidarność, zasady fair play, uczucia kibiców i wartości będące istotą piłki, o których publicznie mówią.

Reklama

Kartel knuje

Chodzi oczywiście o Superligę, która jest planowana przez kartel siedmiu najważniejszych klubów europejskich: Real Madryt, FC Barcelona, Juventus Turyn, Manchester United, Manchester City, Chelsea Londyn oraz Bayern Monachium. Okazuje się, że pracę nad jej utworzeniem zostały zintensyfikowane dwa lata temu, kiedy FIFA i UEFA pogrążone były w kryzysie, targane wizerunkowymi skandalami, aferami łapówkarskimi i poważnymi zmianami na szczytach władzy. Kartel uznał, że jest do doskonały moment, aby wziąć sprawy w swoje ręce i przejąć całkowitą władzę nad klubową europejską piłką. Potajemnie połączono siły i próbuje się stworzyć największy piłkarski show na świecie tylko dla wybranych. Każdy mecz ma być kwintesencją piłki, a nowy produkt ma generować nieprawdopodobne zyski.

Podczas wielu potajemnych spotkań i prezentacji, o których ze szczegółami informuje "Der Spiegel" (prominentni działacze w celu ukrycia się przed mediami, organizowali swoje spotkania nawet w hotelowych salach zarezerwowanych dla biur podróży) wyliczano, że każdy z najlepszych klubów jest w stanie osiągnąć roczne przychody w wysokości "500 mln euro plus". Od tego sezonu drużyny z czterech najsilniejszych lig stanowią już połowę z 32 uczestników Ligi Mistrzów. Dzięki sprzedaży praw telewizyjnych i sponsorskich za rekordowe 3,4 mld euro pula na premie wzrośnie aż o pół miliarda euro. Real za trzeci z rzędu triumf otrzymał prawie 90 mln euro. Przy tym co obiecują pomysłodawcy Superligi to jednak drobne kwoty.

Według największego wycieku poufnych informacji w historii tej dyscypliny sportu, nazwanego już "Football Leaks", pomysł najbogatszych polega na tym, aby zarabiać więcej i nie dzielić się już zyskami z klubami średnimi i biedniejszymi jak to jest jeszcze obecnie, ale grać i dzielić zyski między sobą. W ujawnionych dokumentach znaleziono nawet szczegółowy podział: Real Madryt bierze 18,47 proc., Barcelona 17,61 proc., Manchester United 12,58 proc., Bayern Monachium 8,29 proc. itd...

Międzynarodowa kancelaria prawnicza, która pomaga w przygotowaniu projektu, dostała zadanie sprawdzenia, czy uczestnicy Superligi mogliby opuścić tylko międzynarodowe rozgrywki w dotychczasowej formule, czy byłaby też szansa wycofać się z rozgrywek krajowych i ich federacji! Prawnicy mieli ocenić skutki takiego ruchu, który podważałby podstawowe zasady europejskiej społeczności piłkarskiej. Badano m.in. czy kluby mogłyby być pociągnięte do odpowiedzialności za utratę dochodów UEFA, czy musiałyby swoim macierzystym federacjom udostępniać zawodników do reprezentacji po opuszczeniu UEFA, czy gracze mogą anulować swoje kontrakty, gdyby ich kluby przeszły do gry wyłącznie z Superlidze itp.

Powstał prawny dokument z wyszczególnieniem poszczególnych zagrożeń dla Superligi, jakie mogłoby powodować unijne prawo o konkurencji. Prawnicy zapewnili czołowym klubom mnóstwo argumentów, aby uchronić je przed możliwymi procesami sądowymi. Co ciekawe, doradzano np. rezygnację z prób odmawiania wysyłania swoich zawodników na mecze reprezentacji podczas mundiali czy mistrzostw Europy, bo... udział w tych rozgrywkach powoduje jednak wzrost ich wartości.

Jedenastka w Superlidze

W najbardziej śmiałej wersji, kluby prywatnej Superligi miałyby wycofać się na stałe ze swoich lig krajowych i rozgrywać mecze we wtorki, środy i soboty przez 34 tygodnie. Spółka ma zostać zarejestrowana w Hiszpanii i odpowiadać za całość projektu z organizowaniem rozgrywek, sprzedawaniem praw telewizyjnych. Miałoby w nich uczestniczyć jedenaście zespołów: Real Madryt, FC Barcelona, Manchester United, Juventus Turyn, Chelsea Londyn, Arsenal Londyn, Paris Saint Germain, Manchester City, Liverpool, AC Milan, Bayern Monachium oraz "zaproszeni goście": Atletico Madryt, Olympique Marsylia, Borussia Dortmund, Inter Mediolan i AS Roma.

Rozgrywki toczyłyby się tak jak w Lidze Mistrzów, najpierw w fazie grupowej, a później w rundach według systemu play-off. Utworzona zostałaby też druga liga. Najlepsze jej drużyny pod koniec sezonu, rozegrałby serie meczów o awans, ale mógłby awansować tylko kosztem "zaproszonych gości". Natomiast założyciele mieliby gwarancję uczestnictwa bez względu na wynik sportowy przez 20 lat.

Ewidentnie pomysłodawcy wzorują się tu na rozgrywkach koszykarskiej Euroligi, która odbywa się na podobnych zasadach i nie jest całkowicie nieprzepuszczalna tylko z jednego powodu. Nie może naruszyć europejskiego prawa o konkurencji. Właśnie kwestia formuły zamkniętej czy też częściowo otwartej jest w tej chwili języczkiem u wagi. Bardziej akceptowalna formuła otwarta, czyli system awansów i spadków, spowoduje, że będzie kłopot z zagwarantowaniem obiecanych 100 mln euro na sezon dla klubu, który spada.

Nie wiadomo też do końca, jak zareaguje angielska Premier League, która jest najlepszym finansowym ligowym produktem w Europie, generującym ogromne zyski jako całość i zrzeszająca kluby, które nawet jeśli nie zbliżają się do ligowej czołówki w sensie sportowym, to pod względem finansowym mogłyby też sobie rościć pretensje do udziału w Superlidze.

Kartel zastanawiał się, czy UEFA, która niewątpliwie spróbuje odeprzeć próbę rozbicia rozgrywek pod swoimi auspicjami, ma do zaproponowania coś, co byłoby w stanie odwieść kluby od idei udziału w Superlidze.

Na razie to tylko słowa. "Dopóki jestem prezydentem Bayernu, ten klub nie opuści Bundesligi" - zagrzmiał Karl-Heinz Rummenigge. Brzmi to oczywiście groteskowo w kontekście tego co ujawniono w "Football Leaks", a mianowicie czynny udział słynnego działacza i niegdyś piłkarskiej gwiazdy w organizowaniu Superligi. Został on wręcz przedstawiony jako człowiek "wyjątkowo elastyczny moralnie". Z jednej strony grzmiał o sportowym i finansowym fair play, był przedstawicielem stowarzyszenia zrzeszającego 220 klubów w Europie, mając w statucie, obronę interesów tych słabszych, z drugiej strony wbijał im nóż plecy i zdradzał, knując i dezinformując.

"Der Spiegel" wskazuje, że dezinformacja to jest właśnie jedna z metod, którymi posługuje się Rummenigge, poświęcając jej w publikacji cały rozdział. To on grzmiał, że europejska piłka musi być przejrzysta, demokratyczna, szanować wartości, bronić słabszych, a w tym czasie zlecał analizy mające odpowiedzieć na pytanie, czy likwidacja wszystkich propozycji, które proponowała organizacja, na której stał czele, wpłynie negatywnie, na najbogatsze kluby.

W związku z powyższym dementująca doniesienia wypowiedź szefa Bayernu nie uspokoiła przedstawicieli UEFA, organizacji skupiającej 32 profesjonalne ligi z 25 krajów, w tym z Anglii, Niemiec, Włoch i Hiszpanii. "Wspieramy model oparty na strukturze piramidy, w której mechanizmy awansów i spadków oraz sportowe zalety klubów stanowią rdzeń każdej konkurencji. Propozycje dotyczące zamkniętej Superligi będą miały poważne i trwałe skutki dla długoterminowej stabilności zawodowego futbolu w Europie" - napisano w oświadczeniu.

A FIFA na wszelki wypadek ostrzega, że piłkarze, którzy zdecydują się zagrać w Superlidze, zostaną wykluczeni z mistrzostw świata i innych międzynarodowych turniejów. "Albo jesteś w środku, albo na zewnątrz" - grozi prezes światowej federacji Gianni Infantino.

Głos zabrał także szef UEFA Aleksander Ceferin, zwracając uwagę na to, że grane co weekend szlagiery spowszednieją. "Oglądanie w kółko meczów Juventusu z Bayernem byłoby nudniejsze niż na przykład derbów Turynu. To zniszczyłoby futbol na całym świecie. Będę z tym walczył tak długo, jak długo będę na stanowisku" - deklaruje Ceferin.

Kibice Bayernu podczas meczu z ligowego wywiesili na trybunach transparent o treści: "Jesteśmy za Bundesligą - Superliga bez nas". To samo zrobili kibice w Dortmundzie. Pomijając aspekt sportowy, podróże do Madrytu, Paryża czy Londynu to droższa zabawa niż wyjazdy do Leverkusen czy Berlina. A ceny biletów pewnie uderzyłyby po kieszeni nawet zamożnych kibiców najbogatszych państw europejskich.

Kim jesteś, panie John?

Rozważna była także alternatywna droga dojścia do Superligi, czyli utworzenie rozgrywek, które byłyby nad Ligą Mistrzów, albo pozostanie w Lidze Mistrzów, która zostałaby ograniczona do 24 zespołów. Kluby, które osiągały sukcesy w przeszłości, miałyby być nagradzane dodatkowymi miejscami w elicie bez względu na wyniki sportowe w ostatnim czasie. Niektóre kolejki miałyby się odbywać w weekendy, a pozostałe w dogodnych godzinach, tak aby mecze generowały maksymalnie dużą oglądalność na całym świecie, a nie tylko w Europie. Przedstawiciele najbogatszych objęliby najważniejsze stanowiska w spółce połączonej z UEFA i decydowaliby o dystrybucji przychodów, co samo w sobie brzmi jak szantaż.

Jednak dla chciwych działaczy nie ma żadnych hamulców. Trzeba po prostu jeszcze lepiej sprzedawać piłkę i jeszcze lepiej zarabiać. W 2016 r. futbol zarobił 16,7 mld dolarów na globalnych prawach telewizyjnych. To dwa razy tyle niż drugi w rankingu futbol amerykański. Mało. Superliga to czysto biznesowa operacja. A że może być druzgocąca dla piłki jaką znamy? A kogo to obchodzi?

"Football Leaks" publikuje pozyskane informacje na swojej stronie internetowej, dokumenty i e-maile krążące między klubami, agentami, piłkarzami, szefami federacji itd. Portugalczycy (tyle o nich wiadomo, w tekstach niemieckiego tygodnika szef "Football Leaks" nazywany jest Johnem) zgromadzili jednak aż 3,4 terabajta danych. Nikt nie byłby w stanie sam przebrnąć przez tyle dokumentów. Dlatego "Football Leaks" podzieliła się zdobytymi przez siebie danymi z reporterami śledczymi "Spiegla" i innymi redakcjami zrzeszonymi w European Investigative Collaborators.

Na podstawie danych z "Football Leaks" udowodniono oszustwa podatkowe czołowym piłkarzom i trenerom w Hiszpanii, z Leo Messim i Cristiano Ronaldo na czele. Sprawą zajęła się hiszpańska prokuratura, wszyscy oskarżeni przyznali się do winy i zapadły już wyroki. To także ludzie "Football Leaks" we współpracy z niemieckim tygodnikiem wydobyli na światło dzienne sprawę gwałtu Cristiano Ronaldo. A człowiek o fałszywym imieniu John, który jest obecnie koszmarem elity piłkarskiej Europy, może się pochwalić, że żadna z ujawnionych dotychczas przez niego informacji nie okazała się fałszywa.

Cezary Kowalski

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: UEFA | piłka nożna | Liga Mistrzów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »