Zamiast myśleć o miejscu w Europie róbmy interesy
Krynica - miasto Nikifora i Łemków, Kiepury, miejsce "u wód". Dwunasty raz, na świecie gdzie jedyną rzeczą są zmiany, spotkali się biznesmeni i przedstawiciele rządów Polski, Słowacji, Ukrainy, Czech i Węgier. Spotkali się by radzić o tym jak nie podzielić do końca Europy, aby na rzece Bug nie powstał kordon oddzielający Zachód od Wschodu.
Rzeka Bug, w historii Polski ma znaczenie szczególne. Kiedyś określana mianem linii Curzona, miała wyznaczyć wschodnią granicę Polski. Potem tą granicą się stała. W związku z tym Polacy zostali podzieleni na dwie kategorie - tych sprzed Buga i zza Buga. Dziś Bug powrócił jako granica pomiędzy Unią a resztą europejskiego świata. Forum Krynickie chce doprowadzić do tego, żeby to była tylko granica, a nie bariera hamująca wymianę towarów, pieniędzy i myśli. Krynica jako miejsce do tego celu pasuje idealnie. Od wczesnego średniowiecza leżała na szlaku spotkań Wschodu z Zachodem i Południa z Północą.
Warto pamiętać, że stolica Galicji mieściła się w e Lwowie i że centrum gospodarcze i polityczne tej części monarchii Habsburgów znajdowało się właśnie tam. To, że po 45 roku podzielono Europę nie zmieniło faktu bardzo silnych związków historycznych i kulturowych (np. kościół grecko-katolicki). Lata po 1989 roku sprzyjały integracji regionu. Paradoksalnie wejście Polski do Unii może ten proces zahamować. I znów paradoksalnie: z największą dla Polski szkodą. To co się dzieje w Krynicy, gdzie rozmowy dotyczą przede wszystkim biznesu, stanowi jedyny sensowny grunt zatarcia różnic politycznych pomiędzy Ukrainą Polską i Słowacją. Jak wykazały ostatnie lata najłatwiej się dogadać jeśli chodzi o pieniądze, odkładając na bok historyczne zaszłości. Być może wiele osób żachnie się, ale Polakom znacznie bardziej potrzebna jest przyjazna Ukraina i Słowacja niż odwrotnie. I nie dotyczy to tylko kwestii gospodarczych.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden element. Jak bardzo różni się Krynica i prowadzony w niej wielostronny dialog od rozmów polsko-ukraińskich, gdzie nie jesteśmy w stanie odejść od Cmentarza Orląt i rozliczeń z czasów Akcji Wisła. Być może krynickie spotkanie pozwoli nie tyle zapomnieć, co zająć się tym, co naprawdę ważne - wspólnym interesem. Jeśli już o nim mowa, to czas najwyższy bo Piętnastka ponad naszymi głowami zaczyna dogadywać się z Rosją. I za chwilę nie będzie już o czym mówić, choć we wspólnocie znajdziemy się na marginesie, podobnie jak sąsiedzi ze wschodu i południa (Ukraina, Słowacja).
Jeśli ktoś nie wierzy w sens granicznej współpracy zapraszam na targowiska, gdzie Polacy, Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini i wszyscy inni mając w nosie historię robią interesy.