Zaostrzono środki bezpieczeństwa w stolicy Bahrajnu Manamie

W stolicy Bahrajnu Manamie, gdzie w czwartek nad ranem policja siłą zlikwidowała obóz antyrządowych demonstrantów na Placu Perłowym, wprowadzane są nowe środki bezpieczeństwa. Na ulicach widać wojsko.

W stolicy Bahrajnu Manamie, gdzie w czwartek nad ranem policja siłą zlikwidowała obóz antyrządowych demonstrantów na Placu Perłowym, wprowadzane są nowe środki bezpieczeństwa. Na ulicach widać wojsko.

W trwających od poniedziałku demonstracjach, zainspirowanych wydarzeniami w Tunezji i Egipcie, zginęło w Bahrajnie co najmniej pięć osób. W wyniku porannej akcji policji na Placu Perłowym śmierć poniosły trzy osoby. Jest wielu rannych.

Na placu, gdzie krzyżują się główne arterie komunikacyjne Manamy, zebrały się w środę setki manifestantów, którzy chcieli stworzyć centrum długotrwałych protestów podobne do placu Tahrir w Kairze. W czwartek nad ranem policja użyła pałek, gazu łzawiącego i gumowych kul przeciwko nocującym na placu ludziom.

Reklama

Po brutalnej akcji policyjnej plac jest niemal całkowicie pusty. Pozostały na nim porzucone namioty i koce. W powietrzu czuć było gaz łzawiący. Według relacji Reutera zauważono również odjeżdżające kolejne karetki pogotowia.

Świadkowie informowali, że na jednej z głównych ulic w centrum Manamy widać było kilkanaście czołgów i wojskowe ciężarówki, a w kierunku Placu Perłowego zmierzało około 50 wozów opancerzonych. Wzdłuż ulic rozstawiono policyjne punkty kontrolne, a sam Plac Perłowy został ogrodzony drutem kolczastym.

Zdaniem przywódcy głównego opozycyjnego bloku szyickiego, szturm policji w centrum Manamy był aktem "prawdziwego terroryzmu".

"Ktokolwiek podjął decyzję o ataku na protestujących miał zamiar zabijać" - powiedział Abdul Dżalil Chalil, członek parlamentarnej grupy Al-Wifak.

"Byłem tam. Mężczyźni uciekali, ale kobiety i dzieci nie mogły biec tak łatwo, część jest wciąż na placu - relacjonował inny członek Al-Wifak Ibrahim Mattar.

Na razie nie ma dokładnych informacji o rannych, ale do szpitali trafiły dziesiątki ludzi z poważnymi ranami i problemami z oddychaniem wywołanymi przez gaz łzawiący. Przed głównym stołecznym szpitalem zebrało się około 200 ludzi.

W środę grupa Al-Wifak zawiesiła swoje członkostwo w parlamencie i zażądała uchwalenia nowej demokratycznej konstytucji Bahrajnu.

"Nie chcemy państwa wyznaniowego. Pragniemy obywatelskiej demokracji, w której naród jest źródłem władzy a do tego potrzeba nowej konstytucji" - oświadczył sekretarza generalny grupy Szejk Ali Salman.

Protesty w Manamie rozpoczęły się w poniedziałek z inicjatywy internautów, którzy wezwali na Facebooku do reform społecznych i politycznych. Bahrajn, gdzie znajduje się dowództwo i główna baza V Floty USA, uważany jest przez swoich sojuszników - Arabię Saudyjską i Stany Zjednoczone - za zaporę przed wpływami szyickiego Iranu w regionie. Szyicka większość w Bahrajnie, stanowiąca ok. 70 proc. ludności, uskarża się, że jest dyskryminowana przez rządzącą dynastię sunnicką.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Bahrajn | policja | bezpieczeństwo | czwartek | NAD
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »