Zapał do euro
Unia Europejska studzi polski zapał do jak najszybszej zamiany złotego na euro, ale zarówno NBP jak i Ministerstwo Finansów nie zmieniają zdania, że dla Polski korzystne byłoby najszybsze z możliwych wejście do unii monetarnej.
Jest w tym szansa na szybsze stabilizowanie się gospodarki. UE twierdzi jednak, że to przed zamianą waluty trzeba wzmocnić gospodarki kandydatów.
Z pięciu kryteriów z Maastricht najtrudniejszy do spełnienia będzie jeden: deficyt budżetowy nie większy niż 3 proc. PKB. Są w tym zgodne RPP i MF, dwie instytucje, od których zależy, kiedy Polska będzie gotowa do wejścia w system ERM 2, przygotowujący do przejścia z waluty narodowej na euro.
Unia tłumaczy jednak, że kraje kandydujące nie powinny się nadmiernie spieszyć, bo może to rozchwiać lub nawet zdestabilizować słabsze gospodarki państw wstępujących.
Z kolei z polskiej strony jedną w najczęściej wymienianych korzyści zamiany złotego na euro byłby koniec problemów z kursem, a dokładniej z próbami utrzymywania naszej waluty na dobrym dla gospodarki, niskim poziomie wartości. Nie będzie to łatwe. Według Wiesławy Ziółkowskiej z RPP nawet zaproponowany przez NBP i już zapowiedziany przez resort finansów skup z rynku walut obcych nie osłabi na trwałe złotego, ale tylko powstrzyma - jak powiedziała w czwartek PAP - na czas jakiś nadmierną aprecjację.
Może się jednak okazać, że walka o trzymanie wartości złotego na możliwie niskim poziomie nie przyda się na nic, ponieważ nie zostanie spełnione kryterium zmniejszenia deficytu budżetowego do wymaganych 3 proc. Zapowiadana przez ministra finansów restrukturyzacja finansów publicznych ma m.in. doprowadzić do zmniejszenia deficytu przez ograniczenie tzw. wydatków sztywnych.