Zaskakująco wysokie zyski Santander Bank Polska. Przebił wszelkie prognozy

Santander Bank Polska w I kwartale przebił zysk sprzed roku i wszelkie prognozy. Bank zarobił ponad 1,56 mld zł, prawie o jedną trzecią więcej niż rok temu. Głównym powodem był wzrost wyniku odsetkowego. Przy wysokich stopach procentowych i nadmiarze depozytów Santander BP utrzymuje niebotyczną marżę odsetkową przekraczającą 5 proc.

Wynik odsetkowy banku w I kwartale wyniósł 3387,3 mln zł i wzrósł o 10 proc. rok do roku.

Wynik z opłat i prowizji wyniósł 728,6 mln zł i był wyższy niż rok wcześniej o 10 proc. Dane finansowe banku pokazują, że tak jak w całym sektorze utrzymuje się tendencja z kilku minionych lat. Instytucje "zalewane" są depozytami klientów, zwłaszcza detalicznych, a popyt na kredyt zwiększa się bardzo opornie. To pozwala bankom utrzymywać niskie oprocentowanie depozytów i zarabiać na wysokiej marży odsetkowej, czyli różnicy pomiędzy ich oprocentowanie, a wysokim oprocentowaniem kredytów przy utrzymujących się stopach procentowych.

Reklama

- (Marża odsetkowa) powinna się wypłaszczyć na tym płaskowyżu 5 proc. z dużym "hakiem". I widać, że ona jest stabilna, na co wpływają oczywiście różne elementy i te same elementy będą wpływały w kolejnych kwartałach (...) Zakładamy, że stopy będą bez zmian do końca tego roku i pewnie przez jakąś część 2025 - powiedział wiceprezes banku Maciej Reluga podczas konferencji prasowej poświęconej prezentacji wyników SBP za I kwartał.

Marża odsetkowa netto za I kwartał tego roku wyniosła 5,38 proc. wobec 5,38 proc. kwartał wcześniej i 5,4 proc. rok wcześniej. To jedne z najwyższych marż w polskim sektorze bankowym.

Depozyty będą nadal zalewać banki

Depozyty w grupie SBP wzrosły w porównaniu z I kwartałem zeszłego roku o 7 proc., przy czym detaliczne o blisko 12 mld zł, czyli o prawie 11 proc. Kredyty wzrosły natomiast o zaledwie 5 proc., w tym kredyty dla firm - o 4 proc. licząc rok do roku. Gwałtownie wzrosła jedynie sprzedaż hipotek - o 461 proc. rok do roku - ale jest to wynik silnej zapaści w na rynku mieszkaniowym trwającej na początku zeszłego roku, a następnie zaburzeń, jakie wprowadził tzw. Bezpieczny kredyt 2 proc. rządu PiS. Przypomnijmy, że banki przyjmowały wnioski jeszcze na początku stycznia tego roku, ale księgowały udzielone kredyty także w I kwartale. 

Bank spodziewa się, ze trend silnego napływy depozytów będzie w tym roku kontynuowany z powodu silnego wzrostu realnych wynagrodzeń. Rząd prognozuje w "Wieloletnim Planie Finansowym Państwa na lata 2024-2027" wzrost przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w tym roku o 11,9 proc., a w ujęciu realnym o 6,4 proc., w porównaniu do 0,9 proc. wzrostu w roku ubiegłym.

- Dochody do dyspozycji w ujęciu realnym rosną bardzo szybko. Naszym zdaniem, tych środków wystarczy zarówno na odbudowę oszczędności, jeśli byłaby potrzebna, jak i na generowanie szybkiego wzrostu konsumpcji - powiedział Maciej Reluga.

W tej sytuacji nowego sensu nabiera stare przysłowie "3-12-15". Mówi szef do pracownika banku: bierzesz depozyt na 3 proc., udzielasz kredytu na 12 proc., a o 15 widzimy się na polu golfowym". Z tą modyfikacją, że banki nie muszą nawet starać się udzielać kredytów, bo napływ taniego pieniądza jest tak duży, że wystarczy kupować obligacje skarbowe lub bony pieniężne, a wysokie stopy zapewniają im solidne marże na kredytach udzielonych lata temu.

Niskie koszty ryzyka pomimo stagnacji

Dlatego pomimo stagnacji gospodarczej w ubiegłym roku banki nie mają dużych problemów ze wzrostem niespłacanych kredytów. SBP widzi szanse na utrzymanie w najbliższych kwartałach kosztów ryzyka w dolnych granicach przedziału określonego w strategii banku na 70-90 punktów bazowych. Koszty ryzyka w grupie wyniosły w I kwartale 70 pb, a odpisy 232 mln zł. Wskaźnik niespłacanych kredytów (NPL) w portfelu obniżył się do 4,6 proc.

- Jeśli chodzi o jakość portfela kredytowego, jeśli nic nieoczekiwanego się nie wydarzy, a koniunktura będzie taka, jak zakładamy, to myślę, że (...) możliwe jest (utrzymanie kosztów ryzyka w dolnym przedziale widełek ze strategii w perspektywie kolejnych kwartałów) - powiedział Maciej Reluga.

Niedawno Warszawski Instytut Bankowości opublikował raport naukowców z Uniwersytetu Gdańskiego Błażeja Lepczyńskiego, Marty Penczar i Moniki Liszewskiej o polskim rynku depozytowym, w którym autorzy dowodzą, iż główną rolę w mobilizowaniu oszczędności polskich gospodarstw domowych odgrywają banki. Równocześnie jednak gospodarstwa domowe widzą nieatrakcyjny i niegwarantujący ochrony kapitału poziom oprocentowania depozytów.

Kto traci na bankowych depozytach?

Choć nominalnie oprocentowanie depozytów w Polsce w porównaniu z innymi państwami Unii jest wysokie, jednak wciąż znajduje się na jednym z najniższych poziomów w Unii. Jest ono ujemne od 2019 roku, na koniec 2020 roku wynosiło minus 1,9 proc., a w 2022 roku z powodu wybuchu inflacji na każdym złotym deponent tracił przeciętnie ponad 10 groszy w skali roku.

W Unii na depozytach więcej niż Polacy tracą tylko mieszkańcy Rumunii, Słowenii, Słowacji oraz Węgier. Zdaniem autorów raportu, w dłuższym terminie banki będą musiały podnieść oprocentowanie, ale być może aż do końca 2026 roku będą korzystać z obecnej sytuacji, która powoduje, że różnice pomiędzy oprocentowanie depozytu a kredytu należą w Polsce do najwyższych w całej Unii.

Jacek Ramotowski

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank | spółki | depozyty | kredyt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »