Zawód - żebrak, mieszkaniec hotelu
Mieszkają w jednym z podwarszawskich hoteli. Ale do pracy chodzą w starych, śmierdzących łachmanach. Zarabiają krocie na naszej naiwności. Z dzieckiem na ręku i charakterystyczną tekturą, na której czytamy: "Zbieram na mleko, chleb, proszę o pomoc. Bóg zapłać". Często właśnie tak wykorzystują naszą wrażliwość. Żebracy - potrzebujący czy naciągacze?
Można ich spotkać w tramwaju albo autobusie. Rzadziej w metrze. To imigranci, którzy przyjechali do Polski z biednych krajów. Warszawska Straż Miejska najczęściej wymienia tu rumuńskie kobiety z niemowlakami czy muzyków z harmonijkami. Tuż przed zamknięciem drzwi wskakują i, chodząc od początku do końca wagonu, proszą o kilka kilkanaście groszy na mleko dla dziecka. Jak donoszą strażnicy miejscy, kiedy pasażerowie odmawiają - często te prośby stają się natarczywe, chwilami bardzo bezczelne. Zwykle kończy się na obelżywych bluzgach i na bezczelnym, wręcz chamskim zachowaniu żebraków.
Warszawa wypowiada wojnę zawodowym żebrakom
Warszawa wypowiada wojnę żebrakom. Straż Miejska chce walczyć z natrętnymi naciągaczami, którzy coraz częściej wyłudzają pieniądze od pasażerów stołecznych tramwajów i autobusów. Z obserwacji stołecznych funkcjonariuszy wynika, że problem jest coraz poważniejszy. Strażnicy Miejscy razem z policjantami mają jeździć tymi trasami, na których najczęściej można spotkać żebraków. Sami pasażerowie przyznają, że do tramwajów i autobusów wsiada coraz więcej ludzi, którzy żebrzą. Warszawska Straż Miejska twierdzi, że żebracy do żebractwa są po prostu zmuszani - nie przez los, ale przez dobrze zorganizowaną grupę.
Żebraków najczęściej można spotkać w tramwajach
Tramwaje czy autobusy stają się sceną dla muzykantów - żebraków, sceną, na której nasze emocje, naszą wrażliwość wykorzystują osoby żebrzące. Funkcjonariusze ze Straży Miejskiej doszli do wniosku, że trzeba ograniczyć to zjawisko. Zostały więc wytypowane najbardziej "zagrożone" linie na Bielanach i Żoliborzu. Funkcjonariusze wspólnie z policją zaczęli jeździć tramwajami. Efekty?
Podczas pierwszej takiej akcji ujęto dwie osoby dorosłe pochodzące z Rumunii. Nałożono mandat w wysokości 50 zł, a funkcjonariusze udzielili dwóch pouczeń. Druga akcja to jeden mandat 50 zł oraz trzy pouczenia. Także w zeszłym tygodniu strażnicy miejscy zatrzymali dwie kobiety. Mimo, że żebraczki nosiły dość charakterystyczne tabliczki, na których proszą o chleb, o mleko dla dziecka, to tak naprawdę nie chcą żadnej pomocy. Funkcjonariusze wskazali im, gdzie mogą się zgłosić po pomoc. Kobiety odmówiły. - Tym paniom ewidentnie zależało, żeby zdobyć pieniądze. Jak ustalili funkcjonariusze, kobiety mieszkają w jednym z podwarszawskich hoteli. Nie są to osoby, które muszą przebywać na ulicy. Stać je, żeby wynająć hotel - mówi Monika Niżniak ze Straży Miejskiej.
Posłuchaj, co na temat żebraków mówią Warszawiacy:
Funkcjonariusze podejrzewają także, że ktoś za nimi stoi. Być może jest osoba, która nimi dowodzi i zarządza tym zawodowym żebractwem. Ale tym zajmie się już policja i ustali, czy mają do czynienia z osobami, które potrzebują pomocy, czy rzeczywiście z zawodowymi żebrakami.
Co robić? Jak się zachować? Dać parę groszy czy nie?
Żebractwo w Polsce nie jest przestępstwem. Ale kiedy jest natarczywe, kiedy do żebractwa wykorzystuje się dzieci - staje się wykroczeniem. Jak mówią funkcjonariusze: - Najlepszą pomocą jest nie pomaganie. Tak, aby naprawdę potrzebujący trafili do miejsc, gdzie tę pomoc faktycznie otrzymają.
Jeżeli chcemy pomóc, to pomagajmy. Jeżeli nie, nie mamy takiego obowiązku...
Mateusz Wróbel