Złe kredyty największym zagrożeniem dla banków

Rentowność europejskiego sektora bankowego spadła po II kwartale tego roku do 0,5 proc., czyli najniższego poziomu, od kiedy Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (EBA) sporządza "Mapę ryzyka" dla europejskich banków. Które ryzyko pali się najjaskrawszym czerwonym światłem na tej mapie? Złe kredyty.

"(...) kryzys zaczyna wpływać na jakość aktywów (europejskich banków). Wraz ze wzrostem kosztów ryzyka rentowność kontynuowała spadkowy trend" - napisała EBA w najnowszym raporcie opisującym największe ryzyka dla europejskich banków po I półroczu tego roku.

W księgach banków widać efekty kryzysu

EBA to europejski nadzorca sektora bankowego, który uważnie przygląda się sytuacji w 147 największych instytucjach kredytowych w Unii i krajach Europejskiego Obszaru Gospodarczego. W badaniach tej instytucji uczestniczą dwa największe polskie banki - PKO BP i Pekao. Na tle gwałtownego spadku rentowności całego europejskiego sektora bankowego ich sytuacja prezentuje się jeszcze nieźle.

Reklama

Średni wskaźnik ROE (rentowności kapitałów) dla obu polskich banków - według danych EBA - na koniec I półrocza wynosił 5 proc. To nieco więcej niż średnia rentowność polskiego sektora bankowego, która - według danych Komisji Nadzoru Finansowego - obniżyła się na koniec czerwca do 4,6 proc., po czym dalej spadała - do niespełna 4,2 proc. w sierpniu.

Jeszcze na koniec zeszłego roku średni wskaźnik ROE obliczany dla największych europejskich banków wynosił 5,7 proc. Teraz gwałtownie spadł, bo wzrosły rezerwy na oczekiwane przez banki straty na kredytach. Po prostu oczekują one bankructw przedsiębiorstw i niewypłacalności gospodarstw domowych z powodu bezrobocia. I - zgodnie ze standardami rachunkowości - tworzą już wcześniej rezerwy na spodziewane straty.

Złe kredyty, czyli NPL, jeszcze wyraźnie nie wzrosły, a to dlatego, że na wiele kredytów obowiązują moratoria płatnicze, czyli "wakacje kredytowe". Znaczna część należności banków od przedsiębiorstw objęta została także publicznymi gwarancjami. Daje to czas zarówno kredytobiorcom, jak i bankom na oszacowanie skutków kryzysu. Średni wskaźnik NPL w europejskich bankach na koniec czerwca wynosił 2,9 proc.

Gdzie jest najwięcej złych kredytów?

Oczywiście nadal w Grecji (aż 30,3 proc. portfela kredytowego) i na Cyprze (15,5 proc.). Na kolejnych miejscach są Bułgaria (7,7 proc.), Włochy (6,1 proc.) i Portugalia (5,7 proc.). I uwaga - na szóstym miejscu w Unii pod względem udziału niespłacanych kredytów są polskie banki - z wynikiem 4,9 proc. A przecież w badaniu uczestniczą tylko dwa największe i należące do grupy najsilniejszych banków w Polsce.    

Banki tworzą rezerwy, więc rosną koszty ryzyka. To wartość utworzonych odpisów do wartości całego portfela kredytów. Na koniec czerwca w europejskich bankach koszty ryzyka wrosły do 0,86 proc. z 0,49 proc. na koniec 2019 roku. Koszty ryzyka w polskich bankach - według danych EBA - są wyraźnie powyżej średniej dla Unii i przekraczają już 1,2 proc. 

"Jakość aktywów jest kluczowym ryzykiem w kontekście rozwijającego się kryzysu związanego z Covid-19. Ich pogorszenie będzie prawdopodobnie napędzane przez sektory i obszary geograficzne szczególnie dotknięte epidemią. Rozprzestrzenianie się wirusa i skuteczność środków zaradczych zadecyduje o skali tego pogorszenia" - napisał europejski nadzorca banków.

"Rentowność banków (...) jest kluczowym ryzykiem. Wzrost kredytów z utratą wartości jest głównym czynnikiem wpływającym na niską rentowność" - dodano w raporcie.

Co jeszcze zaszkodzi europejskim bankom?

W krajach strefy euro, gdzie "zerowe" stopy procentowe są już od lat, marże odsetkowe netto uległy dalszemu zawężeniu. Ponieważ nie zostało to zrównoważone wzrostem kredytów, dochody odsetkowe netto banków spadły. Ich dochody z opłat i prowizji również spadły w związku ze zmniejszeniem się aktywności gospodarczej. Bankom natomiast udało się ograniczyć koszty działalności.

Co będzie dalej? W następnych kwartałach dla zyskowności banków główną przeszkodą będą wciąż straty kredytowe. Niskie stropy procentowe utrudnią wzrost marż. Kredyty gwarantowane ze środków publicznych są udzielane przy niższym oprocentowaniu i marżach niż podobne bez gwarancji, a więc nie będą mocno wpływać na dochody. Koszty związane z potencjalnym wprowadzaniem w błąd klientów pozostaną stałym ryzykiem dla banków, zwłaszcza w czasach kryzysu. Koszty na transformację cyfrową będą rosły - przewiduje EBA.

Europejski nadzorca oczekuje, że banki będą mniej pożyczać przedsiębiorstwom, choć popyt ze strony firm na finansowanie kapitału obrotowego może być spory, zwłaszcza jeśli dojdzie do kolejnych lockdownów. Spodziewa się natomiast, że spadnie popyt na finansowanie nowych projektów, kiedy wygasną rządowe programy wspierające gospodarkę.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bankowość | kredyt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »