Złoto najdroższe w historii. Jak szybko poprawiony zostanie ten rekord?

W odstępie niecałych dwóch miesięcy cena uncji złota dwukrotnie poprawiała rekord wszech czasów. Następny ruch w górę nie jest wykluczony. Tak twierdzą między innymi ekonomiści JP Morgan i banku Citi. Nie wszyscy podzielają ten pogląd. Analitycy BNP Paribas nie wykluczają, że uncja złota potanieje o kilkaset dolarów jeszcze w te wakacje.

  • Cenowy rekord uncji złota w kontraktach terminowych pobity został w dolarach, ale nie w złotych. Powodem jest najnowsze osłabienie amerykańskiej waluty
  • Ekonomiści BNP Paribas nie mają pewności, czy lipcowy skok notowań złota ma mocne podstawy. Nie wykluczają, że cena uncji spadnie do 2 tysięcy dolarów
  • Wielu analityków jest zdania, że "kierunek dla złota w najbliższych kwartałach będzie wciąż ten sam - w górę". Eksperci banku Citi przewidują, że w drugiej połowie 2025 roku uncja złota może kosztować od 2800 do 3000 dolarów

Reklama

W połowie tego tygodnia uncja złota w kontraktach terminowych osiągała najwyższą w historii cenę 2487 dolarów. Poprzedni rekord padł w maju i wynosił 2454 dolary. Zdaniem niektórych analityków, złoto obrało sobie za cel psychologiczną barierę 2500 dolarów za uncję. Ten poziom nie jest jednak łatwy do osiągnięcia i kruszec po zdobyciu nowego szczytu potaniał o kilkadziesiąt dolarów.

Na polskim rynku lipcowy rekord w ujęciu dolarowym nie przyniósł maksymalnej wartości w złotych, co wynika z najnowszego osłabienia amerykańskiej waluty. Nadal rekordem wszech czasów jest cena w granicach 9,9 tysiąca złotych za uncję złota osiągana w kwietniu tego roku. Lipcowy szczyt wywindował cenę do 9,7 tysiąca złotych. Natomiast jednouncjowe monety bulionowe momentami przekraczały próg 10 tysięcy złotych. Trzeba bowiem pamiętać, że za fizycznie istniejące złoto płaci się więcej niż za metal w "papierowych" kontraktach terminowych.

Prognozy ostrożne i odważne

W ostatnich dniach pojawiło się wiele optymistycznych prognoz dla kruszcu. Niezbyt przystaje do nich scenariusz kreślony przez ekonomistów BNP Paribas, którzy obawiają się, że ostatni skok ceny złota nie ma zbyt mocnych fundamentów. Przypominają, że lato zazwyczaj nie jest dobrym okresem dla notowań "królewskiego metalu". Dlatego po kolejnym szczycie spodziewają się spadku ceny, który może potrwać do początku jesieni.

"Cena uncji złota zakończyła czerwiec na niemal niezmienionym poziomie 2339 dolarów i dopiero w lipcu doszło do próby wyłamania z kilkumiesięcznej konsolidacji. Z naszej perspektywy kurs złota może powtórzyć scenariusz z maja tego roku, kiedy oczekiwania wobec obniżek stóp procentowych w USA doprowadziły do wybicia nowego historycznego szczytu. Następnie jednak brak stałych fundamentów wywołał mocniejszą korektę. Tym razem spodziewamy się wybicia poziomu 2500 dolarów, po którym rynek przejdzie w fazę spadków z celem przy psychologicznym wsparciu wynoszącym 2 tysiące dolarów za uncję" - napisali w najnowszym raporcie eksperci BNP Paribas.

Załamania ceny złota nie spodziewają się analitycy francuskiego banku Societe Generale. Już od wiosny utrzymują prognozę, w świetle której na koniec 2024 roku złoto może kosztować 2750-2770 dolarów za uncję. Także eksperci amerykańskiego banku JP Morgan twierdzą, że "kierunek podróży w najbliższych kwartałach będzie wciąż ten sam - w górę". Przewidują, że w ostatnim kwartale tego roku cena złota będzie wynosiła średnio 2500 dolarów za uncję, a w 2025 roku średnio 2600 dolarów.

Cała nadzieja w Fed

Najbardziej optymistyczne prognozy dla metali szlachetnych przedstawiają analitycy przekonani, że już wkrótce rozpocznie się w Stanach Zjednoczonych cykl regularnego obniżania stóp procentowych. Eksperci amerykańskiego banku Citi przewidują, że w drugiej połowie 2025 roku uncja złota może kosztować od 2800 do 3000 dolarów. Ich zdaniem, byłoby to spójne z zachowaniem się kruszców w poprzednich cyklach łagodzenia polityki pieniężnej. Zwykle pół roku po pierwszej obniżce stóp procentowych metale szlachetne były droższe o 13 proc.

Argumentem o sześciomiesięcznym wzroście cen posługuje się także Chris Weston z Pepperstone. Przypomina, że w trzech z czterech ostatnich cykli luzowania polityki monetarnej przez Fed, złoto znacząco podrożało w takim właśnie przedziale czasu. "Kolejny ważny cel na horyzoncie dla uncji złota to 2500 dolarów, z potencjalnym osiągnięciem poziomu 2600 dolarów. Rynek ma niezachwianą pewność, że Fed we wrześniu zacznie ciąć stopy procentowe. Złoto będzie utrzymywać bliski, choć oczywiście odwrotny, związek z poziomem wycenianych obniżek stóp także na grudniowym posiedzeniu Rezerwy Federalnej i dalej, do końca 2025 roku - czytamy w raporcie Chrisa Westona.

Złoto albo obligacje

Wiele wskazuje na to, że lipcowe spekulacje inwestorów o szybkiej redukcji stóp w USA mają mocniejsze podstawy niż takie same snute w maju tego roku. Niektórzy spodziewają się obniżki stóp już na posiedzeniu Fed zwołanym na 31 lipca. Rynek terminowy jest prawie w 100 procentach przekonany, że we wrześniu Fed obniży stopy o 25 punktów bazowych. Nie brak takich komentatorów, którzy spodziewają się redukcji od razu o 50 punktów i kolejnego ruchu pod koniec tego roku.

Argumentów do takich prognoz dostarczył w tych dniach sam przewodniczący Rezerwy Federalnej, Jerome Powell. Powiedział, że ostatnie trzy odczyty inflacyjne zwiększają przekonanie o trwałym powrocie inflacji do celu. Dał też do zrozumienia, że jeśli będzie pogarszać się sytuacja na rynku pracy, to Fed zareaguje i poluzuje politykę pieniężną.

Michał Tekliński, ekspert rynku złota z Goldsaver.pl, przypomina, że im niższe stopy procentowe (czyli też oprocentowanie obligacji), tym lepiej dla kruszcu, bo obligacje to dla niego konkurencyjny sposób lokowania pieniędzy. "Inflacja konsumencka w USA już niemal od roku utrzymuje się w przedziale 3-3,7 proc., ostatnio z tendencją do spadków. Z jednej strony sugeruje to, że inflacja jest pod kontrolą. Z drugiej, że strategia utrzymywania stóp na obecnym poziomie 5,25-5,5 proc. nie przynosi aż tak bardzo pozytywnych rezultatów, jak można by się było spodziewać" - czytamy w raporcie Michała Teklińskiego.

Warto tu zauważyć, że już teraz szybko spadają amerykańskie rynkowe stopy procentowe. Rentowność 10-letnich obligacji skarbowych USA obniżyła się do 4,2 proc., choć jeszcze wiosną było to nawet 4,75 proc. W tym czasie dochodowość papierów 2-letnich zmalała z 5 proc. do 4,5 proc. Tym samym zmniejszył się alternatywny koszt trzymania złota, które swoim właścicielom nie płaci żadnych odsetek.

Złoto na niespokojne czasy

Wielu analityków podkreśla, że znów wzrosła rola "królewskiego metalu" jako zabezpieczenia kapitału w niespokojnych czasach. Przyczyniła się do tego próba zamachu na Donalda Trumpa, ale także jego niejasne stanowisko w sprawie wojny w Ukrainie i ciągle nieudane rozmowy pokojowe na Bliskim Wschodzie.

Globalna niepewność będzie się utrzymywała co najmniej do listopadowych wyborów prezydenckich w USA, a być może jeszcze dłużej. Jeśli do Białego Domu powróci Donald Trump, to należy spodziewać się powszechnego podwyższenia ceł na import do Stanów Zjednoczonych. To z kolei będzie prowadziło do pogorszenia międzynarodowych relacji Waszyngtonu, także z sojusznikami.

Reakcją wielu banków centralnych na napiętą sytuację geopolityczną jest kupowanie przez nie złota. Robią to przede wszystkim banki państw, które nie mają dobrych stosunków z USA i pozostałymi krajami Zachodu. Rezerwy kruszcu zwiększają także inne banki centralne, wśród nich nasz NBP. Ten państwowy popyt na złoto jest jeszcze jednym czynnikiem wzrostu jego ceny.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: złoto
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »