Zmierzch banków, jakie znamy
Pandemia powoduje, że zmiany w sektorze bankowym - nie tylko cyfrowe - następują coraz szybciej. Będą się kurczyć dotychczasowe źródła przychodów banków, a wyzwaniem będzie oferowanie nowych usług i korzystanie z nowych technologii finansowych. Banki mogą okazać się zbyt powolne, by przetrwać...
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Banki odgrywają coraz mniejszą rolę w systemie finansowym - stwierdza w ostatnim liście do akcjonariuszy Jamie Dimon, prezes JP Morgan Chase, największego amerykańskiego banku pod względem wartości aktywów. Kapitalizacja fintechów i niebankowych instytucji płatniczych stanowi już około 30 proc. wartości 500 globalnych instytucji finansowych. Rośnie wartość giełdowa operatorów płatności: w przypadku PayPal przekracza 300 mld dolarów, a firmy Square - 110 mld dolarów, czyli jest niewiele mniejsza niż czołowych banków w Stanach Zjednoczonych. Pod względem wartości giełdowej coraz mniej dzieli technologicznych graczy finansowych od tradycyjnych banków. Wycena akcji tych pierwszych w ciągu ostatnich trzech lat zwiększyła się średnio około 50 proc., natomiast wycena banków spadła o ponad 20 proc. W czasie pandemii przychody wielu banków zmalały, a większości fintechów - wzrosły.
Wraz ze zwiększaniem zastosowań chmury obliczeniowej, sztucznej inteligencji i platform cyfrowych dynamicznie będzie rosnąć konkurencja, a coraz więcej tradycyjnych produktów będzie oferowanych poza sektorem bankowym. Najlepszym przykładem są płatności. Coraz częściej oferują je nowi gracze na rynku finansowym, również wskutek pandemii, bo klienci postawili na płatności bezkontaktowe. A płatności detaliczne rosną najszybciej. Oczekuje się, że w 2028 r. generowane przez nie przychody osiągną 2,5 bln dolarów - to o 150 proc. więcej niż przed 10 laty i o 70 proc. więcej niż obecnie. Przyczynia się do tego także szybki rozwój e-commerce i towarzyszących temu form rozliczeń. W ciągu najbliższych 3 lat dynamika ich wzrostu będzie trzy razy wyższa niż w przypadku tradycyjnych płatności bankowych. Jeśli banki odpowiednio nie zareagują, obsługa płatności przestanie być ich domeną i utracą nawet 280 mld dolarów rocznie w postaci opłat i prowizji.
Tendencję do spadku dochodowości sektora widać już od dawna, bo od 20 lat maleją także marże odsetkowe netto i obecnie wynoszą średnio 3 proc. Tradycyjne banki przegrywają z cyfrowymi również pod względem efektywności. Deloitte podaje, że w tych pierwszych wskaźnik kosztów do przychodów to przeciętnie 74 proc., w drugich - 47 proc. W tradycyjnym banku roczny koszt prowadzenia rachunku bieżącego klienta to od 3 do 15 dolarów, w chińskim WeBank - zaledwie pół dolara. Skrajnie niskie stopy procentowe, które mogą być utrzymywane w celu pobudzenia gospodarek po pandemii, z pewnością pogłębią obecne tendencje.
Płatności to niejedyny przykład przejmowania tradycyjnych produktów bankowych. Mogą zresztą odbywać się bez udziału banków także dzięki kryptowalutom, w tym stabilnej jednostce rozliczeniowej - tzw. stablecoin. Inny przykład to wymiana walut i transfery międzynarodowe, oferowane przez takie fintechy, jak Revolut czy TransferWise. Jedną z najnowszych innowacji, coraz popularniejszych na wielu rynkach, są rozwiązania typu "kup teraz, zapłać później" (buy now pay later, czyli BNPL). Umożliwiają one odroczenie płatności za zakupy internetowe nawet na pół roku, a niespłacone saldo przekształca się w zobowiązanie podobne do kredytu ratalnego. Korzysta z nich już ponad 40 proc. klientów e-commerce, a w Stanach Zjednoczonych nawet 56 proc. (wzrost o połowę w ciągu roku), szczególnie w najmłodszych (18-24) i starszych (55+) grupach wiekowych.
Rozwiązania te budzą niepokój lokalnych nadzorów (np. Stanach Zjednoczonych i w Szwecji), bo z powodu prostoty i dużej dostępności mogą pogłębiać problem zadłużenia w niektórych grupach społecznych. Operatorami odroczonych płatności są technologiczni potentaci - m.in. europejskie Klarna czy Adyen, australijski Afterpay oraz amerykańskie PayPal i Affirm. Na niektórych rynkach zobowiązania BNPL nie są raportowane biurom kredytowym do momentu zaprzestania spłat, nie budują więc historii kredytowej klienta, jednak zmniejszają popyt na bankowe kredyty konsumpcyjne i karty kredytowe.
Przejmowanie płatności od banków i wykorzystywanie informacji o nich dla wielu operatorów może się stać furtką do wprowadzenia innych produktów finansowych. Najlepiej zjawisko to obrazuje działalność chińskiego Alipay, który jako dostawca płatności od 2003 r. rozwinął ofertę finansową i zarządza największym funduszem pieniężnym na świecie.
Do erozji działalności banków przyczynia się też rozwój otwartej bankowości (w UE dyrektywa PSD2). Poza obsługą płatności dyrektywa umożliwia zdobycie innym podmiotom historii transakcji klienta, co dla firm technologicznych i nowych, cyfrowych banków może być podstawą dokonania scoringu kredytowego i oferowania innych produktów.
Otwarta bankowość nie osiągnęła jednak na świecie poziomu dojrzałości rynkowej, głównie ze względu na obawy dotyczące bezpieczeństwa i brak wiedzy na jej temat wśród klientów. Według badań firmy Mambu, dostawcy usług SaaS dla bankowości , z otwartej bankowości skorzystało do tej pory 39 proc. klientów banków na świecie, choć niektórzy posiadacze mobilnych aplikacji finansowych nie są świadomi, że stosują jej rozwiązania. Następnym krokiem w otwieraniu dostępu do danych związanych praktycznie ze wszystkimi produktami finansowymi (różnych operatorów) będzie wdrożenie otwartych finansów (open finance). Wiele krajów, głównie Australia, podejmuje już inicjatywy w tym zakresie. Unia Europejska planuje przygotowanie odpowiedniej propozycji legislacji w połowie przyszłego roku. Dysponentem danych decydującym o ich udostępnieniu będzie klient, który w pewnym sensie stanie się konkurencją wobec banków. Wzrosną więc zabiegi o jak najlepsze zaspokajanie jego potrzeb. Zjawisko to w dużej mierze może się przyczynić do dalszego odpływu klientów z banków.
Na zmiany modeli biznesowych banków coraz silniej wpływają także rosnące koszty przestrzegania regulacji. Wyniki zeszłorocznego globalnego badania w tym zakresie pokazują, że aż jedna trzecia instytucji finansowych podlegających regulacjom spodziewa się, że ich wydatki na ten cel przekroczą 5 proc. rocznych przychodów, a tylko 1 proc. oczekuje ich spadku. Coraz boleśniej banki odczuwają kapitałowe i ostrożnościowe wymogi w zakresie utrzymywania depozytów, a ich uciążliwość wzrośnie po wdrożeniu w przyszłym roku zasad Bazylei IV (choć pandemia być może opóźni to o rok). John Garvey, lider globalnych rynków finansowych w PwC, uważa, że w związku z tym będzie rosła presja, aby pozyskiwać środki z rynków finansowych, a nie - jak w tradycyjnym modelu - od klientów, tym bardziej że na świecie jest obfitość kapitału. Upodobni to działalność banków do działalności pożyczkodawców niebankowych. W ten sposób zależność między depozytami a kreowaniem akcji kredytowej zostanie naruszona, a w niektórych przypadkach może nawet zerwana.
W wyniku pandemii klienci znacznie częściej korzystają z cyfrowych usług finansowych, ale wcale nie zwiększyła się ich satysfakcja z usług banków. Według American Bankers Association obecnie aż 71 proc. Amerykanów korzysta z bankowości online. Badania Mastercard w 14 krajach wskazują, że liczba osób, które przeszły na bankowość elektroniczną, wzrosła w czasie pandemii o 53 proc. i ponad trzy czwarte z nich deklaruje chęć dalszego korzystania z niej. Paradoksalnie jednak przekonanie "cyfrowych klientów", że banki są w stanie o nich zadbać, według analizy Accenture spadło z 43 do 29 proc. Oracle z kolei podaje, że jedynie 16 proc. klientów wysoko ocenia dostosowanie się banków do ich potrzeb. Pandemia obnażyła więc małą sprawność banków w świadczeniu usług elektronicznych. Przekonanych jest o tym aż trzy czwarte spośród 195 badanych szefów amerykańskich instytucji finansowych.
Bankom, uwzględniając nawet ich cyfrową transformację, coraz trudniej będzie oferować autonomiczne (standalone) produkty finansowe, bo dzięki internetowi stają się one coraz bardziej kontekstowe, a wiec zaspokajają inne potrzeby klientów. Muszą więc coraz silniej współpracować z podmiotami niebankowymi, na przykład z e-commerce, oferując rozwiązania finansowe ich klientom. Ten model świadczenia usług określa się jako banking as a service (BaaS). Ważniejszy jest w nim klient, rozwiązanie jego problemu, a nie produkt bankowy, niekoniecznie oferowany zresztą pod jego szyldem. W takich rozwiązaniach, uwzględniających także spełnianie wymogów regulacyjnych, tradycyjne banki musiałyby współpracować lub konkurować z fintechami, operatorami płatności, dostawcami rozwiązań IT (SaaS) czy bankami wyłącznie cyfrowymi (tzw. challenger banks).
Warunkiem jest osiągnięcie wysokiej sprawności technologicznej. Coraz więcej firm dodatkowo oferuje usługi finansowe: płatności, kredyty, ubezpieczenia (tzw. embedded finance). Należą do nich m.in. Amazon, Uber, Grab, Apple, Samsung, Spotify, Walgreens (gigant na amerykańskim rynku leków), dla których jest to nowe źródło przychodów. Pozwala im to zachować kontrolę nad klientem, zwiększyć jego zaangażowanie i zdobyć informacje o jego zachowaniach. Operatorzy e-commerce, włączając produkty finansowe do swojej oferty, mogą poprawić wskaźnik konwersji (relację miedzy liczbą transakcji a liczbą wizyt na stronie) klientów nawet o połowę.
Firma 11FS szacuje, że do 2025 r. wartość rynku BaaS w Stanach Zjednoczonych wyniesie 230 mld dolarów, a na całym świecie do 2030 r. osiągnie 3,6 bln dolarów. Aby skorzystać z rozwoju tego rynku, banki powinny zbadać i zrozumieć, jak mogą się dopasować do kształtujących się środowisk i platform cyfrowych lub - co znacznie trudniejsze - jak tworzyć własne, a także jaką wartość zaproponować swoim interesariuszom. Banki, które wyspecjalizują się w rozwiązaniach typu BaaS, będą jak firmy technologiczne na rynku finansowym i mogą uzyskać nawet dwu-, trzykrotnie wyższy zwrot z kapitału niż średnia w branży - wskazuje firma inwestycyjna Andreessen Horowitz.
Oznaczałoby to istotną zmianę modelu biznesu. Zamiast samodzielnie konkurować z firmami technologicznymi, banki wspierałyby inne marki i firmy jako dostawcy rozwiązań finansowych. Rośnie liczba banków, które rozwijają ten model biznesowy. Należy do nich cyfrowy Solaris, pierwszy niemiecki bank, który we wszystkich operacjach wykorzystuje chmurę obliczeniową. Hiszpański BBVA oferuje usługi BaaS w Stanach Zjednoczonych, korzystając z open platform, która umożliwia start-upom rozwój produktów finansowych zgodnie z wymogami regulacyjnymi, i współpracuje z Uberem w Meksyku. Dostawcą rozwiązań BaaS, m.in. dla Apple, jest też amerykański Goldman Sachs.
Według raportu "World Retail Banking" aż trzy czwarte globalnych instytucji finansowych korzysta z platform BaaS lub wdraża je, współpracując z firmami technologicznymi, fintechami i podmiotami niefinansowymi, aby poszerzyć działalność, zmniejszyć koszty, wprowadzać nowe produkty i lepiej zrozumieć potrzeby klientów. Jednocześnie aż 75 proc. zarządzających firmami finansowymi wyraża zainteresowanie współpracą z reprezentantami innych sektorów, aby oferować swoim klientom produkty niefinansowe.
Przyszłość należy więc do platform cyfrowych, które staną się głównym narzędziem oferowania klientom usług typu "wszystko w jednym miejscu" (one-stop-shop). Zarządzający tymi platformami, w dużej części firmy technologiczne, w tym e-commerce, zdobędą przewagę wynikającą z kontroli przepływu danych o zachowaniach klientów i instytucji finansowych. Zapowiedziane przez Google wdrożenie w tym roku takiego rozwiązania w postaci rachunku Google Plex (Plex by Google Pay) przy udziale kilkunastu banków pokazuje kierunek zmian w systemie finansowym. Najbardziej jest nim zainteresowane młode pokolenie Amerykanów w wieku 21-40 lat (40 proc.).
Dzięki takiej aplikacji chcieliby przede wszystkim płacić jednym przyciskiem za paliwo i żywność, lokalizować stacje benzynowe i restauracje, rozliczać się ze znajomymi, otrzymywać spersonalizowane propozycje zakupów oparte na historii swoich wyszukiwań i płatności, zarządzać swoimi aktywami. Bogata oferta usług finansowych jest dopiero początkiem procesu zaspokajania znacznie większych potrzeb. Dzięki analizie danych i sztucznej inteligencji ma się to odbywać w maksymalnie uproszczony sposób.
W ciągu najbliższych lat banki mogą ograniczać stosowanie dotychczasowych modeli biznesu, które w coraz większym stopniu będą związane z wyczerpującą konkurencją cenową, a więc drastyczną redukcją kosztów. Będzie to wymagać znacznie większej sprawności technologicznej i innowacyjności. Jak wskazuje BCG w analizie zatytułowanej "Słońce zachodzi nad tradycyjną bankowością", nawet 40 proc. zatrudnionych będzie zaangażowanych w zmiany i innowacje, podczas gdy obecnie 90 proc. pracowników wykonuje rutynowe czynności. W tych warunkach wiele banków może być zbyt powolnych, aby przetrwać.
Mirosław Ciesielski, wykładowca akademicki, opisuje rynki finansowe, zmiany na rynku fintechów i startupów