"Znikające" superjachty rosyjskich oligarchów. Skonfiskowano tylko niektóre
Należące do bliskich Kremlowi rosyjskich oligarchów luksusowe superjachty okazały się trudne do skonfiskowania w ramach zachodnich sankcji nałożonych w związku z wojną Moskwy na Ukrainie.
Prezydent Rosji Władimir Putin rozpoczął inwazję rok temu, powodując nałożenie na jego kraj szeregu sankcji ekonomicznych. Miały one dotknąć zarówno rosyjskie władze, jak i współpracowników w kraju i za granicą. Obejmowały między innymi konfiskatę superjachtów - przyciągających wzrok morskich symboli statusu rosyjskiej elity, które wciąż są rozsiane po wodach całego świata.
Eksperci twierdzą, że wiele z tych jachtów "zniknęło" po ataku na Ukrainę, po czym pojawiło się na wodach krajów, które nie przyłączyły się do bezprecedensowych sankcji.
Były agent CIA i pisarz Alex Finley zainicjował na Twitterze internetowe polowanie na zarejestrowane w Rosji megajachty pod hashtagiem #YachtWatch. - Ludzie byli bardzo zainteresowani, ponieważ... to naprawdę jest wymowny symbol tego, co się dzieje - powiedział Finley. - Stało się to trochę jak gra, ponieważ kiedy pojawiły się sankcje, mogliśmy obserwować, jak te jachty po prostu "znikają" - powiedział.
Takie jednostki pływające są wyposażone w najnowocześniejsze systemy śledzenia, które mogą być wyłączone tylko ze względów bezpieczeństwa, takich jak ryzyko piractwa, co oznacza, że można je śledzić w internecie. - Większość z tych statków znajduje się w Turcji - powiedział Finley. - Kilka zostało zauważonych w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, w pobliżu Dubaju. Kilka od czasu do czasu pojawiło się na Malediwach i na Seszelach - dodał.
Jednak jak dotąd udało się zatrzymać lub zarekwirować tylko kilka z tych luksusowych statków, mierzących do 100 metrów długości i wyposażonych w najwyższej klasy sprzęt. Zbyt często korzystają one z portów krajów, które nie objęły Rosji sankcjami.
Wśród nielicznych statków, które udało się skonfiskować jest superjacht Amore Vero, należący do szefa rosyjskiego państwowego giganta naftowego Rosnieft Igora Sieczina.
Ogromny biały statek wart ponad 100 milionów euro, z basenem, który można przekształcić w lądowisko dla helikopterów, został zatrzymany przez francuskie służby celne w porcie La Ciotat pod Marsylią w marcu ubiegłego roku.
Gazecie branżowej "SuperYacht Times" udało się potwierdzić inne konfiskaty, w tym wartego 300 milionów dolarów statku Amadea, należącego do oligarchy Suleimana Kerimova, zajętego w maju ubiegłego roku przez władze Fidżi w imieniu Stanów Zjednoczonych. Został on skonfiskowany w San Diego w Kalifornii.
Zarekwirowano również superjacht Tango, należący do rosyjskiego oligarchy Wiktora Wekselberga, warty 90 milionów dolarów. Miało to miejsce w kwietniu ubiegłego roku na Majorce w Hiszpanii. W zeszłym miesiącu Stany Zjednoczone przedstawiły zarzuty karne dwóm mężczyznom, którzy próbowali chronić statek Vekselberga przed konfiskatą.
Również w marcu ubiegłego roku władze brytyjskie zatrzymały należący do Rosjan jacht Phi o wartości 50 milionów dolarów, zacumowany w londyńskim Canary Wharf.
Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że wiele jachtów unika rosyjskiej bandery, a oligarchowie często ukrywają się za firmami-przykrywkami, aby zatrzeć swoje ślady. Na przykład wspomniany już Phi jest zarejestrowany na firmę z siedzibą w karaibskim kraju Saint Kitts i Nevis i pływa pod maltańską banderą.
Jednak zdaniem brytyjskiej Narodowej Agencji ds. Przestępczości, jednostki zajmującej się zwalczaniem kleptokracji (forma władzy ze skorumpowanymi przywódcami, wykorzystującymi swoją pozycję do wykorzystywania bogactw naturalnych kosztem mieszkańców w celu defraudowania funduszy państwowych oraz poszerzania osobistego bogactwa i władzy politycznej - red.), ostatnim właścicielem Phi jest rosyjski biznesmen. Jak informował z ubiegłym roku Financial Times, jacht należał do Witalija Wasiljewicza Koczetkowa, oligarchy telekomunikacyjnego.
Konsorcjum dziennikarskie "The Organised Crime and Corruption Reporting Project" twierdziło ostatnio, że według dokumentów, które wyciekły, rosyjski miliarder Roman Abramowicz posiadał jeszcze co najmniej dziesięć jachtów oprócz sześciu, o których było powszechnie wiadomo. Za swoje bliskie związki z Putinem Abramowicz został obłożony sankcjami przez Wielką Brytanię i UE, choć nie przez USA.
Po zajęciu jachtu władze muszą ponosić ogromne koszty jego utrzymania, pojawiają się więc pytania o to, kto powinien płacić taki rachunek.
- Koszty utrzymania jachtu wynoszą około dziesięciu procent jego wartości rocznie, ale w przypadku niektórych większych jachtów może to być nawet więcej - powiedział Ralph Dazert, szef działu informacji "SuperYacht Times".
- Należy pamiętać, że nie chodzi tu tylko o utrzymanie jachtu w stanie sprawności, zachowanie bezpieczeństwa i zgodności z przepisami oraz ładnego wyglądu, ale o całość kosztów eksploatacji jachtu, a więc także załogę, jedzenie i napoje, paliwo oraz zarządzanie jednostką - dodał.
Dla Finleya jednak takie wydatki to cena, jaką trzeba ponieść za ukaranie oligarchów, którzy wspierają Putina, a jednocześnie korzystają z "dobrodziejstw demokracji" w innych miejscach świata.
- Gdy stało się jasne, że Putin zamierza dokonać inwazji, zacząłem typować rosyjskie jachty, które są tutaj, tylko po to, aby zwrócić uwagę na tę hipokryzję oligarchów - powiedział Finley. - Wspierają Putina w destabilizowaniu demokracji, ale jednocześnie przyjeżdżają tutaj - dodał.
Tłum. i oprac. APG
Biznes INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Zobacz również: