Zużycie ropy będzie jeszcze rosło przez dekadę

Kiedy Rosja napadła na Ukrainę i wybuchła wojna ceny ropy wystrzeliły do rekordowych poziomów. Świat pozostanie ropożerny dłużej niż się przed wojną wydawało - twierdzą analitycy globalnego banku inwestycyjnego Morgan Stanley. Na ropie i gazie będzie można sporo zarobić, ale nie zmienia to faktu, że trzeba też inwestować w odnawialne źródła.

Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc

- To fałszywy dylemat (czy inwestować w ropę, czy w zieloną energetykę). Decydenci będą kontynuować szeroko zakrojone wsparcie dla odnawialnych źródeł energii, pojazdów elektrycznych, wychwytywania dwutlenku węgla i innych technologii, zapewniając jednocześnie bezpieczne zaopatrzenie w tradycyjne źródła energii - mówi Stephen Byrd, kierujący działem badan nad surowcami energetycznymi i czystej energetyki w Morgan Stanley, cytowany w raporcie banku "Miedzy Rosją a Ukrainą: transformacja czy bezpieczeństwo energetyczne?"  

Przed wojną w Ukrainie dyskusja na temat energii koncentrowała się na transformacji energetycznej. A zwłaszcza na tym, jak świat mógłby zaspokoić rosnące zapotrzebowanie na energię, jednocześnie odchodząc od paliw kopalnych.

Czytaj równieżRosja może stracić 50 mld dolarów

Reklama

Gdy wybuchła wojna ceny ropy i gazu natychmiast skoczyły, rządy zauważyły, że bardziej palące jest zaspakajanie natychmiastowych potrzeb w zaopatrzeniu w energię, jakkolwiek nie byłaby ona brudna, niż myślenie długoterminowe o przejściu na czyste źródła. Wizja nieogrzanych domów, kolejek na stacjach benzynowych i zatrzymanych fabryk chemicznych uświadomiła, że bezpieczeństwo energetyczne tu i teraz jest priorytetem.

Analitycy Morgan Stanley pod koniec 2021 roku, gdy ropa kosztowała jeszcze ok. 70 dolarów za baryłkę, przeprowadzili badania dotyczące transformacji energetycznej i jej skutków. Przewidywali wówczas znaczną zmienność cen na rynkach energii w ciągu całej najbliższej dekady. Bo z badań wynikło, że dopóki czysta energia nie będzie powszechnie dostępna, wciąż zapotrzebowanie na energię w ogóle będzie przewyższać jej podaż. Tak będzie wyglądał cały burzliwy okres transformacji energetycznej.

- Po drugiej stronie transformacji energetycznej widać nowy, stabilny system. Podróż do niego wydaje się być burzliwa - mówi Martijn Rats, strateg towarowy Morgan Stanley, cytowany w raporcie banku.

Analitycy banku podtrzymują swoje wcześniejsze tezy, uważają jednak, że wojna i zmiana otoczenia geopolitycznego tworzy nową dynamikę, pełną wewnętrznych sprzeczności. Zwycięzcami w niej mogą być zarówno ci, którzy skorzystają obecnie z niebotycznych cen brudnej energii, jak też ze wsparcia dla odnawialnych źródeł. Zarobić można i na jednym, i na drugim.

Transformacja energetyczna to konieczność

Żaden rozsądny człowiek nie powie, że świat odrzuci plany transformacji energetycznej, jak marzenia dzieciństwa. Zmiany klimatu i matematyka mówią jednoznacznie - świat musi osiągnąć do 2050 roku tzw. zero netto, czyli moment, kiedy wszystkie wytworzone gazy cieplarniane będą kompensowane przez usuwanie emisji z atmosfery, bo inaczej nastąpi katastrofa. Do tego konieczne jest, żeby - jak szacuje Międzynarodowa Agencja Energii - zużycie ropy naftowej spadło do 2030 roku o 29 proc., a gazu ziemnego o 10 proc. A potem jeszcze bardziej.

W ciągu ostatnich lat gigantyczne pieniądze zaczęły szybko podążać za trendem zielonej energetyki, jednocześnie odcinając finansowanie brudnej. Tuż przed wybuchem wojny sytuacja wyglądała tak, że ok. 235 inwestorów instytucjonalnych posiadających aktywa o wartości ok. 58 bilionów dolarów zobowiązało się do dostosowania swoich portfeli do "zero netto".

Prócz nich 92 banki, reprezentujące 40 proc. globalnych aktywów bankowych zapowiedziały "dekarbonizację" portfeli kredytowych i inwestycyjnych. Blisko 1,5 tys. instytucji takich jak fundusze emerytalne, inwestycyjne, fundacje, instytucje edukacyjne i organizacje pozarządowe, mające w sumie 39 bilionów dolarów aktywów, zobowiązało się do wycofania się z finansowania paliw kopalnych, i do inwestowania w zieloną energetykę.

A równocześnie sektor brudnej energii ograniczył inwestycje w złoża ropy naftowej i gazu z ok. 740 mld dolarów w 2014 roku do 475 mld dolarów w 2019 roku. W 2020 roku inwestycje spadły po raz kolejny, do 353 mld dolarów i nieznacznie wzrosły w roku ubiegłym.

Będziemy jeszcze długo żłopać ropę

Według "przedwojennego" scenariusza Morgan Stanley, produkcja ropy miała wzrosnąć w 2022 i 2023 roku, gdyż liczne projekty były już realizowane. Miała osiągnąć szczyt w 2024 roku, a potem spadać. Ale - zgodnie z tym scenariuszem - podaż nie nadążałaby wciąż za popytem, a ceny miałyby rosnąć, nawet gdyby nie doszło do wojny.

Wojna w Ukrainie spowodowała kolejny skok cen ropy i gazu. Pytanie jest teraz takie, czy pobudzi ponowne zainteresowanie inwestowaniem w paliwa kopalne, jak szybko dojdzie do zmian w nakładach kapitałowych, czy i kiedy wzrośnie produkcja i jak w związku z tym zmieni się rynek. Podaż z amerykańskich łupków zwiększa się w okresie od sześciu do dziewięciu miesięcy od rozpoczęcia inwestycji, nie biorąc pod uwagę ograniczeń logistycznych. Co w takim razie zrobi rząd USA? Czy będzie zachęcał do krajowej produkcji ropy i gazu?

- (...) ostatnie komunikaty administracji sugerują, że polityka energetyczna koncentruje się na rozwoju czystej energii i odejściu od paliw kopalnych, co sprawia, że naszym zdaniem wsparcie rurociągów ze strony administracji jest mało prawdopodobne - mówi Stephen Byrd.

IEA szacuje tymczasem, że w 2019 roku ok. 81 proc. światowej podaży energii pierwotnej pochodziło z ropy, gazu i węgla. Zaledwie 19 proc. można sklasyfikować jako paliwa "niekopalne" - to energia jądrowa, wodna i z biomasy.

- Paliwa kopalne będą nadal odgrywać ogromną rolę na rynkach energii, nawet jeśli zielone alternatywy pojawią się szybciej niż oczekiwano. Ostatecznie, aby doprowadzić do udanej transformacji energetycznej, należy zająć się zarówno podażą, jak i popytem na paliwa kopalne - twierdzi  Martijn Rats.

Analitycy Morgan Stanley uważają, że wobec wzrostu globalnego zapotrzebowania na energię, które pojawiło się wraz z zelżeniem lockdownów, a dalej będzie wynikać ze wzrostu liczby ludności i rozwoju gospodarczego, nawet zmniejszenie zależności od ropy nie spowoduje zmniejszenia jej zużycia. Ich zdaniem światowe zużycie ropy osiągnie szczyt dopiero ok. 2033 roku, po czym zacznie spadać.

Jacek Ramotowski

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ropa naftowa | ceny ropy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »