Zwolnienia coraz bliżej
Górnicy nie przyjmują do wiadomości realiów rynkowych. Żądają utrzymania miejsc pracy w nierentownych kopalniach. Brak zgody na nowy program rządowy grozi bankructwem prawie wszystkim spółkom węglowym i masowymi zwolnieniami.
Wczoraj w Warszawie protestowało ok. 7,5 tys. górników niezadowolonych z aktualnej sytuacji w branży. Fakt, że realizowany od 1998 r. rządowy program reformy tego od lat przynoszącego straty działu gospodarki narodowej, kończy się z upływem roku, nie był dla nikogo tajemnicą. Nastroje zatrudnionych pogorszyły się jednak znacznie, gdy przed tygodniem Marek Kossowski, wiceminister gospodarki powiedział, że rząd nie przyjmie nowego programu reformy górnictwa na lata 2003-06. Trudno było spodziewać się innej decyzji w sytuacji gdy program został poddany miażdżącej krytyce przez związki zawodowe.
Górnicy nie dopuszczają do siebie nie tylko myśli, że kopalnie mogłyby pracować 6 dni w tygodniu (dziś 5) a płace należałoby zamrozić. Nie chcą również przyznać, że nieuniknione jest zamykanie następnych nierentownych kopalń. Od momentu wdrożenia programu całkowicie zlikwidowano 13 zakładów wydobywczych, a 10 kolejnych - częściowo, dzięki czemu do 30 czerwca 2002 r. łączny ubytek zdolności produkcyjnej sięgnął 32 mln 180 tys. t, wobec przewidywanych programem 36 mln 100 tys. t.
Długi kopalń przekroczyły 20 mld zł
Kopalnie trzeba zamykać ze względu na długi (łączny dług branży sięgnął 20,5 mld zł), których praprzyczyna leży w braku dostosowania wielkości produkcji do krajowego zapotrzebowania. Sprzedaż węgla nie odbiega wprawdzie zbytnio od założeń korekty programu przyjętej pod koniec 1999 r. (2000 r. - 103 mln t, 2001 r. - 102 mln t, 2002 r. - 100 mln t), jednak przed kilkoma laty żaden z instytutów próbujących określić perspektywy węglowej branży nie przewidział, że spadek zapotrzebowania będzie jeszcze bardziej drastyczny. Faktycznie zrealizowano bowiem sprzedaż w wysokości: 2000 r. - 101 mln t, 2001 r. - 101,8 mln t, pierwsza połowa br. - 46,9 mln t. Światowe ceny węgla są niskie, a nasz kraj niestety nie należy do liderów wydajności - przeciętny zatrudniony wydobywa tu rocznie ok. 750 t węgla. Analitycy uważają, że aby górnictwo mogło w Polsce funkcjonować efektywnie konieczny jest wzrost wydajności do 1000 t węgla, jednak średnia wydajność ma dość ograniczone znaczenie jako miernik efektywności. Kopalni produkującej bowiem węgiel wysokokoksujący (droższy) wystarczy osiągnięcie efektywności na poziomie 800 t, podczas gdy tej wydobywającej zły węgiel energetyczny może nie wystarczyć i 1200. Stąd też i różnice w kondycji spółek węglowych z których zaledwie dwie (Jastrzębska Spółka Węglowa i Katowicki Holding Węglowy) mają szanse na skorzystanie z antykryzysowego pakietu wicepremiera Kołodki.
Zabraknie Pakietu - pozostaną zwolnienia grupowe
Jednak dążenie do podnoszenia wydajności pracy musi być nierozerwalnie związane z systematyczną redukcją zatrudnienia. W porównaniu z końcem 1997 r. to ostatnie spadło o 41 proc. Ten stan udało się osiągnąć bez zwolnień grupowych opierając się na rozwiązaniach tzw. Górniczego Pakietu Socjalnego, przewidującego m.in. urlopy i zasiłki. Dużą popularnością cieszył się on szczególnie wśród starszych górników zwłaszcza w ciągu pierwszych dwóch lat po starcie. Potem części kopalń udało się osiągnąć przejściowo dodatni wynik operacyjny, co wśród części górników mogło stworzyć złudne wrażenie, że stan branży ulega poprawie. Jednocześnie z budżetu na rozwiązania Pakietu przeznaczano coraz mniej środków. Panująca na Górnym Śląsku (gdzie skupia się przytłaczająca większość z 42 polskich kopalń) swoista węglowa monokultura sprawia, że część zatrudnionych dziś w górnictwie nie bardzo widzi swoje nowe miejsce poza nim.
Na razie pięciu bankrutów
Tymczasem 5 (oprócz wspomnianych wyżej) spółek węglowych nie spełnia warunków restrukturyzacji finansowej. Analitycy resortu gospodarki przewidują, że w tym roku przyniosą one straty, co przełoży się na pogorszenie ich płynności finansowej i dalszy wzrost zadłużenia. Dziś sama tylko Rudzka Spółka Węglowa jest winna budżetowi ponad 1,5 mld zł podczas gdy na realizację programu reformy górnictwa węgla kamiennego przewidziano w ustawie budżetowej na 2002 r. - 937,2 mln zł. Banki wycofają się z udzielania tym spółkom kredytów, może także ustać wsparcie ze strony Banku Światowego. Ujemne kapitały własne zadecydują o upadłości spółek.
W Ministerstwie Gospodarki nie chcą przewidywać przyszłości, jego urzędnicy przypominają jedynie że program na lata 2003-06 jest gotowy. W Polsce gdzie ponad 95 proc. energii elektrycznej wciąż wytwarza się z węgla (do 60 proc. z kamiennego) związki zawodowe stanowią siłę wobec której nawet rząd zmuszony jest ważyć słowa. Nikt nie ukrywa, że chociażby z uwagi na brak pieniędzy istotna zmiana struktury surowców do wytwarzania energii na korzyść gazu i ropy naftowej w najbliższych kilku latach jest raczej nierealna.