Żyć, nie umierać! Na koszt firmy

Podróże służbowe. Dzisiaj kolacja w Berlinie, jutro koktajl w Zurychu, a za tydzień będzie spotkanie na słonecznej Majorce. Wszystko na koszt firmy. Żyć, nie umierać. Skoro tak, to dlaczego nikt nie lubi wyjazdów?

Paweł Śmigielski, dyrektor regionalny Eastern Europe Kingston Technology, właśnie wrócił z Londynu. Rozmawiamy późnym wieczorem, ponieważ z samego rana wylatuje do Budapesztu. Jeszcze nie zdążył się przepakować. Dopiero co uśpił trzyletniego Jędrzeja, ale siedmioletni Jaś także domaga się swoich pięciu minut. Zniecierpliwiony co chwila przerywa ojcu: "Taaata, no choooodź!".

- Częste wyjazdy to ciemna strona pracy menedżera - wzdycha Paweł Śmigielski, który w delegacji spędza około stu dni w roku.
- Trzeba mieć do nich końskie zdrowie i umiejętność radzenia sobie z potwornym napięciem. Niestety, im lepiej idzie biznes, tym więcej czasu i energii inwestuje się w jego rozwój. Lubię to, co robię. A jednak coraz częściej żałuję, że nie umiem się teleportować. Zachowanie równowagi między pracą a życiem prywatnym jest przy takim trybie zajęć bardzo trudne. Rodzina już się do moich nieobecności w domu przyzwyczaiła. Ja jeszcze nie.

Reklama

Dan Verdick, podróżnik i autor książki "The Business Traveling Parent", uważa, że często podróżujący w interesach menedżer narzuca określony styl życia całej rodzinie. Bliscy muszą wypracować nowe standardy komunikowania się i okazywania uczuć, tak by "wiecznie nieobecny" nie został po pewnym czasie zepchnięty na margines rodzinnych spraw. Verdick przekonuje, że wzbudzanie w nim poczucia winy nie ma sensu. Na odległość trudniej wprawdzie budować rodzicielski autorytet czy dbać o partnerski związek, ale nie jest to niemożliwe. Jeden warunek - wszystkim zainteresowanym musi na tym tak samo mocno zależeć.

Paweł Kacprzyk, prezes Volvo Auto Polska, wyjeżdża w delegacje już od dwunastu lat. Przez trzy i pół roku był w domu weekendowym gościem. Teraz cieszy się, że te czasy ma już za sobą.- Bywało jak w dowcipach: budziłem się w hotelu i przez moment nie wiedziałem, w jakim kraju jestem - wspomina dzisiaj Paweł Kacprzyk. Po wejściu do hotelowego pokoju od razu rozpakowywał walizkę. Mówi, że chciał mieć chociaż namiastkę domu:
- Robię to do dziś, nawet gdy zatrzymuję się gdzieś tylko na kilka godzin. To daje mi poczucie znajomości miejsca. Po pewnym czasie podróżowanie staje się rutyną, ale emocjonalny niedosyt w kontaktach z żoną czy dziećmi pozostaje. Kiedy wracam, pierwszy wieczór w naszym domu jest dość cichy. Nie potrafię już od wejścia dzielić się wrażeniami. Muszę mieć czas, by mentalnie zostawić za sobą pracę i odnaleźć się w roli ojca i męża.

To normalne, bo biznesmeni po podróży potrzebują "dekompresji", ale dzieci chcą ich mieć dla siebie natychmiast - komentuje Irene Goldenberg, psycholog rodzinny z Instytutu Neuro- psychiatrycznego UCLA w Los Angeles.

Według niej to, jak najmłodsi znoszą całą sytuację, zależy przede wszystkim od porozumienia między dorosłymi. W Stanach Zjednoczonych, gdzie armię biznesowych obieżyświatów szacuje się na 40 - 50 mln osób, terapie dla rodzin tworzonych na odległość nie są niczym nadzwyczajnym. Partnerzy uczą się na nich, jak obniżać napięcie związane z rozstaniem i nawałem domowych lub służbowych obowiązków. Z badań przeprowadzonych na zlecenie Microsoftu wynika, że trzy czwarte menedżerów stresuje się przed podróżą służbową bardziej niż przed wizytą u dentysty.

Ponad połowa nie znosi wyjazdów do tego stopnia, że wolałaby je zamienić na wyliczanie i płacenie podatków, a jedna piąta, która wyjeżdża pięć lub więcej razy w roku, wolałaby w ogóle tego nie robić. Co drugi biznesmen przyznawał, że z powodu delegacji ma kłopoty ze zdrowiem i utrzymaniem wagi. Nie ma także czasu ani siły dla przyjaciół czy hobby.

Andrzej Dziwisz, dyrektor ds. rozwoju i członek zarządu SigmaKalon Deco Polska, jako szef eksportu spędzał życie na walizkach. W służbowych podróżach - 160 dni w roku. Robił interesy m.in. w Chinach, Kazachstanie, Japonii czy Singapurze.

- Tak naprawdę to było spełnienie moich prywatnych marzeń - przyznaje. Zmęczenie wliczał w koszty. Odsypiał w samolocie albo w weekendy. Z tego, jak wysoką płaci za to cenę, zdał sobie sprawę któregoś wieczoru w warszawskim pubie. Jako fan piłki nożnej umówił się z przyjaciółmi na oglądanie finału mistrzostw Europy. Kilka godzin wcześniej wrócił z Azji.

- Okazało się, że mecz się skończył, a ja nie wiedziałem, jaki jest wynik! - wspomina Andrzej Dziwisz. - To był dla mnie szok. Doszedłem do wniosku, że w życiu liczy się także coś jeszcze. Dziś podróżuję mniej, głównie po Polsce. Swoją drogą, bywa to czasami bardziej stresujące niż wyjazd do Kazachstanu. Cieszę się jednak, że miałem szansę zobaczyć kawałek świata, poznałem inne kultury. Tych doświaczeń i wspomnień nikt mi już nie zabierze. Życie w delegacji ma przecież również dobre strony. I nie chodzi tylko o zamawianie w hotelu śniadania do łóżka czy łapanie gorących promieni dubajskiego słońca w środku polskiego przedwiośnia. W końcu, jak mówi stare przysłowie: podróże kształcą.

- Przede wszystkim pozwalają poznać różne kultury prowadzenia biznesu - mówi Dominik Libicki, prezes Cyfrowego Polsatu.
- Kontakt osobisty trudno zastąpić wymianą e-maili czy rozmową telefoniczą. Im więcej odbędzie się spotkań i negocjacji z zagranicznymi partnerami, tym większe ma się poczucie pewności, co ostatecznie przekłada się na końcowy sukces w prowadzeniu interesu.

Andrzej Dziwisz nie wyobraża sobie, aby podczas delegacji nie spróbować lokalnych specjałów.

W Azji często jeszcze przed wejściem do hotelu kupował jedzenie na ulicy (czego żałował tylko dwa razy). W Chinach odważnie połykał półżywe węże rzeczne, co i tak było mniejszym przeżyciem niż kłótnia z chińskim taksówkarzem i łapanie kolejnej taksówki na siedmiopasmowej autostradzie pod Pekinem. Paweł Kacprzyk wielogodzinne czekanie na samolot wykorzystuje, nadrabiając towarzyskie zaległości, żeby w domu mieć już czas tylko dla bliskich. A sam lot traktuje jak czystą przyjemność: ma licencję pilota szybowcowego, więc unoszenie się nad ziemią to jego pasja. Natomiast Dominik Libicki w wolnym czasie ogląda filmy na przenośnym odtwarzaczu DVD, czyta prasę lub przegląda służbowe dokumenty.

- Nigdy nie zdarza mi się, bym się w delegacji nudził - podkreśla. Gdy Delta Air Lines spytały swoich biznesowych pasażerów, co najbardziej lubią robić podczas lotu, 64 proc. odpowiedziało, że najmilej im się po prostu siedzi i myśli. Ulubionym zajęciem większości okazały się nie rozrywki pokładowe czy rozmowy ze współpasażerami, tylko wyglądanie przez okno. Prawie każdy marzył o tym, by jak najszybciej wrócić do domu.

- No cóż, przecież wszystko może się zdarzyć - wzdycha Paweł Śmigielski. Raz samolot, którym leciał, wpadł w tak silne turbulencje, że znad głów pasażerów wypadły maski tlenowe. - W takich chwilach człowiek nie ma wątpliwości, że luksusy i przyjemności służbowych podróży chętniej zamieniłby na wieczór przy zwykłej rodzinnej kolacji - opowiada. - Skracam swoje wyjazdy do minimum. Znam na pamięć typy samolotów, więc wiem, jaką walizkę mogę zabrać jako podręczny bagaż. Nawet jeśli przez to zyskuję tylko kwadrans, to już dużo. Może zdążę, żeby położyć dzieci spać?

Biznesowi nomadzi rzadko spóźniają się na samoloty, a błyskawiczne pakowanie mają opanowane do perfekcji. Nie oszczędzają za wszelką cenę na połączeniach i niechętnie korzystają także z przesiadek. Trudno ich skusić atrakcyjnymi bonusami overbookingu. Ciągle patrzą na zegarek. Wszędzie im dobrze, ale najlepiej - wiadomo gdzie.

Tata w delegacji Czyli - jak być blisko dzieci, gdy jesteś daleko.
  • Nie znikaj. Przed podróżą rozłóż mapę. Pokaż dziecku, gdzie lecisz i w jakich miastach się zatrzymasz. Wyznaczcie wspólnie tę trasę. Przy okazji poduczysz je geografii.
  • Wysil fantazję. Zanim wyjedziesz, wymyślaj opowieści "do poduszki". Na przykład o podróżniku, który jedzie w świat, ale tęskni za domem. Możesz je też nagrać na kasetę.
  • Liczcie dni. Zaznacz na ściennym kalendarzu, kiedy wrócisz. Codziennie rano dziecko może skreślać mijające dni albo zrywać kartki.
  • Wyznacz zadanie. Przed wyjazdem rozpocznijcie coś wspólnie. Niech mały pomocnik posunie prace do przodu, zanim wrócisz. Zapowiedz, że wtedy skończycie.
  • Znaj rozkład dnia dziecka. Postaraj się dzwonić wtedy, gdy najbardziej za tobą tęskni: np. kiedy idzie na basen (tym razem bez ciebie) albo szykuje się do snu.
  • Nie oszczędzaj na rozmowach. Cierpliwie słuchaj, jak mu minął dzień lub opowiadaj przez telefon bajki. Ze starszym wymieniaj SMS-y i e-maile.
  • Celebruj stracone okazje. Ważny szkolny mecz czy występ można nagrać na wideo, a urodzinowy tort zamówić ponownie.
  • Przeżyjcie to wspólnie jeszcze raz.
  • Przywieź jakiś drobiazg. Zachęć dziecko do kolekcjonowania trofeów z twoich podróży. To mogą być np. hotelowe długopisy, mydełka czy laleczki z różnych krajów.

Dziesięć zasad pakowania się z głową
  • Przygotuj listę rzeczy, które będą ci potrzebne w podróży.
  • Zapakuj możliwie najmniej ubrań, wybieraj jak najlżejsze.
  • Do butów włóż skarpetki lub innedrobiazgi, oszczędzisz miejsce.
  • Na czas podróży włóż najcięższe ubranie i buty.
  • Opróżnij kieszenie przed pakowaniem.
  • Koszule oddaj przed wyjazdem do pralni. Wyprasowane i złożone zajmą mniej miejsca w walizce.
  • Używaj kosmetyków w opakowaniach turystycznych.
  • Wszystko, co może przeciekać (szampon, woda po goleniu) włóż do foliowego woreczka z hermetycznym zamknięciem.
  • Zabierz ze sobą więcej takich woreczków. Przydadzą się np. na mokre spodenki kąpielowe.
  • Zabierz parę wełnianych skarpet na wypadek, gdyby w klimatyzowanym hotelu marzły ci stopy.


Nie chcę, ale muszę!

Jak oswoić trudności związane z nielubianymi podróżami służbowymi - radzi dr Leszek Mellibruda, psycholog biznesu.

Bądź dobrym panem dla siebie.
Rozważ istotę tzw. przymusu wyjazdowego. Słowo "muszę" zamień na słowo "chcę". Zrozumiesz, za co tak naprawdę nie chcesz lub nie potrafisz wziąć osobistej odpowiedzialności. To droga do uwolnienia się od niewolniczej postawy wobec siebie i własnego stylu życia.

Bądź osobistym nauczycielem.
Planując wyjazd, zrób plan działań, które pomogą ci zwalczyć stres. Pomyśl, co zabierzesz, by sprawić sobie przyjemność i podtrzymać uczucie bliskości z rodziną (to nie sentymentalizm, lecz czysty behawioryzm - patrząc na tę rzecz, czujesz, że jesteście razem); obiecaj sobie, czego tym razem nie zrobisz lub co ci się uda.

Bądź przywódcą samego siebie.
Samotny wyjazd to dobra okazja do doskonalenia cech własnej osobowości. Prowokuj wewnętrzne dialogi i odpowiadaj sobie na zasadnicze pytania: po co żyjesz, co jest dla ciebie ważne, jakie cechy uważasz za wymagające doskonalenia, a co chcesz w sobie całkiem zmienić.

Bądź swoim psychoterapeutą.
To nie odległość czy specyfika pracy decydują, że ludzie chcą lub nie chcą razem żyć. Najważniejsza jest głębokość więzi: rozmowy, dzielenie się emocjami, przeżyciami i doświadczeniami. Ciągle doskonal te umiejętności, trenuj kreatywność w komunikacji i pomysłowość w wyrażaniu uczuć, ucz się pogodnego nastroju. Walcz z własną postawą roszczeniową i nie traktuj domu jak kolejnego hotelu z niezliczoną liczbą gwiazdek.

Jeżeli to nie pomoże ci zaakceptować delegacji - powinieneś poszukać pomocy profesjonalnej.

Joanna Machajska

Manager Magazin
Dowiedz się więcej na temat: podróże | życia | zyciem | umieranie | podróże służbowe | firmy | "Umieram" | żyły
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »