Żywność drożeje, ale dlaczego aż tak?

W ciągu roku żywność podrożała w Polsce o 8,8 procent. Sytuacja na rynku surowców rolnych jest jeszcze bardziej napięta. Rok temu pszenica kosztowała 580 zł za tonę, teraz 1050 zł. Ten skok to odbicie globalnego trendu. Indeks cen żywności Organizacji Żywności i Rolnictwa w ciągu ostatniego roku wzrósł z 168 pkt do 234 - to wciąż tylko o 4 punkty mniej od historycznego maksimum.

Dlaczego ceny żywności rosną aż tak bardzo i dlaczego rosną wszystkie naraz? Powodów jest kilka, a najprostsza odpowiedź mogłaby brzmieć: ponieważ rynek surowców rolnych jest rynkiem globalnym. Temat jest jednak bardziej złożony.

Zmiany cen na światowych rynkach odbijają się szybko na cenach za surowce rolne na rynkach lokalnych. Najlepszym przykładem tego zjawiska jest to, co stało się na polskim rynku pszenicy w ubiegłym roku. Wpływ rosyjskiego embarga na eksport zbóż był bardzo widoczny. Wpływ światowych podwyżek na inflację i poziom życia w różnych krajach nie jest jednakowy. Im biedniejszy kraj, tym większą część koszyka zakupów ludności stanowi żywność i tym bardziej krytyczną rolę odgrywają jej ceny. Według licznych komentatorów wysokie ceny żywności były iskrą, która doprowadziła do wybuchu Arabskiej Wiosny.

Reklama

Cechą charakterystyczną rynku żywności jest niska elastyczność popytu. Ludzie muszą jeść bez względu na to czy cena jest wysoka czy niska. Dlatego zapotrzebowanie na żywność spada niewiele nawet przy dużych wzrostach cen. Ze względu na małą elastyczność popytu, niewielkie zaburzenia podaży mogą zaś bardzo zachwiać ceną, zwłaszcza gdy zapasy w magazynach są małe. Według raportu FAO ubiegłoroczne susze w Rosji na Ukrainie i w Kazachstanie zmniejszyły globalną podaż pszenicy tylko o 5 proc.

Składowe drożyzny

Ceny żywności często zmieniają się w tandemie z cenami energii. Oczywiście proces produkcji żywności wymaga energii, np. paliwa do obsiania pól i dostarczenia zbiorów do skupu czy do dalszego przerobu. Jednak ten proces nie byłby w stanie wyjaśnić skali podwyżek, które obserwowaliśmy - ceny energii są tylko małą cząstką łańcucha wartości w produkcji żywności.

Istnieje jeszcze jeden kanał wpływu. Surowce rolne używane są do produkcji biopaliw. Dotyczy to zwłaszcza kukurydzy z której produkuje się bioetanol dodawany do paliw samochodowych. W Stanach Zjednoczonych 40 proc. zbiorów kukurydzy przeznacza się na ten cel. "Jeśli ceny ropy są wysokie, a wartość surowca rolnego jest wyższa na rynku energii niż na rynku żywności, plony w większym stopniu będą używane do produkcji biopaliw, co podniesie ceny żywności" - stwierdzają analitycy w raporcie przygotowanym na zlecenie G-20.

Kontrowersje są tym większe, że produkcja biopaliw jest mocno subsydiowana przez rządy, czego, zdaniem m.in. Petera Brabeck - Letmathe, szefa koncernu Nestle, nie można zaakceptować w sytuacji kiedy setki milionów ludzi ledwo może sobie pozwolić na zakup podstawowych produktów żywnościowych.

Producenci biopaliw odpierają ten zarzut

- Etanol ma minimalny wpływ na ceny żywności, a inne czynniki takie jak pogoda, niestabilność polityczna, ceny energii i spekulacja na rynkach surowców odgrywają znacznie większą rolę - twierdzi Stephanie Dreyer, rzecznik amerykańskiego stowarzyszenia producentów biopaliw.

Branża przekonuje, że biopaliwa produkuje się z pośledniejszych gatunków surowców rolnych, z których nie można zrobić jedzenia dla ludzi. Poza tym poprodukcyjne wytłoki mogą być wykorzystywane jako karma dla zwierząt, czyli tak czy inaczej trafiają do łańcucha produkcji żywności.

Na rzecz producentów biopaliw przemawia jeszcze jeden fakt. Zarzuty, że są oni odpowiedzialni za podnoszenie cen żywności pojawiają się tylko wtedy, gdy ceny osiągają nowe maksima jak w latach 2007 - 2008 i obecnie.

Spekulanci jak z poprzedniej epoki

Minister rolnictwa Marek Sawicki nie jest odosobniony w swoim przekonaniu, że żywność jest tak droga, bo jej ceny podbijają spekulanci. Francja uznała walkę z wahaniami na rynku żywności za priorytet w czasie swojej prezydencji w G-20 i chce ograniczyć spekulację na rynkach surowców uznając, że jest to jedna z przyczyn niestabilności cen żywności.

Trudno się dziwić, że politycy posługują się tym wygodnym tłumaczeniem, które sugeruje, że duża zmienność cen jest nieodłączną cechą współczesnych rynków finansowych. Jednak istotna grupa ekonomistów uważa, że "spekulacja" to nie przyczyna, ale skutek.

Skutek czego? Bardzo ekspansywnej polityki monetarnej prowadzonej przez główne banki centralne świata, zwłaszcza amerykański. Przy bardzo niskich stopach zwrotu na tradycyjnych rynkach inwestorzy rozglądają się za bardziej obiecującymi inwestycjami.

- Fed wpompował w gospodarkę około biliona dolarów i ta płynność musiała gdzieś znaleźć ujście. Część z tych pieniędzy trafiła na rynek commodities - mówi Olivier Jakob, dyrektor szwajcarskiej firmy analitycznej PetroMatrix.

Polskie tłumaczenie terminu commodities - rynek surowcowy - jest dla laika nieco zwodnicze, bo obejmuje metale szlachetne takie jak złoto i srebro, surowce energetyczne z których najważniejszym jest ropa naftowa, metale przemysłowe jak miedź, aluminium czy cynk oraz surowce żywnościowe jak zboża, cukier, kakao, mleko, żywiec wieprzowy, wołowy. Rzeczywiście jednak mają ze sobą coś wspólnego. Często ceny wielu z nich przebiegają synchronicznie. To potwierdza przypuszczenie, że istnieje jedna przyczyna wywołująca zmiany. W 2008 r. było to załamanie popytu w związku z wybuchem kryzysu finansowego. Drugi charakterystyczny punkt - wyraźne przyspieszenie tendencji wzrostowych na rynkach commodities - to sierpień 2010 r.

Krzysztof Nędzyński

Obserwator Finansowy
Dowiedz się więcej na temat: drożeje | rynek surowców
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »