Cena strzyżenia mówi więcej niż PKB. Jak wypada Polska na tle innych? "Jest relatywnie drogo"
Dla porównania zamożności społeczeństw nie wystarczą same ceny towarów czy usług, a to ile można ich w danym kraju kupić. Portal World of Statistics porównał ceny... męskiego strzyżenia i sprawdził na ile takich wizyt stać mieszkańców różnych krajów. Polska jest w połowie stawki.
- Najwięcej za wizytę u fryzjera zapłaci Norweg, Japończyk i Duńczyk
- Najmniej za strzyżenie zapłacą mieszkańcy Nigerii, Zambii i Argentyny
- Pod względem ceny Polska jest na 17. miejscu (na 39 państw)
- Porównanie cen ze średnią pensją pokazuje, że w Polsce jest drogo
- Polaka byłoby stać na 49 wizyt u fryzjera w miesiącu, Duńczyka - na 79
Męskie strzyżenie to usługa równie popularna na całym świecie, a zatem dobre pole do porównań - portal World of Statistics zestawił średnie stawki za jej wykonanie w 39 krajach. Okazuje się, że najdrożej jest w Norwegii, gdzie za trwające 45 min. strzyżenie fryzjer pobiera równowartość 260 zł, na podium są też Japonia (225 zł) oraz Dania (190 zł). W Polsce fryzjer inkasuje średnio 95 zł, co oznacza, że nasz kraj znajduje się na 17. pozycji, a więc w połowie stawki - sąsiadujemy z Czechami (103 zł) i Kanadą (97 zł), a także z Portugalią (94 zł) i Włochami (93 zł). W Ukrainie za strzyżenie męskie fryzjer otrzyma 45 zł, a na Węgrzech - 55 zł. Białorusini muszą zapłacić za męskie strzyżenie niecałe 60 zł. Najgorzej zarabiają fryzjerzy i fryzjerki w Zambii (6 zł), Nigerii (8 zł), a nieco tylko więcej (13 zł) trzeba zapłacić w Argentynie.
- Ogromne zróżnicowanie cen odzwierciedla standard życia w danym regionie. Tam, gdzie społeczeństwo jest bogate, usługa jest najdroższa, w przeciwieństwie do np. krajów afrykańskich. Polska utrzymuje się w tym zestawieniu mniej więcej w połowie stawki, ale kiedy zestawimy ceny ze średnimi wynagrodzeniami okazuje się, że ta usługa w naszym kraju jest całkiem kosztowna - mówi Interii Biznes Krzysztof Inglot, założyciel firmy Personnel Service, ekspert rynku pracy.
O tym czy usługa jest tania czy nie, możemy bowiem powiedzieć dopiero po tym jak jej cenę zestawimy ze średnim wynagrodzeniem. W Norwegii przeciętna pensja wynosi równowartość 17,7 tys. zł netto (wszystkie dane za: Eurostat 2022) i pozwala za skorzystanie z tej usługi aż 68 razy w miesiącu. W Japonii, gdzie średnie wynagrodzenie to 10,7 tys. zł netto, można iść do fryzjera zdecydowanie rzadziej, bo 48 razy w miesiącu. Dania, trzecia pod względem samej ceny, jest z całej czołówki najtańsza. Za średnią pensję na poziomie 15 tys. zł netto można udać się na męskie strzyżenie aż 79 razy w miesiącu.
W takim zestawieniu Polska prezentuje się jako kraj stosunkowo drogi. Za średnie wynagrodzenie, które wynosi 4,6 tys. zł netto, Polak może iść do salonu tylko 49 razy w miesiącu. Patrząc na kraje sąsiadujące z nami w rankingu cen też wypadamy blado - Włosi mogą sobie pozwolić na wyjście do męskiego fryzjera aż 97 razy w miesiącu za średnie wynagrodzenie wynoszące 9 tys. zł netto, zatem niemal dwa razy częściej niż Polacy. Czesi za średnią krajową, która wynosi 5,7 tys. zł netto pójdą do męskiego fryzjera 55 razy w miesiącu, tak samo jak Ukrainiec. Natomiast w Niemczech za średnią pensję, która wynosi 12,7 tys. zł netto można odwiedzić fryzjera 81 razy w miesiącu. I jeszcze najtańsze kraje na świecie takie jak Zambia czy Nigeria - tam średnia pensja pozwala na ponad 200 takich wizyt w miesiącu.
- Takie zestawienia są świetnym punktem wyjścia do analizy sytuacji w danym kraju. Z jednej strony, mamy proste wnioski, pokazujące ile kosztuje dana usługa w poszczególnych krajach. Najczęściej jest tak, że ceny usług odzwierciedlają poziom życia społeczeństwa - im lepiej się gdzieś żyje, tym koszty są wyższe, ale ludzi stać na to, żeby daną usługę opłacić. Z drugiej strony, te proste wnioski trzeba pogłębiać, dlatego zestawiliśmy ceny ze średnim wynagrodzeniem. Dopiero tak przekonujemy się, że w Polsce jest relatywnie drogo i że nawet w Norwegii, gdzie ceny są wyższe, ludzi stać jednak na więcej - mówi nam Krzysztof Inglot.
Wojciech Szeląg