Chrześcijańskie zakupy w sieci, czyli rynek wart miliardy. Polski startup łączy twórców i odbiorców artykułów religijnych
W branży sakralnej w Polsce od lat działają setki firm oraz tysiące artystów i rzemieślników. To dziwne, że tak długo nie było jednego miejsca, gdzie można kupić ich produkty - ale już jest, oczywiście w sieci - podkreśla Radosław Kaczmarek, założyciel platformy handlowej In Gloria.
- W Polsce jest kilka tysięcy producentów artykułów religijnych
- Polacy wydają na nie 5-10 mld złotych rocznie
- W 2021 r. sprzedaż artykułów religijnych w sieci wzrosła o 175 proc. r/r
- Polskie firmy szyją odzież liturgiczną dla odbiorców na całym świecie
- Krajowy rynek zalewają tanie dewocjonalia z Azji
Sacro-tech to odpowiedź na digitalizację rzeczywistości, która nas otacza. Skoro współcześni konsumenci tak chętnie kupują online - dlaczego nie mieliby kupować w sieci także artykułów religijnych? W Polsce w branży sakralnej działają tysiące rzemieślników, artystów, istnieją setki firm - duże i małe, zarówno firmy rodzinne z długą tradycją, jak i zupełnie nowe. Tylko część sprzedaje w sieci, a przecież wiele osób poszukuje ich produktów do domu czy na prezent. Jednak żeby połączyć chrześcijańskich twórców i odbiorców potrzebny był... przypadek.
- Całe życie zawodowe jestem związany z branżą marketingową i sprzedażą w internecie. Parę lat temu przypadkiem trafiłem na targi sakralne, które odbywały się na Międzynarodowych Targach Poznańskich i odkryłem nieznany mi świat - bardzo różnorodny i... zupełnie niezagospodarowany z punktu widzenia e-commerce. Tak wpadłem na pomysł stworzenia In Gloria, miejsca które będzie integrować producentów i rzemieślników tworzących produkty sakralne - mówi Radosław Kaczmarek.
Idea jest podobna jak w przypadku innych market place’ów - w jednym miejscu można znaleźć i porównać oferty wielu producentów. Zakres jest szeroki - od biżuterii na prezent z okazji ślubu czy pierwszej komunii aż do odzieży liturgicznej dla kapłanów czy nawet wyposażenia świątyni, zresztą docelowo nie tylko katolickiej. Cała branża przechodzi do internetu, można w nim kupić wszystko, także tabernakulum, monstrancję, klęcznik czy konfesjonał.
- Ksiądz też człowiek, po co ma gdzieś jechać? Wchodzi na stronę, klika, płaci i czeka na kuriera. Czysta wygoda - podkreśla Radosław Kaczmarek. W branży sakralnej tkwi ogromny potencjał, energia, wbrew stereotypom nie ma tu zamknięcia na nowe technologie. Branżę tworzą pasjonaci, otwarci na nowe formy działania. To, czego potrzebują, to partnerskich relacji, wsparcia, dobrych narzędzi, które pozwolą lepiej sprzedawać w sieci, jasnej wizji działania i rozwoju.
Platforma ma też pomóc walczyć z zalewem rynku przez tanie dewocjonalia słabej jakości z importu, plastikowe "maryjki" czy różańce, najczęściej z Azji.
- Promujemy polskich producentów, artystów i rzemieślników wytwarzających najwyższej jakości dewocjonalia, sztukę sakralną, gadżety religijne, rękodzieło czy całe wyposażenie kościoła. Codziennie odkrywamy wspaniałych twórców i marki. Mamy też kilka pomysłów, jak wzmocnić trend digitalizacji branży sakralnej poprzez usługi i narzędzia o których potrzebie wprowadzenia mówią nam sami sprzedawcy - mówi Radosław Kaczmarek.
Chociaż platforma skupia się na promocji artykułów religijnych, jej twórcy już myślą o kolejnych kategoriach takich jak produkty spożywcze czy kosmetyki wytwarzane przez zakony oraz usługi, które stanowią dużą część tortu, jakim jest branża religijna. Założyciele startupu deklarują, że nie obawiają się wpływu laicyzacji na ich biznes.
- Polacy pozostają w znaczącej mierze społeczeństwem religijnym, a nawet jeśli osobiście nie praktykują, to przecież żyją w rzeczywistości mocno związanej z kulturą chrześcijańską. W kalendarzu mamy wiele świąt, celebrujemy też chrzty, komunie, bierzmowania, śluby - czasem bardziej chodzi o religię, czasem o tradycję, mamy swoje nawyki związane z tymi okazjami, także te zakupowe - podkreśla ekspert.
Odbiór branży jest bardzo pozytywny, platforma grupuje już kilkadziesiąt podmiotów. Dzięki niej producenci nie muszą rozwijać własnych działów sprzedaży - mogą też pomyśleć o eksporcie, bo produkcja polskich twórców ma szansę zainteresować odbiorców w innych krajach. Działanie zagranicą, zwłaszcza marketing, wymagać będzie jednak dużych nakładów, firma myśli więc o pozyskaniu inwestorów. Ale globalny rynek wydaje się wprost nieograniczony.
- Na świecie jest ponad 2 mld chrześcijan. Do 2025 chcemy działać w wielu krajach - podsumowuje Radosław Kaczmarek.
Wojciech Szeląg