Nowe regulacje uderzą w autokomisy. Gotówka to nawet 90 proc. ich obrotu
Przepisy i praktyka już dawno wykluczyły gotówkę z rynku mieszkaniowego i salonów aut. Ale autokomisy - gdzie banknotów używa się w większości transakcji - biją na alarm.
- Wg badania Tavex 73 proc. Polaków nie słyszało o limitach transakcji gotówkowych
- Dla osób fizycznych limit wyniesie 20 tys. zł, dla firm - 8 tys. zł
- Przepisy zaczną obowiązywać 1 stycznia 2024 r.
- Transakcji gotówkowych na rynku nieruchomości czy w salonach samochodowych nie ma już od lat
- Na rynku używanych aut transakcje gotówkowe to nawet 90 proc. obrotu
Zmiany zakładają obniżenie limitu płatności gotówkowych między przedsiębiorcami z dzisiejszych 15 tys. zł. do 8 tys. zł. "Przedsiębiorca, który ma w kasie 8,5 tys. zł utargu, nie będzie mógł po prostu pojechać z tymi pieniędzmi do hurtowni i kupić nowy towar, ale najpierw musi wpłacić je do banku i za zakup zapłacić kartą lub przelewem" - wyjaśnia Aleksander Pawlak, prezes firmy Tavex. Pierwszy raz w historii wprowadzono także limit płatności dla konsumentów - wyniesie on 20 tys. zł. Uzasadnieniem ma być walka z szarą strefą oraz zmniejszenie ryzyka wystawiania tzw. pustych faktur. Właśnie dlatego limit dla przedsiębiorców ma być mniejszy niż dla osób fizycznych. Z badań wynika że 73 proc. Polaków nie słyszało o limitach transakcji gotówkowych - dowiedzą się o nich dopiero gdy dotkną ich praktyczne konsekwencje tych rozwiązań czyli... właściwie co?
Deweloperzy podkreślają, że próby płacenia za mieszkanie gotówką to od lat absolutna rzadkość, a nawet jeśli do transakcji "podejdzie" ktoś z walizkami pełnymi banknotów - zostanie przez nich odesłany do banku. Wynika to z powodów prawnych i praktycznych. Od wielu już lat obowiązują przepisy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu, które każą informować odpowiednie instytucje o każdej transakcji gotówkowej większej niż równowartość 10 tys. euro. Brak zgłoszenia groziłby deweloperowi odpowiedzialnością administracyjną i karną, a sam płacący z pewnością musiałby zmierzyć się z pytaniem służb skarbowych o źródło pochodzenia jego funduszy. Deweloperzy podkreślają też, że nie mają też praktycznych możliwości - ludzi ani sprzętu - by policzyć dużą liczbę banknotów i zweryfikować ich oryginalność. "Nasz rynek jest już dojrzały. Gotówka - kilka tysięcy złotych - zdarza się co najwyżej przy płatności kaucji czy zaliczki, ewentualnie przy rozliczeniach z ekipą, która wykańcza mieszkanie. Historie o walizkach z pieniędzmi pojawiają się już tylko w anegdotach" - podkreśla Zuzanna Wiak, PR manager Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Bardzo podobnie do sprawy podchodzą sprzedawcy aut - wszak ich także obowiązują wspomniane wyżej przepisy, a na rynku nie ma ani jednego modelu, który kosztowałby mniej niż równowartość 10 tys. euro. "Teoretycznie mamy obowiązek przyjąć zapłatę w banknotach czy nawet bilonem, ale po prostu nie ma chętnych do takich płatności, tym bardziej że większość nabywców nowych aut w Polsce to firmy lub zakupy odbywają się z zewnętrznym finansowaniem czyli kredytem lub leasingiem" - przypomina Paweł Tuzinek, prezes Związku Dealerów Samochodów.
Zupełnie inaczej do sprawy podchodzą firmy, które handlują autami używanymi. Ceny oferowanych przez nie pojazdów mieszczą się w przedziale 20-50 tys. zł, a aż 90 proc. transakcji to zakupy gotówkowe. "Nasi klienci to często osoby, które w ogóle nie mają konta albo używają go wyłącznie do odbioru pensji - wypłacają ją i operują gotówką. Bywa że nie wiedzą nawet że mają nałożone dzienne limity transakcji" - przyznaje Maciej Szymajda, prezes zarządu Stowarzyszenia Komisów.pl i właściciel jednego z nich. W planowanych zmianach, które są częścią niesławnej pamięci Polskiego Ładu, widzi zagrożenie dla całej branży i liczy że zostaną zatrzymane - zwłaszcza że stało się tak już dwukrotnie.
Wojciech Szeląg