Gaz łupkowy: Szpiegostwo i korupcja

Polska gazem łupkowym stoi. To wiedzą już wszyscy. Mało kto zwrócił natomiast uwagę, że bez żadnej kontroli państwo zaczęło wydawać na lewo i prawo koncesje na jego wydobycie. Nawet premier Donald Tusk przyznał, że proces wydawania koncesji nie był przemyślany.

Gaz łupkowy sprawił nieoczekiwanie, że wszyscy gracze na rynku energetycznym muszą liczyć się z Polską. Rozpoczęła się wielka gra o kontrolę nad polskimi złożami. Gra, której wagi nie dostrzegł polski rząd. Chodzi o setki miliardów a nawet bilionów dolarów, więc nikt nie będzie grał czysto.

Pobierz za darmo program PIT 2011

Waga koncesji

Kilka dni temu warszawski sąd odmówił aresztowania sześciu osób podejrzanych o korupcję przy udzielaniu koncesji na poszukiwania gazu łupkowego. Sprawa dotyczy siedmiu osób, które ABW zatrzymała na początku stycznia br. Wśród zatrzymanych było trzech pracowników Departamentu Geologii i Koncesji Geologicznych Ministerstwa Środowiska. ABW zatrzymała też pracownika Państwowego Instytutu Geologii i trzy osoby z firm ubiegających się o koncesje na poszukiwanie gazu łupkowego.

Reklama

Z komunikatu ABW, wydanego po całej akcji, wynikało, że zatrzymanie wszystkich osób miało związek z łapówkami, jakie w okresie od wiosny do jesieni 2011 r. miały być wręczane zatrzymanym przez przedstawicieli firm ubiegających się o koncesję w Ministerstwie Środowiska. Zatrzymanym postawiono zarzuty z art. 228 Kodeksu karnego (kto w związku z pełnieniem funkcji publicznej przyjmuje korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat) oraz art. 229, mówiącego o wręczaniu takich korzyści. Przykład ten pokazuje, jak wielkie znacznie mają koncesje.

Brak przejrzystości

Pięć lat temu Ministerstwo Środowiska rozpoczęło wydawanie koncesji firmom, które zdecydowały się szukać w Polsce złóż gazu łupkowego, które mogłyby być w przyszłości eksploatowane. Do tej pory wydano już ponad 100 takich dokumentów. Wiercenia w poszukiwaniu niekonwencjonalnego gazu wykonały m.in. PGNiG, Orlen Upstream, Talisman Energy i Lane Energy. Rejonami, gdzie prace poszukiwawcze zostały przeprowadzone, były m.in. pas od wybrzeża Bałtyku w kierunku południowo-wschodnim do Lubelszczyzny oraz zachodnia część Polski, głównie woj. wielkopolskie i dolnośląskie.

Jednak cała polityka udzielania koncesji na poszukiwanie i wydobywanie gazu łupkowego jest mało przejrzysta. Po pierwsze, ułomnym jest proces weryfikowania firm i ich powiązań przez organ koncesyjny. Po drugie, pozwolenia wydawane są za zbyt małe pieniądze, jakie polskie państwo mogłoby z tego czerpać. Po trzecie, niezwykle ułomna jest weryfikacja już przyznanych koncesji. Wprawdzie w koncesjach znajdują się warunki, na jakich te dokumenty są przyznawane i do czego zobowiązują m.in. firmę do raportowania w zakresie wyników prowadzonych prac poszukiwawczych i eksploatacyjnych. Jednak już dzisiaj wiadomo, że weryfikacja tych raportów pozostawia wiele do życzenia.

Aspekt patologiczny

Ani organ koncesyjny ani PIG nie dysponują dokumentacją, która pozwalałaby rzetelnie zweryfikować raporty przesłane przez firmę na temat prowadzonych poszukiwań czy eksploatacji złoża. Wiedzą tylko tyle, ile korzystające z koncesji firmy zechcą im pokazać. Krótko mówiąc, państwo nie wie nawet, jak duże złoże jest eksploatowane i jaka jest jego struktura. Właśnie dlatego wiele zagranicznych firm, którym już przyznano koncesję, znacznie więcej wie na temat polskich złóż gazu łupkowego niż strona polska.

Pewne jest jedno, istniejący system przyznawania koncesji może w dłuższej perspektywie doprowadzić do poważnej utraty kontroli polskiego państwa nad eksploatacją posiadanych zasobów gazu łupkowego. Ale jest jeszcze jeden patologiczny aspekt, związany z istniejącym systemem koncesyjnym. Firmy starające się o koncesję, usiłują dotrzeć do osób mających jakikolwiek wpływ na jej rozpatrzenie. Najlepszym przykładem tego zjawiska jest to, że eksperci Państwowego Instytutu Geologicznego, mający weryfikować dane odnośnie wielkości złóż gazu łupkowego dla Ministerstwa Środowiska, niejednokrotnie wykonują prace w ramach komercyjnych kontraktów z firmami starającymi się o koncesje, lub tymi, które je już otrzymały. To olbrzymie pole, na którym może rodzić się korupcja i szpiegostwo.

Rosjanie u bram

Jak pokazuje praktyka przyznawania koncesji, istnieje jeszcze jedno poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Polski. A mianowicie takie, że wiele firm ubiegających się o koncesję jest lub może być powiązana w różny sposób z potężnymi rosyjskimi koncernami gazowymi lub przez nie kapitałowo kontrolowana.

Dobry przykład takiego stanu rzeczy może stanowić spółka DPV Service, założona kilka lat temu przez grupę finansową Demax z Poznania. Miała ona pierwotnie zajmować się utylizacją odpadów poeksploatacyjnych dla Zielonogórskiego Zakładu Nafty i Gazu. W tym celu zamierzała budować i obsługiwać podziemne składowiska odpadów z eksploatacji ropy naftowej i gazu ziemnego. Jednak w sierpniu 2007 r. DPV Service została kupiona przez węgierską spółkę paliwową Emfesz. Pierwotnym zamiarem węgierskiego inwestora było znalezienie magazynów na gaz ziemny, który ta spółka chciała importować do Polski. Jednak po pewnym czasie okazało się, że Emfesz jest najbardziej zainteresowany polskim gazem łupkowym. I właśnie do tego celu miał posłużyć zakup polskiej spółki, która na przełomie 2008/2009 r. złożyła kilkanaście wniosków o przyznanie koncesji. Natomiast od 2009 r. DPV Service zgromadził łącznie 21 koncesji na poszukiwanie i rozpoznanie złóż gazu ziemnego, z czego pięć uprawnia ją do eksploracji gazu łupkowego i znajduje się w obszarze wysokiego prawdopodobieństwa występowania bogatych złóż tego surowca. W taki właśnie sposób strona węgierska za pomocą polskiej spółki DPV Service stała się po PGNiG drugą spółką z największą liczbą koncesji na poszukiwanie polskiego gazu łupkowego. Ale to nie koniec.

Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL "Gaz łupkowy w Polsce"

Od dawna było wiadomo, że Emfesz ma poważne kłopoty finansowe i tak na dobrą sprawę jest na skraju upadku. Największym wierzycielem Emfeszu jest należąca do Dmitrija Firtasza i Gazpromu, dobrze znana na polskim rynku, spółka RosUkrEnergo. Mało prawdopodobne jest, aby ta droga pozyskiwania koncesji na gaz z polskich łupków była czystym przypadkiem. Od dawna bowiem wiadomo, że rosyjska strategia wobec perspektyw wydobywania gazu łupkowego w Europie, polega z jednej strony na agresywnej propagandzie przeciwko jego wydobywaniu z uwagi na zagrożenie środowiska; zaś z drugiej na pozyskiwaniu we wszelki możliwy sposób koncesji na poszukiwanie oraz eksploatacje we wszystkich krajach, gdzie już wiadomo, że istnieją bogate złoża gazu łupkowego.

Rysunek z serwisu zboku.pl

Więcej w serwisie ZBOKU.PL

Pozyskanie takich koncesji w warunkach polskich przy niejasnym i nieskutecznym systemie weryfikowania koncesji może z łatwością posłużyć do skutecznego blokowania jego eksploatacji. Ale to ABW, jako największa służba specjalna, powinna wziąć na siebie zadanie kompleksowego, kontrwywiadowczego zabezpieczenia polskiego gazu łupkowego. To ona powinna z największą uwagą przyglądać się podmiotom ubiegającym się o koncesje, a zwłaszcza sprawdzać, czy nie stoi za nimi rosyjski Gazprom. Tymczasem akcja ABW, w której zatrzymano trzech pracowników Ministerstwa Środowiska, była na tyle źle przygotowana i zrealizowana, że warszawski sąd kompletnie nie podzielił podejrzeń ABW o korupcję. Nie znaczy to, że jej nie ma, tylko uzasadnienie wniosku o areszt było źle udokumentowane.

Gaz bez kontroli

Przez prawie pięć lat, gdy udzielano koncesji na eksploatację istniejących w Polsce złóż gazu łupkowego, polski rząd nie zrobił prawie nic, aby zweryfikować funkcjonowanie istniejącego systemu koncesyjnego. Nie opracowano żadnych prawno-organizacyjnych rozwiązań, które pozwoliłyby na wyeliminowanie słabości tego systemu. Jest to o tyle dziwne, że Donald Tusk ma wiedzę na temat sytuacji.

22 września 2011 r. podczas konferencji prasowej we Wronkach, stwierdził jednoznacznie, że koncesjonowanie potencjalnych złóż gazu łupkowego rozpoczęło się mniej więcej cztery lata temu i nie było przemyślane. Jednak do tej pory Tusk nie zrobił nic, aby zmienić sytuację. Mało tego, gdy w grudniu 2011 r. poseł Solidarnej Polski i publicysta "Gazety Finansowej", prof. Mariusz Jędrysek, który w latach 2005-2007 był wiceministrem środowiska, złożył projekt ustawy o powołaniu polskiej Służby Geologicznej, mającej się stać organem zarządzającym polskimi złożami gazu łupkowego, projekt nie miał nawet szansy na dyskusję w sejmie. Donald Tusk marginalizuje również głosy, jakie płyną w temacie polskich łupków z samego Ministerstwa Środowiska. Tymczasem sytuacja związana z koncesjami na gaz łupkowy wymaga pilnej interwencji.

dr Leszek Pietrzak

Autor jest doktorem historii, przez wiele lat pracował w Urzędzie Ochrony Państwa, następnie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Był również członkiem Komisji Weryfikacyjnej ds. Wojskowych Służb Informacyjnych

Biznes INTERIA.PL jest już na Facebooku. Dołącz do nas i bądź na bieżąco z informacjami gospodarczymi

Gazeta Finansowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »