Inwestor zapłaci

Osiemnaście lat gwarancji zatrudnienia, pensja do emerytury w razie zwolnienia z pracy, szesnaście wypłat w ciągu roku to coraz częściej pojawiające się żądania w negocjacjach między inwestorem a pracownikami prywatyzowanych spółek. Najwięcej zyskują pracownicy energetyki.

Osiemnaście lat gwarancji zatrudnienia, pensja do emerytury w razie zwolnienia z pracy, szesnaście wypłat w ciągu roku to coraz częściej pojawiające się żądania w negocjacjach między inwestorem a pracownikami prywatyzowanych spółek. Najwięcej zyskują pracownicy energetyki.

Kto najbardziej korzysta na pakietach? Według Magdaleny Oleksiewicz z Biura Negocjacyjnego Regionu Mazowsze NSZZ Solidarność, umowy te mają znacznie większe znaczenie dla inwestorów, niż dla załóg prywatyzowanych przedsiębiorstw: Inwestor osiąga za pomocą pakietu socjalnego spokój społeczny w kupowanej firmie, niezbędny do przeprowadzenia koniecznego czasami procesu restrukturyzacji - mówi. M. Oleksiewicz.

Elżbieta Rosiak, prezes firmy konsultingowej Profile Dialog, mającej w dorobku doradzanie inwestorom w kilkudziesięciu projektach twierdzi, że standardowe, rozsądne pakiety nie są dużym obciążeniem dla inwestora a przede wszystkim dla spółek (bo według niej tak naprawdę za przywileje wynikające z pakietów nie płacą inwestorzy, tylko sprywatyzowane już spółki). Trzyletni okres gwarancji zatrudnienia to zazwyczaj akurat tyle, by opracować i wdrożyć plan restrukturyzacji zatrudnienia w firmie - mówi.

Reklama

Za dużo chcą i sami sobie szkodzą

Czy na przykładzie żądań pracowników prywatyzowanej energetyki można wyciągnąć wniosek, że oczekiwania związków szkodzą prywatyzowanym firmom? Nierealne żądania to według prezes Rosiak podstawowy błąd, jaki popełniają związki. Najczęściej dominuje chęć uzyskania lepszych warunków niż pracownicy sąsiedniego zakładu, czy innej prywatyzowanej firmy z branży. Błąd inwestorów, to zgoda na nierealne, zbyt kosztowne gwarancje czy uprawnienia. Dobrze jeśli inwestor stara się w późniejszym okresie wynegocjować zmiany w tych zapisach lub znajduje inne rozwiązania problemów związanych z pogodzeniem przyjętych zobowiązań z np. konieczną restrukturyzacją zatrudnienia. Gorzej jeśli potem nie dotrzymuje zapisów pakietu - dodaje.

Według Magdaleny Oleksiewicz związki zawodowe zazwyczaj nie zajmują postawy roszczeniowej wobec pojawiającego się w zakładzie inwestora. Takie przypadki zdarzają się bardzo rzadko i wynikają raczej z braku wiedzy - twierdzi. Związki rozumieją, że w firmie, która znajduje się na krawędzi bankructwa, już sama gwarancja utrzymania zatrudnienia na pewien czas jest wielkim sukcesem. W firmach, które mają dobrą kondycję, oczekiwania są wyższe, ale oparte na racjonalnych podstawach - mówi.

Energetycy tanio się nie sprzedadzą

Zdarza się jednak, że żądania pracowników są tak wygórowane, że inwestorzy załamują ręce. Próbują dogadać się ze związkami, ale te, zmobilizowane kolejką innych chętnych do kupna firmy, nie są skore do ustępstw. Tak było w przypadku prywatyzowanej właśnie grupy G-8, gdzie pakietu socjalnego nie zdołała podpisać ani hiszpańska Iberdrola, ani rodzimy Elektrim wspólnie z Kulczyk Holding. Zainteresowani musieli przez miesiąc negocjować nie jeden, a osiem pakietów, ponieważ związki ośmiu zakładów nie wystawiły jednej reprezentacji. Podbudowani sukcesem kolegów z Połańca pracownicy jednej ze spółek G-8 zażądali 18 lat gwarancji zatrudnienia. Związkowcy z również wchodzącej w skład G-8 gdańskiej spółki Energa postawili tak ostre warunki (równowartość szesnastu pensji rocznie, 25 tys. zł premii prywatyzacyjnej, refundacja kosztów leczenia nie pokrywanych przez kasy chorych, 20 proc. podwyżki pensji, 150 tys. euro na głowę odszkodowania w razie niewypełnienia choćby części zobowiązań), że kupujący spakowali manatki i zrezygnowali z prywatyzacji. Kiedy minister skarbu Wiesław Kaczmarek dowiedział się o żądaniach związków teatralnie pomstował i nawoływał do opamiętania, ale do prywatyzacji G-8 na razie nie doszło.

Złym przykładem może być też podpisany przez firmę Tractabel pakiet w Elektrowni Połaniec, który był wstrząsem dla innych inwestorów. Belgowie zgodzili się na jednorazowe wypłacenie zwalnianym pracownikom pensji przysługującej im aż do emerytury. W takich warunkach koszty koniecznej restrukturyzacji zatrudnienia przewyższały wartość firmy. Na szczęście Tractabel naprawił swój błąd, a pracownicy zrozumieli, że zapisy są nierealne i zgodzili się na dobrowolne odejścia za odszkodowaniem sięgającym 40 tys. euro, dzięki czemu kosztem 100 mln zł udało się zmniejszyć zatrudnienie o 700 osób. Gdyby inwestor chciał trzymać się pakietu, koszty byłyby według informacji PG niemal dziewięciokrotnie wyższe - za te pieniądze można by postawić obok Połańca nową elektrownię.

Inwestorzy kupią i już nie skaczą

Po kupnie firmy inwestorzy nie skaczą już wokół związków. Elżbieta Rosiak mówi, że częstym błędem inwestorów jest zła komunikacja ze związkami po przejęciu firmy. Zdarza się, że nie informują pracowników o planach firmy na bieżąco. Ludzie czują się oszukani. Inwestorzy lekceważą też związki, nie rozmawiają z nimi, nie edukują, co zawsze się w końcu mści - mówi E. Rosiak.

Jakie są gwarancje, że inwestor dotrzyma warunków pakietu? Jedni prawnicy traktują pakiet socjalny jako umowę cywilną, której postanowień można dochodzić tylko z powództwa cywilnego, inni jako źródło prawa pracy, co oznacza, że w przypadku konfliktu pracownicy mogą dochodzić swoich roszczeń w sądach pracy. Ostatnio Sąd Najwyższy stwierdził, że pakt gwarancji pracowniczych zawarty między związkami a zarządem PKP jest źródłem prawa pracy.

Prawo i Gospodarka
Dowiedz się więcej na temat: pracownicy | energetyki | firmy | emerytura | inwestorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »